• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Dupny papier, cz.2/4

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Hardy
Posty: 1366
Rejestracja: 06 sie 2017, 14:32
Płeć:

Dupny papier, cz.2/4

#1 Post autor: Hardy » 16 lis 2022, 14:21

cd.
W pierwszej chwili nie wiedziałem, jak zabrać zakup do domu – na mnie zwisała już stara torba fotograficzna. Zamocowałem ją więc na tylnym bagażniku, ale nie było jak doczepić okazyjnie zdobyte, papierowe bogactwo. W końcu przewiesiłem przez ramię girlandę, nawleczoną na szorstki, pakowy sznurek. Próba ruszenia z miejsca nie wypadła źle, „można jechać”. Prawie podśpiewywałem z radości.

Po kilkunastu naciśnięciach na pedały poczułem, że jednak drogocenny naszyjnik papieru przeszkadza – obijał mi kolana, a szorstki sznurek nieprzyjemnie obcierał gołą, spoconą skórę na szyi i barku. Stanąłem i zdjąłem girlandę. „Jak się zabrać”? Nie uśmiechało mi się piesze prowadzenie roweru przez jeszcze ponadtrzykilometrową drogę. W końcu wpadłem na rozwiązanie – pęto papieru podwójnie obwinąłem na kierownicy. Zwisało dość nisko, ale po spróbowaniu jazdy okazało się, że można pedałować; rolki dalej obijały się o kolano, ale przynajmniej sznurek nie obcierał mi szyi.

Dojeżdżałem już do głównego skrzyżowania obok kościoła „Krzyża”, widząc z daleka, że zielone światło sygnalizacji świetlnej pali się od dłuższego czasu. „Cholera, zaraz zmieni się na żółte! Przecież nie będę czekał dwie minuty…” – nacisnąłem na pedały, gwałtownie przyspieszając. „Żółte!’ – ale byłem już pod światłami – „zdążę!”.

…Rozejrzałem się, zaskoczony. „Co ja robię na środku skrzyżowania? Dlaczego siedzę na asfalcie?!”. W pierwszej chwili nie mogłem sobie nic przypomnieć, jakbym miał wycięte z pamięci. „Co jest?! Dlaczego mój rower leży na ziemi? Przecież nigdy go nie rzucam, zawsze opieram o coś…”.

W tym samym momencie tir z gwizdem hamulców i opon przejechał obok mnie prawym pasem do skrętu w prawo. „O cholera! Prawie na mnie najechał! Co jest?!”. To mnie gwałtownie otrzeźwiło. Zaczęło do mnie docierać, że…

W tym momencie podbiegli do mnie jacyś ludzie, pomogli się podnieść. Zachwiałem się. Spojrzałem na nich, ale mroczki w oczach przeszkadzały w widzeniu; potrząśnięcie głową trochę pomogło, mroczki zaczęły znikać. Dopiero teraz, podtrzymywany, rozglądnąłem się wokół – widok był niecodzienny. Z czterech stron skrzyżowania stały samochody, dwa z nich, na pasach poprzecznego skrzyżowania, znalazły się blisko mnie, na samym środku. Tir, który mnie minął, też blokował skrzyżowanie, a dźwięki klaksonów wwiercały się w uszy.

Dopiero teraz poczułem ból głowy i prawego ramienia. „O cholera! Wywaliłem się… ale o co walnąłem? Nic nie pamiętam…”.

– Żyjesz, chłopie? – To jeden z podtrzymujących spojrzał mi prosto w oczy. – Zejdźmy z jezdni. Możesz chodzić?

Poruszyłem nogami; na szczęście nic nie zabolało. Kiwnąłem potwierdzająco głową i przy pomocy dwóch mężczyzn znalazłem się na chodniku. Ktoś przyciągnął mój rower, inny doniósł torbę fotograficzną z urwanym paskiem. Rzut oka uspokoił mnie – girlanda papieru dalej była przywiązana do kierownicy roweru. „Uff, nikt się nie połakomił. Na szczęście dużo ludzi”.

– Jak się czujesz? Wezwać pogotowie? – To ten sam uczynny mężczyzna pomógł mi usiąść na trawniku.

– Co mi się stało? – zapytałem, jednocześnie odruchowo ściskając zdrową ręką prawą skroń. Głowa ćmiła mi bólem. Na szczęście samochody ponownie ruszyły i przestały przeraźliwie trąbić.

– Nic, chłopie, nie pamiętasz? – Drugi z mężczyzn nachylił się nade mną. – Ważne, że żyjesz.

– Pamiętam… – Poruszyłem prawym ramieniem. Bolało, ale znośnie. Ręka chyba nie była złamana, chociaż nie dała się podnieść zbyt wysoko. – Pamiętam, że przyspieszyłem, aby zdążyć przed czerwonym i nic więcej.

– Nic?! Naprawdę nic?! – Pierwszy z przechodniów rozszerzył oczy w zdumieniu. – Stałem na chodniku, jak pędziłeś. Nagle twój rower jakby uderzył w betonową przeszkodę. Dosłownie stanął w miejscu, a ty wyleciałeś jak z katapulty, aż na sam środek skrzyżowania. – Pokiwał głową. – Miałeś, chłopie, cholerne szczęście, bo za tobą tir też chciał zdążyć. Ledwie wyminął. Chłopie, byłeś o włos od śmierci!
---
cdn.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”