• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Chuck Norris

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Bernierdh
Posty: 168
Rejestracja: 22 sty 2015, 15:36

Chuck Norris

#1 Post autor: Bernierdh » 19 mar 2023, 22:24

Gdy podeszwy Kacperka zetknęły się z deską, głowa Chucka Norrisa zrobiła się może ciut czerwieńsza, jego nalany polik odrobinę się spłaszczył, ale to by w sumie było na tyle. Skok nie zaburzył nawet przeciągłego chrapnięcia, które wydobyło się z nozdrzy żula.
– No bo ty chuja ważysz – rzucił Kula, nie bez racji. – Jak ja spadnę to zabiję.
– Jak ty spadniesz to mu łeb pęknie, kurwa, jak bańka – potwierdził Wozak i wszyscy zaśmialiśmy się, w głowie mając obraz soczystej, karmazynowej eksplozji.
Pamiętam, że Kaśka spojrzała wtedy na mnie i przewróciła oczami, jakby porozumiewawczo, stawiając pewną granicę między nami a całą resztą. My jesteśmy mądrzy i rozumiemy absurd sytuacji; oni są małpami w zoo, skaczącymi po głowie wąsatego pijaka. Dziwnie było mi z tą intymnością, gdy tak patrzyliśmy sobie w oczy wśród śmiechów. Chciałem uciec od tej niezręcznej chwili, ale też nie miałem jakoś ochoty brać udziału w torturach.
– No to dajesz – powiedziałem, zapraszając Kulę gestem dłoni na deskę. Wozak przytrzymał ją, by nie zsunęła się ze skroni Norrisa, a grubasek wdrapał się na murek (mniej więcej metrowej wysokości). Potuptał chwilę w miejscu, niczym bokser na moment przed gongiem.
W tym czasie Kacperek włożył na łeb obdrapany kapelusz, który leżał w pobliżu menela. My byśmy się nie odważyli, pewni, że mieszkają tam wszy, ale Kacperek i tak był łysy, więc nie miał zbyt wiele do stracenia. Utonął w nakryciu głowy, tak że tylko szczerbaty uśmiech wyglądał spod ronda.
Gdy Kula zeskoczył na deskę, twarz Chucka zrobiła się purpurowa, jakby niewyobrażalnie się wkurzył, ale nie dostrzegliśmy żadnego innego sygnału, że odzyskał świadomość. Odrobina chrapliwego bełkotu, która wydobyła się z jego ust, wskazywała jednak, że nie umarł.
Nagle w naszych uszach zadzwonił przeraźliwy krzyk.
– A co wy tu, kurwa, robicie?!
Nauczeni doświadczeniem popędziliśmy natychmiast do jednej z czterech klatek schodowych w naszej kamienicy. Przepychając się między sobą i niemal taranując nawzajem, dotarliśmy na półpiętro, skąd mogliśmy oglądać przez okno scenę, która rozgrywała się na podwórku.
Pewna pani w średnim wieku (której nie kojarzyłem z wyglądu, więc pewnie nie mieszkała w okolicy) wkroczyła na nie pewnym, stanowczym krokiem. Spojrzała na Chucka Norrisa i pokręciła ze smutkiem głową. Zdjęła deskę z jego głowy, a twarz zakryła leżącym nieopodal kapeluszem (musiał zsunąć się z głowy Kacperka w trakcie ewakuacji). Po wszystkim spojrzała w naszym kierunku i choć schowaliśmy się błyskawicznie, z pewnością dostrzegła naszą obecność.
– Pojebało was, gówniarze?! – krzyknęła. – Chcieliście go, kurwa, zabić?!
W jej głosie nie było gniewu. Tylko smutek. I może rozczarowanie.
– Czy wy wiecie, co mogło się stać? Czy wy, kurwa, mózgów nie macie? – kontynuowała, kierując wzrok na naszą deskę. Wtedy tego nie widziałem, ale gdy później przechodziłem obok, dostrzegłem na niej delikatną smugę krwi. Pewnie od startej skóry Chucka. – Nie może tak być, żebyście takie rzeczy... Wołajcie po ojców albo będę dzwonić na policję!
– Niech dzwoni. – Kula prychnął. – Akurat się kurwy boję.
I miał rację. Żadne z nas się nie bało. Cała ta sytuacja wydała nam się raczej zabawna, dostarczyła kroplę adrenaliny, ale ani odrobiny strachu. Może gdyby ta kobieta nas znała i poszła po naszych rodziców – wtedy rzeczywiście mogłoby nieco zaboleć. Ale była obca, więc musiało nam się upiec. Jedyne co mogła zrobić, to troszkę sobie pokrzyczeć.
Stała tam jeszcze długo, krążąc po podwórku i wymachując niebieską Nokią 3310, jakby widok telefonu miał nas przekonać, że naprawdę zadzwoni na psy. Wiedzieliśmy, że gdyby to zrobiła, policjanci zabiliby ją śmiechem. Akurat będą ganiać dzieciaki po klatce schodowej, zwłaszcza gdy ofiarą jest cuchnący pijak, który zasnął pod murkiem. Co najwyżej zabraliby Chucka na izbę wytrzeźwień, wściekli, że muszą zajmować się podobną pierdołą.
Gdy tak siedzieliśmy i czekaliśmy, aż bohaterska pani zdecyduje się wreszcie odpuścić, Kacperek poszedł do domu po jajka. Bał się nieco, że matka się wkurwi, ale w sumie śmiesznie byłoby porzucać w to irytujące babsko. Wozak był bardzo chętny i natychmiast sięgnął po jedno. Ja niezbyt chciałem brać w tym udział. I nie musiałem, bo Kaśka pociągnęła mnie za rękę w stronę piwnic.

