• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Heroina. Życie i śmierć moja cudowna (dedykowane bogini Herze oraz Hermesowi))

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7235
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46

Heroina. Życie i śmierć moja cudowna (dedykowane bogini Herze oraz Hermesowi))

#1 Post autor: alchemik » 16 lip 2021, 19:34

Powinienem zacząć od siebie.
Wiele się wydarzyło na tym padole łez. Ale nie przez Bogów, jak chcą niektórzy. Zwalają na nas wszystko co złe. Mowa o ludziach, oczywiście. To Oni są niekwestionowanymi bogami, oraz są powodem naszego istnienia. A że nie zdają sobie z tego sprawy?
Wytwór ewolucji, jedynej nadrzędnej siły sprawczej w chaosie. Co ciekawe, ewolucja wywodzi się z entropii, którą ludzie postrzegają jako rozpad. Bzdura, bowiem entropia to tylko strzałka czasu, tak postrzegana przez niedoskonałe zmysły ludzi.
Kosmos nazywają chaosem, a swoją niesamowitą, choć nieuświadomioną mocą stwórczą kształtują go jak plastelinę. Gdyby się chociaż postarali. Natychmiast, kiedy zleźli z drzewa i przyjęli postawę pionową pozwalającą im na używanie narzędzi w dłoniach z przeciwstawnym kciukiem, pierwszym co stworzyli to kamienny tłuk, pięściak. Myślicie, że to uniwersalne narzędzie miało służyć jako młotek, do wbijania kołków, albo macerowania skór na odzież?
Zaraz wyobrazili sobie, że umieszczając to na końcu obrobionej gałęzi, uzyskają broń do tłuczenia po łbach sąsiadów. Od tej pory, eony temu, rozpoczął się wyścig przemysłu zbrojeniowego.
Opowiadam to z doświadczenia. Jako bóg istniałem od momentu uzyskania świadomości przez Lucy, pramatkę ludzkości narodzonej z małpy przez starania ewolucji i jakąś mutację nieoczekiwaną. Jednym słowem raj znajdował się gdzieś w południowo-wschodniej Afryce. Już nie taką znowu małpią pramatkę ludzie nazwali później Ewą. Zaś jej synów Kainem i Ablem według mitologii Judeochrześcijańskiej, a ta obowiązuje obecnie nawet mnie. Który z nich to Kain, a który Abel było nieistotne. Temu, który przytwierdził pięściak do gałęzi przypisano imię Kaina. Któryś musiał to wypróbować po raz pierwszy, choć jako nieświadome małpy już nieraz doświadczali mordu na współbratymcach.
Niby, że teraz zadawanie śmierci było bardziej uświadomione. W dodatku brat zabił brata. Tak ludzie tworzą memy, a właściwie archetypy dla nieświadomości zbiorowej.
Nie przedstawiłem się . Jestem… No właśnie, kim jestem? Prawdopodobnie ostatnim z bogów.
Wciąż nie wiem jeszcze, dlaczego nie zginąłem wraz z ludzkością, która nas generuje.
Może nie wyginęli ze szczętem?
A może mam do opowiedzenia historię Apokalipsy?
To drugie jest bardziej prawdopodobne, dlatego że, z Boga Posłańca, religie zdegradowały mnie do roli Anioła Śmierci. Owszem dodali mi skrzydła u ramion, chociaż te przy sandałach już mi wystarczały. W końcu Anioł to nie bóg, choć obecnie zajmowałem się ważniejszymi sprawami. Dosłownie sprawami życia i śmierci.
Póki co, opowiem wam o Alchemiku, sprawcy tego całego nieszczęścia. A może szczęścia wziąwszy pozostałą naturę na Ziemi.

Taki sobie uczeń w szkole, z inklinacją do chemii. W szkole nie wykrywa się geniuszów. Stąd jego aplikacje na farmację, a potem doktoryzowanie się w biochemii. Bardzo długo nie było wiadomym o uzależnieniu Alchemika od heroiny. Potrafił to ukrywać do czasu, gdy jego żyły nie stały się zapiekłymi strunami nie wpuszczającymi żadnej igły.
Pozostały tętnice, gdy nawet żyła na penisie odmówiła współpracy. Nauczył się o wprowadzaniu heroiny dosercowo.
Wyjaśniam. Heroinę należy wprowadzić bezpośrednio do krwiobiegu. Metody per os, czyli połykanie nie sprawdzają się przez kwasy żołądkowe. Heroina rozpada się wtedy na prostsze alkaloidy. Owszem, morfina też działała, ale nie dla Alchemika. Metoda per rectum doodbytnicza była pewniejsza, ale tylko niewielki procent heroiny wnikał do krwi.
Co gorsza na rynku dilerów powstała pustka. Naloty na pola Afganistanu oraz Złotego Trójkąta niemal zniszczyły populację maków.
Ponieważ był geniuszem intuicjonistą, rozpoczął poszukiwania. Zwrócił się ku genetyce i biochemii.
Wtedy to natknął się na pewną prawdę dotyczącą ewolucji. Za wszystko odpowiedzialne są wirusy.
Nawet tak bardzo się nie mylił, bo faktycznie wirusy wspomagały ewolucję, dokonując mutujących skoków przy jej ślimaczeniu się.
Alchemikowi tylko zdawało się, że firma nic nie wie o jego uzależnieniu.
Firma wiedziała, ale korzystała z szalonego umysłu Alchemika. Jego intuicyjne sposoby badań skracały czas i dawały Firmie dywidendy z patentów wartych miliardy.
O jednym Firma nie wiedziała. O tym, ze Alchemik posiada własne ukryte laboratorium, w którym eksperymenty miały zupełnie inny cel.
Alchemik zatrudniał kilka osób spoza listy płac Global Farmaceutical. Ich zadanie polegało na tym, że tak jak Frankensteinowi znosili mu tkanki w postaci kończyn i narządów pozyskanych w kostnicach szpitalnych.

