• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Noburo

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Krokus
Posty: 481
Rejestracja: 18 gru 2020, 19:45
Płeć:

Noburo

#1 Post autor: Krokus » 14 maja 2022, 18:19

- Cały czas tylko udaję, nie potrafię być sobą, bo nawet nie wiem, kim jestem? – powiedział drżącym głosem młody mnich.
- Jesteś naprawdę na dobrej drodze – odpowiedział Noburo.
- Ale właśnie ja…
- Staraj się zapominać o ja.
- Ale nie o to mi chodzi, ja zaczynam wariować, nie mogę spać, trudno skoncentrować mi się na prostych rzeczach, to nie do zniesienia.
- Nikt ci nie każe tego nosić, zrzuć z najbliższej góry. Nie będziesz miał z sobą więcej problemów.
- Mistrzu!? – krzyknął z żalem w głosie uczeń.
- Słucham?
- To wszystko mnie przekracza, czuję, że coś jest nie tak.
- Zawsze coś jest nie tak. Idź już Kazuschi i uderz głową w ścianę.
- W ścianę? Dlaczego miałbym to zrobić?
- Żeby twoja głowa nabrała pewności.
- Jakiej pewności?
- Że, dasz sobie radę.
- Mistrzu? Nabijasz się ze mnie i tyle – powiedział mnich.
- Idź już i nie zawracaj mi głowy – odpowiedział poddenerwowanym głosem Naburo.
Młody mnich był zupełnie zawiedziony. Tyle razy, kiedy stąd wychodził, czuł, że wszystko idzie we właściwym kierunku. Teraz kiedy totalnie się pogubił, jego nauczyciel daje mu jakieś absurdalne wskazówki.
Schodząc po schodach, potknął się na jednym stopniu i potoczył w dół. Najpierw ogarnęła go bezradność, potem wściekłość, szybko się podniósł i…
Nagle poczuł w sobie jakąś trudną do określenia lekkość.
- Wiem! Najpierw było piekło, potem wyszło ze mnie „ja”, a teraz zupełnie nic! – wykrzyczał te słowa i zaczął się śmiać.
Noburo wyszedł ze swego pokoju i również się uśmiechnął.



- Yuki! – zawołał Takamasa.
Chwile potem, w jego pokoju, pojawiła się młoda kobieta.
- Tak panie?
- Trzeba coś zrobić z tym czcigodnym Naburo, odkąd pojawił się w zajeździe u Yamakiego, ludzie oszaleli. Przychodzą do niego, słuchają jakiś dyrdymałów i niby to są szczęśliwsi. Spytałem tego durnia, dokąd ten mnich myśli u niego gościć. Odpowiedział, że ma tutaj jakąś misję do spełnienia i jeszcze jakiś czas u niego pomieszka. W tej dziurze, misję? To wariat! Jak dalej pójdzie, to mój przybytek zbankrutuje.
- No, ale nie bardzo rozumiem jak mogę pomóc?
- Trzeba go skompromitować i ty mi w tym pomożesz.
- No, ale to świątobliwy facet, przecież go tu nie zaciągnę.
- Tu nie, ale… jesteś przebiegła Yuki, wystarczy, że do niego pójdziesz pod jakimś pretekstem, o odpowiedniej porze. Ktoś cię zobaczy, komuś powtórzy, wieść się rozniesie…
- Hm… dobra, postaram się coś wymyślić, z ascetą jeszcze nie miałam do czynienia. To będzie mój pierwszy raz – powiedziała uśmiechając się Yuki.
- Hahaha… - poczujesz się znowu jak dziewica.
- Ale jak mi się uda wywalisz na zbity pysk Mariko!
- Ona przynosi mi niezłe zyski, nie mogę!?
-To niech ona coś wymyśli! – odpowiedziała stanowczo Yuki.
- No dobra, jak ci się uda, to będzie jak chcesz – odpowiedział Takamasa kręcąc głową.


- Panie, przychodzę do ciebie, bo nie wiem co mam robić. Mój mąż był drwalem, zginął przygnieciony drzewem. Dwa dni temu go pochowałam. Mam córeczkę i nie wiem jak mam jej zapewnić byt? Pytałam się wszędzie o jakąkolwiek pracę, ale wszyscy mi odmówili.
- Więc przyszłaś do mnie? – powiedział nieco zdziwiony Noburo.
- Tak, może mi coś doradzisz, wielu ludzi mówi o tobie, że jesteś mądrym człowiekiem? – powiedziała ze łzami w oczach Yuki.
- Wejdź – odpowiedział życzliwym głosem mnich.