***

Tuż za naszą kamienicą rozciągała się niezwykle długa, szeroka jezdnia, po której każdy samochód pędził, jakby gonił go sam szatan. Pojazdy migały przed oczami, błyszcząc przeróżnymi kolorami karoserii, a dźwięk nie nadążał za ich prędkością i zostawał na chwilę, bucząc nam w uszach. My zaś staliśmy na skromnym, zaniedbanym trawniku i przyglądaliśmy się niewyraźnemu obrazowi, który można było dojrzeć po drugiej stronie ulicy.
Kilka powykręcanych drzew, wypuszczających co najwyżej parę kruchych, samotnych liści. Niewielkie wzgórze porośnięte rzadką trawą. Oraz dom, czy raczej domek, zbity z desek, na pierwszy rzut oka przypominający dawno porzuconą ruinę. Jednak wystarczyło popatrzeć na niego odrobinę dłużej, by dostrzec bijące z niego dziwne ciepło. A w zimę dało się zauważyć nawet pomarańczowe światło, migające w oknie pozbawionym szyby. Z dziurawego dachu wydobywał się czasami dym.
Zawsze byliśmy ciekawi, kto tam mieszka. Nigdy nie odważyliśmy się sprawdzić.
– Jutro wyjeżdżam – powiedziała Kaśka po długiej, krępującej ciszy. – Matka ma dość tego skurwiela, wczoraj mało łba jej nie rozbił. Jeśli on pójdzie łaskawie do pracy, to ja nie idę do szkoły. Zbieramy rzeczy i wynosimy się do babci. Mama złożyła już o rozwód.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc milczałem. W głębi duszy miałem nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, a jej pieprzony ojczym zostanie sam jak palec i zachla się z rozpaczy na śmierć. Ale nie chciałem się z nią żegnać. I nie potrafiłem jej w żaden sposób pocieszyć.
– Nie wiem, czy się jeszcze spotkamy – kontynuowała. – Raczej nie będziemy chciały tu wracać, niech skurwiel sam sobie gnije w tej jebanej kamienicy. Szkoda, że nie możesz pojechać ze mną.
– Jak zostawisz mi adres, to napiszę ci list – wymamrotałem. – Może dorobię się telefonu, to zadzwonię i powiem, czy ta gnida już zdechła. Jakoś to będzie.
– Jasne. – Uśmiechnęła się smutno. – Zobaczymy się, jak wyrośniemy z tego gówna.
Nie potrafiłem zdobyć się na odwagę, by odwrócić głowę w jej stronę. Było mi wstyd, było mi smutno, było mi bardzo, bardzo dziwnie i chciałem już wrócić do domu.
Ale jeszcze bardziej chciałem przebiec wreszcie tę cholerną ulicę i spojrzeć na swój dom z daleka, tak jak astronauci patrzą na Ziemię z Księżyca. Zostawić go minuty, godziny świetlne za sobą i wrócić dopiero wtedy, gdy poczuję się na to gotowy. Zajrzeć do drewnianego domku przez przegniłe, zbutwiałe okno i wchłonąć policzkami odrobinę jego dziwnego ciepła.
Wiedziałem jednak, że gdy tylko wyciągnę rękę poza bezpieczny obszar trawnika, jakiś pędzący samochód utnie mi ją, niczym żyletka, zapierdalająca z prędkością dźwięku.
Kaśka podeszła do jezdni. Jedno z aut minęło ją tak blisko, że wszystkie włosy stanęły jej dęba, a dłonie niepewnie zadrżały. Ale nie cofnęła się choćby o centymetr. To był taki jej rytuał, podchodziła do krawędzi za każdym razem, gdy odwiedzaliśmy to miejsce. Może dla odrobiny adrenaliny, a może żeby przekonać się, czy tym razem odważy się zrobić jeszcze jeden krok.