- Jestem już blisko!
Jestem już blisko celu!


To słowa zarejestrowane przez mój boski, albo anielski umysł. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że mój podopieczny zamierza wywalić mnie z roboty.
Istnieją dwa sposoby na wywalenie z roboty Anioła śmierci.
Pierwszy to nieśmiertelność.
Drugi, bardziej pewny, to masowe wymieranie ludzkości.
Alchemik celował w nieśmiertelność uzyskaną mutacją, która przez dokrewną przemianę adrenaliny w heroinę, oraz uzyskaną przy okazji regenerację komórek miała stworzyć heroinowych herosów ze wszystkich.

I tu na arenę wchodzi garbaty Igor. Podwładny i poplecznik eksperymentatora..
Zawsze był trochę niezdarny, ale też Alchemik niewiele mu płacił.
W kluczowym momencie, właśnie, pochylał się nad ciałem pozszywanym ze szczątków z kostnicy.
- To żyje! - krzyczał. I jest naćpane ! - szlochał. W pozszywane ciało biły pioruny generowane przez fotowoltaikę na dachu.
- Pizzaman – zaanonsował się głupim żartem Igor. Jego głównym głównym zadaniem było dostarczanie pizzy z pobliskiej pizzerii. Nagle potknął się, jako że był garbaty i niezdarny, a pudło z pizzą wylądowało na rześkich zwłokach.

Tu muszę wspomnieć o pizzy. Była równie eksperymentalna jak zwłoki na stole alchemika.
Wiem, że to deus ex machina , bo sam jestem, a przynajmniej byłem, bogiem.
Nic na to nie poradzę, że w fast foodach też eksperymentują. Może za mniejsze pieniądze, ale zatrudniają biochemików od dojrzewania serowego.
Ser na pizzy był eksperymentem. Dojrzewanie błyskawiczne przy zachowaniu konsystencji, a nawet lepszego zapachu. A to za sprawą wirusa wszczepianego już w krowie wymiona.
A taki wirus mógłby choćby ślimaka pobudzić do pędu. Zapomniałby nawet o swoim śluzie.
Sam w sobie tenże wirus prawdopodobnie nie byłby szkodliwy. Jednak w zetknięciu ze swoim kolegą z rześkich i naćpanych zwłok połączył i zdublował wirogenne moce. Mocniejszy kop heroinowy porównywalny ze złotym strzałem, czyli odejściem w zaświaty.
Zwłoki poderwały się z krzykiem (teraz wiemy, że to pacjent zero) i pozostawiając za sobą ślad śluzu pobiegły w dal. Igor, który wstając, znów pośliznął się na śluzie, jako że był niezdarny i garbaty, też pobiegł w dal, krzycząc – Nie jestem Frankensteinem. Nie jestem Frankensteinem. To Alchemik. To jego sprawka!
O, jak mi dobrze. Mogę być Frankensteinem.


Od tej pory zacząłem mieć coraz więcej pracy.
Muszę wyjaśnić. Nie potrafię bywać w wielu miejscach naraz. Ale jako bóg oraz anioł śmierci jednak bywam, bo tego wymaga ode mnie religia oraz mechanika kwantowa.
Jednakowoż w stosunkowo krótkim czasie tej pracy mi zabrakło.
Apokalipsa przyszła prawie błyskawicznie. Zabierałem życie osobom szczęśliwym, bo naćpanym własną wewnętrzną heroiną. Endoheroiną.
Ulice opustoszały, nie licząc zwłok. Tylko koty parskały z pogardą, bo ich narkotyk wcale się nie zmienił. Ja zwykle kocimiętka, albo waleriana.
A jednak wciąż egzystuję. Nie wiem nawet czy jako Hermes czy Samael. Widocznie ludzkość nie wymarła ze szczętem, albo jakiś nowy gatunek, pretendent do inteligencji, wyobraża sobie boskość, podtrzymując mnie przy boskim żywocie.

A może to tylko popierdolony Alchemik przewidział konsekwencje i zaszczepił się na wszelki wypadek.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
lczerwosz
Posty: 9449
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51

Heroina. Życie i śmierć moja cudowna (dedykowane bogini Herze oraz Hermesowi))

#2 Post autor: lczerwosz » 17 lip 2021, 00:47

Cóż dyskusyjna sprawa, ale wiarygodne. Jeśli przyłożyłby wysokie napięcie, to niezła iskra idzie, aż swąd skóry czuć.
Hera uzależniona od Alchemika

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”