- Wiem, że nie powinnam tego robić, ale…
Noburo podał jej miseczkę z jagodami.
- Nie panie, nie mam ochoty na jagody – odpowiedziała zmęczonym głosem.
- Spróbuj.
Wzięła kilka.
- Dawno nie jadłam jagód – powiedziała kosztując.
- Domyślam się – stwierdził Noburo i usiadł na poduszce.
Yuki usiadła koło niego, niewinnie się uśmiechając.
Przysunęła się bliżej. – A może on, wcale nie jest taki święty? – pomyślała i chciała położyć rękę na jego ramieniu.
Noburo wyprzedził ją i pierwszy dotknął jej dłoni.
- Bardzo zimna, widać, że brakuje ci ciepła. Masz piękny uśmiech, twój mąż, musiał cię bardzo kochać.
- Tak, bardzo mnie kochał – odpowiedziała poddenerwowanym tonem.
Poczuła się bardzo nieswojo, cała ta sytuacja bardzo ją usztywniła, siedziała jak na szpilkach, nie mając pomysłu na dalszą rozmowę.
Spojrzał na nią.
Odwróciła wzrok i sięgnęła po jagody.
- Pamiętam jak będąc małym urwisem, zbierałem je w lesie z kolegami. Taki jeden największy dryblas, wymazał mi nimi twarz i strasznie się ze mnie śmiał. Kiedy wróciłem do domu, dostałem od matki w skórę, za ten mój lekko demoniczny wygląd. Nie powiedziałem jak naprawdę było, ale od tego momentu, przestałem lubić jagody i jakiekolwiek słodkości. Minęło kilka lat i wyrósł ze mnie barczysty młodzieniec, najsilniejszy w wiosce. Każdy mi schodził z drogi, bo szybko wpadałem w złość i nie jeden doświadczył siły moich pięści. No i jak to w takich historiach bywa, wszystko się zmieniło, jak poznałem… miała na imię Yoschiko. Mieszkała w sąsiedniej wiosce. Szybko przypadliśmy sobie do gustu, no i została moją żoną. A ja byłem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Wkrótce urodziła nam się córeczka. Niestety, szczęście nietrwało długo. Wojna pomiędzy Tokugawą a Ischidą przerwała tą sielankę. Wioska poszła z dymem, moją żonę z dzieckiem uprowadzono. Do dzisiaj nie wiem, jaki los je spotkał. Pamiętam, że dostałem czymś tępym w tył głowy. Kiedy doszedłem do siebie, wokoło były już tylko zgliszcza. Kilka dni wędrowałem bez celu, nie wiedząc co mam z sobą zrobić. Z jednej strony pragnąłem śmierci, z drugiej coraz bardziej dojrzewała we mnie chęć zemsty. W końcu zaciągnąłem się do armii Tokugawy. Nauczyłem się dobrze władać włócznią i z dziką satysfakcją zatapiałem jej ostrze w wojownikach Ischidy. Po zwycięskiej bitwie pod Sekigaharą, przez kilka tygodni, goniliśmy niedobitki jego armii. Pewnego razu zaskoczyliśmy w lesie, mały oddział. Większość z nich zginęła od strzał. Tych, którzy przetrwali, okrążyliśmy, nie mając zamiaru nikogo oszczędzić. Dopadłem jednego samuraja i chciałem go dźgnąć włócznią, ale zszedł z linii ataku i momentalnie poczułem jego ostrze miecza na swojej szyi. Myślałem, że już po mnie, ale on powiedział spokojnym głosem: Nienawiść cię zaślepia, bądź bardziej uważny. Potem, kilku moich towarzyszy doskoczyło do niego, a on z mieczem w ręku stał i czekał. Myślałem, że zanim zginie położy trupem co naj mniej kilku wojowników, ale nie zrobił nic. Tak po prostu dał się zabić. Strasznie mnie to poruszyło, od tego momentu przestałem szukać zemsty, a zacząłem… wtedy jeszcze nie potrafiłem tego nazwać, ale czułem, że to coś ważniejszego od życia. W oczach tego samuraja było coś niesamowitego, ich spokój przeszywał na wylot, jakimś błyskiem braterstwa.
- Braterstwa? – powtórzyła zaciekawiona Yuki.
- Może tak jak ja, stracił kogoś bliskiego i szukał zemsty. Kiedy dotknął ostrzem mojej szyi, zrozumiał, że…
Nie dokończył, spojrzał na dziewczynę.
Yuki znowu sięgnęła po jagody, jej ręka lekko zadrżała. Przypomniała sobie, że przez tą samą wojnę, nigdy nie poznała ojca, matka zmarła jak miała dziesięć lat. Miała nadzieję, że już nigdy sobie o tym nie przypomni.
- Przepraszam! Ja tak bezmyślnie opowiadam o sobie, a przecież to ty potrzebujesz pomocy – stwierdził lekko zamyślony Naburo.
- Ja… – powiedziała drżącym głosem. – Urodziłam się krótko przed ta wojną. Matka zawsze wspominała ojca jako szlachetnego człowieka, często ze łzami w oczach. Zginął walcząc do końca o nasze życie. Matka uciekła ze mną na rękach, przeżyłyśmy dzięki jego poświęceniu, chociaż niektórzy mówili później, że przeżył i stał się wielkim wojownikiem… przez jakiś czas w to wierzyłam.
- Dobrze, że już tyle czasu minęło od tej strasznej pożogi. Czasem zastanawia mnie, czy ci co zginęli, mogli przeżyć, czy było im to pisane? A ci co przetrwali, mają tutaj jeszcze jakąś misję do spełnienia?
- I jak myślisz?
- Nie wiem, ale żyję tak, jakbym miał w życiu, coś wielkiego do zrobienia.
- Na przykład co?
- Chciałbym sprawić by ktoś powstał z martwych.
- Słucham!?
- Hahaha… wiem, że to trudne, ale warto próbować.
- To niemożliwe – powiedziała Yuki, trochę rozbawiona słowami Naburo.
- Wielu ludzi za życia jest martwych, traktują innych jak martwe przedmioty, wmawiają, że świat jest właśnie taki jak oni go przedstawiają. Gorzki w smaku.
- Tak, to prawda, ale taki już los naiwnych.
- Niestety, ale kto pozna ten słodszy smak życia, będzie już zawsze za nim tęsknił, buntował się, walczył.
- Hm… takie trochę poetyckie, ale…
Noburo spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, ale po chwili jego twarz nabrała powagi.
- Twoja matka musiała być piękną kobietą?
Yuki walczyła z sobą, by się nie rozkleić, kilka łez pociekło jej po policzkach. Była twardą i cwaną kobietą, ale jak przypominała sobie matkę, to zalewała się łzami. Teraz jednak nie mogła. Nigdy przed żadnym mężczyzną nie płakała.
- Przepraszam… to dla ciebie bardzo ciężkie wspomnienia, nie powinienem ich wywoływać.
Nie odezwała się, siedziała spięta, starając się o niczym nie myśleć.
- Wiesz… nie wiem czemu, tyle powiedziałem o sobie, poczułem chyba bratnia duszę – mówiąc to wyciągnął z kieszeni sakiewkę i położył na stoliku.
- Weź to, na kilka dni starczy, a ja postaram ci znaleźć jakąś pracę, znam tu kilku dobrych ludzi, pogadam z nimi.
Spojrzała na niego z przerażeniem. Wiele razy robiła podłe rzeczy i nigdy nic ją nie ruszyło. Teraz było inaczej, poczuła jakąś trudną do określenia więź z tym człowiekiem. Niestety nie była w stanie powiedzieć mu, po co tak naprawdę przyszła. Nie potrafiła wydobyć z siebie słowa, cała się trzęsła i jedyne na co miała ochotę to zapaść się pod ziemię.
- Nie! – krzyknęła i wybiegła z pokoju.
Noburo spojrzał przez okno i zobaczył, jak idzie szybkim krokiem w sobie znanym kierunku. Wzruszył ramionami, usiadł przy stoliku i nalał sobie herbaty.