***

Następnego ranka w naszej kamienicy miał miejsce wybuch gazu. Gdy wróciłem ze szkoły, w budynku zionęła ogromna dziura, wszyscy zostali ewakuowani, bo przedwojennej budowli groziło zawalenie. Pamiętam, że się nie bałem. Co najwyżej byłem nieco skołowany, być może nawet rozbawiony całą sytuacją. Z Kulą robiliśmy sobie z niej żarty.
Później dowiedziałem się, że zginęły tylko trzy osoby. Kaśka, jej mama oraz Chuck Norris, którego mieszkanie piętro niżej okazało się epicentrum wybuchu. Kilka lokali zostało poważnie zniszczonych, strażacy pomagali wydobyć z nich najpotrzebniejsze rzeczy. Pamiętam, że moja mama płakała, ale ojciec mówił, że przecież teraz szybciej dostaniemy nowe mieszkanie. Normalnie czekalibyśmy na nie latami, teraz przeprowadzimy się niemal natychmiast.
I tak się stało. Gdy odjeżdżaliśmy polonezem mojego wujka, widziałem przez okno ojczyma Kaśki, tę jebaną gnidę. Siedział na podwórku, dupskiem na ziemi, z butelką piwa w dłoni. Kurtkę miał całą w pyle, powieki czerwone i opuchnięte. Szybko odwróciłem wzrok.
Nigdy już nie spotkałem Kuli, Wozaka ani Kacperka. Dostaliśmy mieszkania w różnych dzielnicach, poszliśmy do innych szkół. Wiele lat później popisaliśmy nieco na Naszej Klasie. Dzięki temu wiem, że życie ułożyło im się całkiem nieźle. Z przyjemnością wspominaliśmy czasy dzieciństwa, choć nie rozmawialiśmy o Kaśce ani o Chucku. Jakoś tak nie wypadało.
Nigdy też nie wróciłem w rodzinne strony. Nie odwiedziłem grobu przyjaciółki, nie zajrzałem też przez przegniłe okno starego, drewnianego domku. Tożsamość jego mieszkańców na zawsze pozostała tajemnicą, przyprawioną odrobiną magii.

7.11.2019
"Włóż siano do jabłka i zjedz jakąś świeczkę" - T.S.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16866
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Chuck Norris

#2 Post autor: eka » 20 mar 2023, 17:06

Mega! Ale to już norma u Ciebie, prawdopodobnie nie umiesz pisać źle, nijako, słabo.
Bardzo się cieszę z możliwości poczytania, mam nadzieję, że opublikujesz kolejne opka.
Już nie mogę się doczekać.

Spojrzałam na datę. I dobrze, bo czytając sądziłam, iż zainspirowały Cię niedawne, dramatyczne pobicia młodych ludzi.
Hejt netowy się nasila, fizyczna agresja rówieśnicza wciąż rośnie. Zresztą w innych grupach jest podobnie.
Wojna na Ukrainie pokazała jak łatwo można zamienić się w bestię.

Ty pokazujesz jaka naturalna ta przemiana na przykładzie pijaczka i chłopaków z kamienicy.
Kamienica jak rzucanie kamieniem, tu w postaci dręczenia Chucka.
Zachodzę w głowę, czemu agresja jest atrakcyjna.
Czego zabrakło w wychowaniu?
A może wzory nie takie?
I czy wszyscy przeszliśmy etap bycia agresorem?
Szympansy też potrafią "bezinteresownie" znęcać się nad członkiem stada.
W geny to mamy wpisane?
No ale przecież tysiące lat kultury winne zadziałać.
Wzmacniamy się w grupie, atakując innego, tego spoza naszego kręgu, naszego łowiska?

Śmierć Kaśki i tytułowego bohatera wpisuje magię, a może sugestię narratora, że wybuch mógł spowodować Norris, zatem słusznie był maltretowany. A Kaśka i jej mama - ofiary przemocy - czym zawiniły?

I ten domek po drugiej stronie szerokiej, hałaśliwej jezdni. Ciepło bijące od niego. Jakby symbol starego dobra, odchodzącego świata bez autostrad, kamienic, patologii.

Bardzo się cieszę, że się pojawiłeś.
:kofe:

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16866
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Chuck Norris

#3 Post autor: eka » 20 mar 2023, 17:15

Bernierdh pisze:
19 mar 2023, 22:24
Pamiętam, że moja mama płakała, ale ojciec mówił, że przecież teraz szybciej dostaniemy nowe mieszkanie. Normalnie czekalibyśmy na nie latami, teraz przeprowadzimy się niemal natychmiast.
I jeszcze złożenie ofiary. Los tego potrzebuje.

Awatar użytkownika
Bernierdh
Posty: 168
Rejestracja: 22 sty 2015, 15:36

Chuck Norris

#4 Post autor: Bernierdh » 22 mar 2023, 23:54

Dziękuję! :rosa:

Dawno mnie nie było, doceniam ogromnie, że mnie pamiętasz. Sam nie wiem, czemu to opowiadanie poleżało na dysku tak długo, zanim się nim podzieliłem.

Do napisania tego tekstu zainspirowało mnie zdarzenie, którego świadkiem byłem w dzieciństwie i które wyjątkowo mocno zapisało mi się w pamięci. To przerażające, że napisany dawno i do tego osadzony w moich wspomnieniach, tak zgrał się z aktualną rzeczywistością.

Pozdrawiam Cię bardzo ciepło.
"Włóż siano do jabłka i zjedz jakąś świeczkę" - T.S.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16866
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Chuck Norris

#5 Post autor: eka » 24 mar 2023, 16:18

Banał. Nigdy nie wyzbędziemy się zła.

Pozdrawiam serdecznie Mistrza.
:)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”