• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Krwawy dzień, noc, dzień.

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
żebro
Posty: 102
Rejestracja: 25 lut 2016, 13:17

Krwawy dzień, noc, dzień.

#1 Post autor: żebro » 21 gru 2022, 01:09

Gdy rozległy się pierwsze strzały, to drżenie szyb podobno rozchodziło się po całej okolicy, i ten właśnie dygot to coś czego nie było wcześniej, a do czego człowiek musiał się w jakiś na swój niepowtarzalny sposób przyzwyczaić.
Czy przyzwyczaić, to dobra nazwa dla rzeczy tak nierealnych, a jednak powtarzających się nie tyle cyklicznie, co co pewien odstęp? Z pewnością złym określeniem byłoby pogodzić.
Życie dzieliło się na próby udawania normalnego życia i strzały, życie - nieżycie, do tego stopnia, że wyczuwając zbliżające się trzęsienie zaczynało się palić fajkę, parzyć herbatę, albo zamiatać ganek przed domem, albo jeszcze rzuć miętówki. Wszystko, co jak haczyk trzymało w tej pozornej normalności, jaka kiedyś była.
Małe pokłady zabierały swoich pasażerów i jak dymki unosiły się w powietrzu, żeby za chwilę rozproszone zniknąć.
Za pierwszym razem sporo osób, chodź osobno poczekało, aż to wszystko ucichnie i bliżej zmierzchu pobiegło na wzgórze w gęstwinie lasu, żeby spojrzeć w źrenice przeznaczenia i każda z nich była nieruchoma. Nieruchoma i nieobecna, o tęczówkach mieniących się dwoma kolorami. Niebieskiego i brązu.
Wzgórze wchłaniało krew jak wata, ulatniający się oddech jak ogień potrzebujący powietrza, a skrzypiące pod butami liście i klucze kaczek grały ostatni marsz, choć to nie był koniec, ani nawet początek.

Kilka dni wcześniej, może być dwa tygodnie, bądź miesiąc przyszły listy do kilku wybranych przez przekleństwo mieszkańców.
Przychodziły zazwyczaj nocą, ukryte na spodzie wozu, zawinięte w starą gazetę o nazwie "Goniec Warszawski" (zabawne, bo byli i tacy którzy twierdzili, że nie ma już stolicy), trzymane w zziębniętych rękach, ogrzewane głodnym oddechem, zaklejone pieczęcią pierścienia oficjeli Armii i zawsze zanim je otworzono trzeba było najpierw nakarmić i ogrzać posłańca, o ile ten miał czas.

"W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej... "

Zawsze przed otwarciem kopert recytował przysięgę, przenosił myśli do dnia kiedy z przyjaciółmi stali w szeregu na baczność i z dumą mogli na głos wyrecytować te słowa po raz pierwszy. Choć kilku z nich oddało za nie życie, to w jego jego myślach byli wciąż żywi. Bywało, że zostawał z nimi na dłużej. Szedł z nimi do knajpy i siadali zawsze przy tym samym stoliku. Grali w tysiąca cały wieczór rozmawiając przy tym o dziewczynach, popijając po kieliszeczku spirytusu i zagryzając partię zimną galaretą.

"...będę bezwzględnie posłuszny..."

Pierwsza, druga, trzecia pieczęć. Na dwie z nich sam czekał i zastanawiał się, kiedy przyjdą. Przyłożył do nich rękę, a teraz wykona polecenie.
"W imieniu Polski Podziemnej jesteś skazany na śmierć..." - to zdanie wypowiedział na głos już kilka razy i za każdym miało inną twarz, czasem otwierało usta żeby coś odpowiedzieć, ale nigdy nie czekał, żeby to usłyszeć. W imieniu Polski Podziemnej nigdy nie strzelano w tył głowy i zawsze po przeczytaniu rozkazu. W imieniu Polski Podziemnej, to brak własnego. Zwłaszcza, kiedy budzisz się mając przed oczyma milczącą twarz wyroków.

Raz wziął inny pistolet. Mniejszy. Taki, którego w dzień nie widać pod kurtką i poszedł na coś, co zwykli nazywać "akcją".
Wybrał poranek, żeby móc spotkać samego gospodarza obrządzającego podwórko. Spotkał go przed domem karmiącego kury i ten uśmiechnął się na jego widok witając skinieniem głowy. Znali się jeszcze z innej rzeczywistości, dlatego tak beztrosko zaprosił go do środka.
Przeczytał wyrok i strzelił patrząc mu w oczy, a on zamiast osunąć się na podłogę klęknął. Z jego czoła spływała szeroka smuga krwi, poszarpana skóra odsłaniała coś białego ale nic poza tym.
- Błagam cię nie zabijaj mnie... - usłyszał głos rozchodzący się po izbie jak echo i strzelił znów, tym razem skutecznie.
"Boże jedyny! Kurwa! Już nigdy nie wezmę tego pistoletu."
Pierwszy raz przydarzyło mu się coś takiego i pierwszy raz od nie wie jakiego czasu wrócił do domu, odkręcił bimber, trochę wylał na ręce żeby je obmyć, a resztę butelki wypił upijając się w trupa.

Koperty które tym razem dostał, to formalne potwierdzenie planu, jaki powstał po uwięzieniu dwóch żołnierzy Armii Krajowej w siedzibie gestapo. Uwolnienie więźniów podczas transportu do zamku w Lublinie i zabicie gestapowca, odpowiadającego za ten występek. Porwanie się z motyką na słońce, z szablą na czołgi, ze strachem w gardle można nauczyć się oddychać.
Najpierw uwolniono żołnierzy. Długo czekali ukrywając się przy drodze w jednej ze wsi i postanowili zrobić wartę, tak żeby móc na zmianę odpocząć. Zostało ich trzech, kiedy pojawił się transport i Niemcy oddali więźniów, więc ta akcja odbyła się gładko.
Nic nie spodziewającego się gestapowca zabili w kawiarni. Najpierw wysłano tam chłopca po cukierki. Miał tam wejść, sprawdzić czy siedzą tam mężczyźni w niemieckich mundurach i wyjść. Siedzieli.
Weszli tam we dwóch i kiedy pistolet jednego z nich nie chciał odpalić, to drugi wyciągnął swój i zza pleców pierwszego strzelił.
Za uwolnienie żołnierzy Armii Krajowej wyrżnięto całą wieś, starców, kobiety i dzieci,
a za zabicie Niemca ludzi w mieście wywlekano z domów, opluwano, bito, wywożono, więziono, zabijano na środku ulicy.

Oddać życie za ojczyznę, to oznaczało, wciąż widzieć te jakby na wpół wystraszone, na wpół śpiące buzie za każdym razem, gdy się przymyka oczy.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”