- Udało się! Parę dni wystarczyło, żeby wieść o twojej wizycie u czcigodnego Noburo, rozeszła się po okolicy – powiedział z zadowoleniem Takamasa.
- Udało – odpowiedział z obojętnością Yuki.
- Niedługo wszyscy zapomną o tym starym durniu. Yamaki powiedział, że wyruszył w góry, bo jego misja została spełniona.
Yuki siedziała zamyślona, nie zwracając uwagi na słowa Takamasy. Było jej żal tego człowieka, nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła coś takiego i nie pocieszała się tym, że ten stan zaraz minie. Widziała teraz przed sobą, jego życzliwe spojrzenie i coś rozwiercało ją od środka. Dojrzewał w niej bunt przed samą sobą, zaczynała czuć do siebie wstręt.
- No dobra jak obiecałem tak zrobię, zaraz pójdę do Mariko – powiedział Takamasa, przerywając to ciężkie milczenie.
- Nie, już mi przeszło, nie rób tego.
- No przecież chciałaś, co z tobą?
- Coś mnie w żołądku mnie kręci.
- O!? wiesz… moja matka mówiła, że na tą dolegliwość, najlepszy jest napar z jagód.
- No co ty powiesz!? – powiedziała, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszała.
- Moja matka była bardzo mądrą kobietą, niestety zginęła podczas tej okrutnej wojny, miałem wtedy dwanaście lat – powiedział odruchowo zaciskając pięści.
- Braterstwo! – krzyknęła Yuki.


Koniec.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16866
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Noburo

#2 Post autor: eka » 22 maja 2022, 17:41

Jak postępować, aby nie być martwym za życia. I czym innych ludzi z czarnych szczelin wyciągać.
Podoba mi się opowiadanie.

:kofe:

Krokus
Posty: 481
Rejestracja: 18 gru 2020, 19:45
Płeć:

Noburo

#3 Post autor: Krokus » 22 maja 2022, 18:14

eka pisze:
22 maja 2022, 17:41
Jak postępować, aby nie być martwym za życia. I czym innych ludzi z czarnych szczelin wyciągać.
Podoba mi się opowiadanie.

:kofe:
Dzięki za komentarz, cieszy mnie że się spodobało.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”