• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    "Wszyscy, którzy zachowali ojczyznę, wspierali ją, pomnażali, mają wyznaczone w niebie określone miejsce, gdzie szczęśliwi rozkoszują się życiem wiecznym".
    Cicero "De re publica"



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Garść

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Agnieszka R.
Posty: 953
Rejestracja: 28 maja 2018, 13:09

Garść

#1 Post autor: Agnieszka R. » 31 maja 2018, 17:49

"Był czas, kiedy czytano tylko mądre książki
pomagające znosić ból oraz nieszczęście.
To jednak nie to samo co zaglądać w tysiąc
dzieł pochodzących prosto z psychiatrycznej kliniki"

(Cz. Miłosz Ars Poetica)


Minęłam ją na korytarzu. Tak, to była ona, asystentka psychiatrii, pani doktor Iza. Jako jedyna na roku nie popełniłam żadnego błędu na egzaminie z psychiatrii. W dziekanacie byli zdziwieni. Również podczas zajęć seminaryjnych z psychiatrii, pani Iza była mile zaskoczona moim zasobem wiedzy. Teraz, gdy tylko ją zobaczyłam w relacji lekarz – pacjent, szybko spuściłam głowę i oblałam gorącym rumieńcem ze wstydu.

Wiedziałam... Rozpoznała mnie.

***

Po dziesięciu dniach zostałam wypisana ze szpitala. Wszystko się skończyło. Nastąpiła totalna pustka. Od czasu do czasu jeździłam do akademika i oczami wyobraźni widziałam krzesła, kręgi krzeseł, a na nich moich fantastycznych profesorów.

„Panowie profesorowie, zrobię wam surówkę z kapusty, którą kupiłam z Elwirą, zrobię wam kawę, herbatkę i w każdym z was znajdę cząstkę ojca” - myślałam.

Musiałam oddać wypożyczone książki; sporo tego było. Pani, której mąż był specjalistą od Bacha na Akademii Muzycznej zadzwoniła pewnego dnia do mieszkania Miecia.

- Książki, proszę! – powiedziała ostrym tonem.

- A tak, przepraszam, już oddaję.

U Mietka spędzałam większość czasu w pokoju na parapecie, z widokiem na duży krzyż z Jezusem rozpostartym na pobliskim kościele, myślałam:. „ Czy jesteś tak smutny jak ja? „

Pewnego dnia przyszedł Paweł.

- Co ona robi? - spytał Miecia.

- Modli się. Zrobiła ołtarzyk. Mówi, że przybito ją do krzyża. Coś próbuje malować. Ustawiła na szafce w dzbanku kilka pędzli i farby kupiła. Nie ma z nią kontaktu, nie wiem czy bierze leki. Pewnie nie.

Po chwili ktoś zadzwonił.

- Agnieszka, telefon do ciebie.

- Jagusia? Tu ja - to była moja siostra Basia, mówiła płaczliwym głosem. - Słuchaj, pamiętasz tę Anielkę z Podlasia? Nie żyje, pogrzeb jutro. Miała dziewięć lat. Otruła się grzybami, wyobrażasz sobie?! Przyjedziesz na pogrzeb? My będziemy.

- Tak, przyjadę.

Siostra zdążyła jeszcze zadzwonić na uczelnię.

- Jak to siostra nie skończyła studiów?! Co z pracą licencjacką? Mówiła, że dobrze jej idzie. No chyba może mi pani powiedzieć. Jestem jej siostrą.

- To nie jest rozmowa na telefon, przykro mi, nic więcej nie mogę pani powiedzieć – powiedziała kobieta z Wydziału Nauki o Zdrowiu.

Spakowałam dużą, czarną torbę, dobrze schowałam pieniądze (dostałam jeszcze dodatkowe tysiąc złotych od brata. Wyliczyłam, że przez najbliższy miesiąc nie muszę martwić się o finanse, nawet jeśli będę palić).

Na dworcu centralnym dałam się oszukać na pięćdziesiąt złotych jednemu z taksówkarzy.

„Ale mnie wyruchał” - pomyślałam gniewnie.

Wiele osób ostrzegało mnie przed taksówkarzami z centralnego, że „drą w chuj, ile się da”.

Ale nie miałam wyjścia, torba była maksymalnie ciężka, by włóczyć się po mieście, poza tym miałam mało czasu.

Gdy Anielkę zobaczyłam w trumnie, nie mogłam uwierzyć, że to ona. Wyglądała w moich oczach na więcej niż dziewięć lat. Może przez to, że była bardzo spuchnięta, a największą uwagę zwrócił duży, wystający brzuch. Podeszłam do niej bliżej, pogłaskałam po dłoni, pocałowałam w policzek i szepnęłam jej do ucha:

- Nie martw się kochana, Pan jest z tobą. Jesteś w ciąży, moja droga – uśmiechnęłam się i szeroko otworzyłam błyszczące oczy – wiem, bo widziałam później na zdjęciu.

Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo jestem chora.

Nagle podeszła do mnie siostra, chwyciła mocno za dłoń, odciągnęła na bok i szepnęła:

- Jak ty wyglądasz?! Masz dziurę na tyłku. Nie miałaś innych dżinsów?!

Po pogrzebie podeszła jeszcze do mnie, pytając:

- Wracasz z nami? - miała na myśli siebie i męża.

- Z judaszami nie wracam! – odparłam głośno i w tej chwili zobaczyłam mojego szwagra, jak leży na podłodze, i liże moją nogę. Odepchnęłam go drugą wolną nogą. Pamiętam ten moment, był pijany, ja miałam wtedy szesnaście lat. Teraz wszystko wróciło.

Podeszła ciocia Renatka.

- To może u nas przenocujesz, Agnieszko?

- Dziękuję ciociu, bardzo chętnie.

- Jak sobie radzisz na studiach?

- Bardzo dobrze. Jestem dziekanem wydziału nauki o zdrowiu – i wybuchnęłam śmiechem.

Byłam obdarowywana biżuterią i kosmetykami. Ciocia pracowała w firmie kosmetycznej.

- Teraz tutaj rozwiążę problem zaburzeń psychicznych – mówiłam.

Po dwóch tygodniach pobytu, cioci Renatce skończyła się cierpliwość.

- Raz jej gorąco, raz zimno – narzekała głośno. - Nie wytrzymam już z tą dziewczyną.

I pewnego dnia rzeczywiście nie wytrzymała. Wróciłam pijana ze spaceru z wujkiem Heńkiem.

- To on mnie upił – powiedziałam ze skruszoną miną.

- Nie! Ja już nie wytrzymam! – krzyknęła Renatka. - Dzwonię do Baśki!

- Nie, my na pewno po nią nie pojedziemy. Chcieliśmy wziąć zaraz po pogrzebie. Niech się teraz martwi - Renata usłyszała w słuchawce.

- Heniek! Jutro zawieziesz Agnieszkę do domu! I koniec! Ja nie będę tolerować pijaństwa w moim domu!

Następnego dnia weszłam do domu przez okienko od piwnicy, gdyż drzwi były zamknięte.

I tutaj zaczął się horror:

Dzwonił czarny telefon – diabeł. Nie odbierałam. Czarny pies też był diabłem, a dom to duże, czarne oczy wygłodniałego dziecka – wchodziły we mnie.

Matki już nie było, a tam na telewizorze postawiłam ślubną fotografię, obok zapalony znicz. „Śpiewające fortepiany” milczały. Z monitora wyszła czarna dziewczynka, skurczyły się moje ramiona, ale szeroko otworzyłam oczy.

Trzaskały drzwi, krzyczały wszędzie okna.

” To matka tak krzyczy?” - myślałam.

Wieczorem przyszedł brat. Bałam się go okropnie. Bałam się, że mój własny, rodzony brat zaraz mnie zgwałci. Potem gdzieś znikł, zostałam sama z cieniami i duchami wyobraźni.

Następnego dnia, wieczorem przyszedł Grzesiek – olbrzymi, miejscowy parobek.

- Brata nie ma? – spytał.
- Nie ma.

- Co porabiasz?

-Nic, chcesz, to ci coś pokażę – powiedziałam. - Chodź ze mną na strych, tam są książki, których nie zdążyłam w dzieciństwie przeczytać przez przeżycia.

- Dobra – odpowiedział.

Gdy znaleźliśmy się na górze, popchnął mnie na trociny. Zamurowało mnie, zabolało psychicznie i fizycznie. Tego się nie spodziewałam. Włożył rękę głęboko pod majtki i powiedział:

- Już ja ci pokażę książki.

Po latach, gdy opowiadałam tę historię ze strychem, spytałam drżącym głosem lekarkę:

- Ma pani chusteczki?

- Tfu! – splunęła siostra. - Kurwa! Jak mogłaś robić to z byle kim?! - krzyknęła, gdy byłam u niej w mieszkaniu.

Niedobrze mi się zrobiło. Widziałam jej twarz, ten wyraz twarzy, gdy człowiek czegoś się brzydzi, lub czymś gardzi.

„Został zapas tabletek” - pomyślałam, i lepiej mi się zrobiło.

W domu wzięłam sporą garść. Usiadłam na łóżku i czekałam. Czekałam na sen, ale zamiast tego serce zaczęło szybciej bić i odczułam silny niepokój. Przeraziłam się. Nie tak łatwo było umrzeć.

- Miecio! - wrzeszczałam po chwili do słuchawki. - Zażyłam tabletki i to sporo, Miecio, nie chcę umierać! - wołałam rozpaczliwie.

- Wzywam karetkę, spokojnie – usłyszałam. - I zadzwonię do twojej siostry.

Po chwili zadzwonił telefon. Odebrałam.

- Ja nie mogę z tą twoją siostrą. Odmówiła przyjazdu karetki. Brak słów. Jestem wykończony. Idę spać słoneczko. To nie na moje nerwy. Karetka już jedzie. Dobranoc słoneczko.

W szpitalu zrobili czyszczenie żołądka, poza tym badania wykazały silną anemię i z oddziału ratunkowego przeniesiono mnie na wewnętrzny. Gdy już nieco lepiej było ze mną odwiedziła mnie siostra.

- Jeśli ktoś chce popełnić samobójstwo, to nie mówi o tym wszem i wobec głośno – powiedziała z wyrzutem. - Brat założył sprawę o spadek po matce – dodała uśmiechając się tajemniczo.

- Jak to? Przecież mama wyraźnie z dzierżawcą sporządziła umowę, że cztery hektary ziemi w razie jej śmierci będą należały do mnie, wiesz te po cioci Anastazji – powiedziałam.

- Umowa to jeszcze nie testament! – usłyszałam apodyktyczny ton głosu siostry.

Powstała między nami podwójna cegła. Znowu zaczęłam bać się dziewczynki z zapałkami.

Następny odcinek

Awatar użytkownika
lczerwosz
Posty: 9449
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51

Garść

#2 Post autor: lczerwosz » 31 maja 2018, 23:34

Przeczytałem i teraz jeszcze mniej wiem, niż przed przeczytaniem. Same pytania. Ale to tak jest, gdy opowiadanie traktuje się jak pamiętnik.
Ciąg dalszy nastąpi? :ok:

Agnieszka R.
Posty: 953
Rejestracja: 28 maja 2018, 13:09

Garść

#3 Post autor: Agnieszka R. » 01 cze 2018, 03:48

Wielkie dzięki Iczerwosz. Bo to jest fragment większej całości, ale jak się nie spodobało, to może nie będę wlepiać tutaj pozostałych części. A jakie masz pytania? Może pomogę? W końcu nie siedzisz w mojej głowie.

Awatar użytkownika
lczerwosz
Posty: 9449
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51

Garść

#4 Post autor: lczerwosz » 01 cze 2018, 12:03

przecież podobało

Awatar użytkownika
Tomasz Gil
Posty: 211
Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
Płeć:

Garść

#5 Post autor: Tomasz Gil » 02 cze 2018, 09:49

Pamiętniki mają to do siebie, że - po jakimś czasie - się nudzą. Pamiętniki Wielkich i Uznanych często kupuje się ze zwyczajnego snobizmu podobnie, jak wiersze Herberta w Stanie Wojennym i później. Trzeba mieć b. bogaty życiorys i do tego umieć go "sprzedać". Chyba, że jest się Charles Bukowskim, czego nie życzę Autorce.
Pozdrawiam.
Tomek

Agnieszka R.
Posty: 953
Rejestracja: 28 maja 2018, 13:09

Garść

#6 Post autor: Agnieszka R. » 02 cze 2018, 10:32

Tomaszu:) nie, chyba nie jestem Bukowskim, choć Bukowskiego lubię :) nawet bardzo lubię. Serdecznie dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam

Awatar użytkownika
EdwardSkwarcan
Posty: 2981
Rejestracja: 23 gru 2013, 20:43

Garść

#7 Post autor: EdwardSkwarcan » 03 cze 2018, 23:55

trudne dzieciństwo pisze:
31 maja 2018, 17:49
Tak, to była ona, asystentka psychiatrii, pani doktor Iza. Jako jedyna na roku nie popełniłam żadnego błędu na egzaminie z psychiatrii. W dziekanacie byli zdziwieni. Również podczas zajęć seminaryjnych z psychiatrii, pani Iza była mile zaskoczona moim zasobem wiedzy.
Psychiatrii trzy razy :)
trudne dzieciństwo pisze:
31 maja 2018, 17:49
a na nich moich fantastycznych profesorów.
Czy tutaj nie brak przecinka?

Wrócę jutro heh :)

Agnieszka R.
Posty: 953
Rejestracja: 28 maja 2018, 13:09

Garść

#8 Post autor: Agnieszka R. » 04 cze 2018, 21:32

Edward, dziękuję :) masz rację. Wielkie dzięki, przepracuję to.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”