• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Smród

Opowieści pisane prozą - nie powieści
Wiadomość
Autor
szczepantrzeszcz
Posty: 554
Rejestracja: 28 lis 2016, 22:03

Smród

#11 Post autor: szczepantrzeszcz » 29 lip 2018, 21:15

Nie, nie Stefan. Stefan, który wcześniej ciężko zapił, tak samo jak Poeta, złapał rotawirusa i skończy pod kroplówką. Oj Szczepan, narobiłeś bigosu! Ale nie będę wyjaśniał. Poniżej krótki epizod (trochę niesmaczny, więc nie chciałem początkowo wrzucać), który być może da jakiś bakgrałnd do wydarzeń z przychodni.

Schodził w dół, ostrożnie, krok za krokiem. Łatwo nie było. Mgła spowiła świat, mgła spowiła myśli. Przez chwilę zastanawiał się, co sprawiało, że w ogóle potrafił utrzymać równowagę. Dopiero po głębszej rozkminie doszedł do wniosku, że tym czymś była poręcz schodów. Rozkmina zmęczyła go nieziemsko. Uznał, jak zwykle w takich przypadkach, że na dzisiaj wystarczy. Postąpił jeszcze kilka kroków i chcąc nie chcąc musiał stwierdzić, że był w błędzie. "Dzisiaj" dopiero co się zaczęło — zegar pokazywał jedenastą — a wszystko wskazywało, że jednak "nie wystarczy".

Na schodach leżały zwłoki.

Stefan, chłop wieki, jak dąb, spoglądał w sufit szklanymi oczami. Odruchowo spróbował popatrzeć na zwłoki okiem Poety, ale charakterystyczny ból z tyłu głowy przypomniał mu brutalnie, że przez najbliższe kilka godzin nie powinien spoglądać okiem Poety. Nadmiar trunków (pomijając niejasne znaczenie słowa "nadmiar") zawsze sprawiał, że jego percepcja zamieniała się w byt całkowicie niezależny i transcendentny... i zawsze bolała przy tym głowa. Szkoda, spoglądanie na Stefana okiem Poety skutkowało zwykle szeregiem ciekawych odkryć. Przedwczoraj na przykład spojrzał i od razu wiedział, że facet pokłóci się ze starym, założy podkoszulek na lewą stronę oraz, że w dniu następnym zda egzamin z filozofii. To pierwsze stanowiło normę — Stefan często kłócił się ze swoim ojcem. To drugie odbiegało od normy — Stefan, świadom jakie wrażenie robi na dziewczynach, starał się wyglądać elegancko, bo wtedy wrażenie sprawiało mu większą satysfakcję. To trzecie przekraczało możliwości pojmowania Poety. Stefan w pierwszym terminie nie miał prawa zdać egzaminu z filozofii. Poeta przedwczoraj niczego Stefanowi nie powiedział. Nigdy i nikomu nie mówił tego, co dostrzegał okiem Poety. Takie mówienie zawsze kończyło się źle, a zachowanie tajemnicy i tak nie zmieniło faktu, że Stefan, w przeciwieństwie do pozostałych uczestników wczorajszej imprezy, egzamin zdał.

Usiadł. Usiłował dojść do jakichś konstruktywnych wniosków — ostatecznie na schodach leżały zwłoki. Kiedy doszedł do wniosków, jak również uznał, że są konstruktywne, zebrał się w sobie i zawołał:

— Wantuła!

Chciał zawołać gromko i zdecydowanie — ostatecznie na schodach leżały zwłoki — jednak z przepitej gardzieli wydobył szept zaledwie, ułamek tej energii z którą śpiewali wczoraj "Sałdatiszki", "Ore, ore..." i wszystkie pozostałe standardy, jakie się śpiewa, kiedy życie w swej przewrotności zaczyna wyglądać lekko, łatwo i przyjemnie.

— Wantuła! — Za drugim razem wyszło jeszcze gorzej, ale w pokoju na piętrze dał się słyszeć jakiś ruch. Tadzio Wantulewicz, zwany Wantułą, usłyszał, jęknął i, co najważniejsze, dał znak życia.

— Musisz się tak drzeć!? — Głos kumpla brzmiał równie kiepsko.

— Rusz dupę! Trzeba przenieść Stefana do pokoju.

— O rany... — Charakterystyczny brak entuzjazmu nakazywał uzbroić się w cierpliwość.

Poeta uzbroił się w cierpliwość. Ostatecznie był Poetą i powinien umieć uzbrajać się w cierpliwość, zwłaszcza wtedy, kiedy świat w swoim irracjonalnym dążeniu do nikąd stawał obserwatorowi okoniem, skazując na niepowodzenie jakiekolwiek próby zrozumienia zasad rządzących burdelem, który powszechnie nazywano rzeczywistością.

— O rany... — powtórzył Wantuła, kiedy razem z Ciumakiem stanęli nad zwłokami Stefana.

— No dobra. — Poeta tonem głosu starał się bagatelizować kłopoty. — Ty go złap za nogi, będziesz niósł od przodu, a ty — zwrócił się do Jasia Ciumaka — pod pachami. Będziesz niósł od tyłu.

Umiarkowanie inteligentna twarz Wantuły pod wpływem myślowej fatygi zmieniła kolor z brudnobiałej na skrajniebladoróżową. Analizował. Po pewnym czasie uznał, że problem stanowi niesprawiedliwy podział zadań.

— No zaraz, Ja będę niósł, Ciumak będzie niósł...

— A kto ciebie będzie niósł, jak zaraz w papę dostaniesz? — Ciumak przeanalizował szybciej i zwrócił się do Poety bezpośrednio, od razu przedstawiając problem we właściwym świetle.

— Ja wam otworzę drzwi. — Twardy ton głosu kierującego akcją nie pozostawiał złudzeń, że w promieniu trzech metrów jest jedyną osobą, która kontroluje przebieg wydarzeń.

Ciumak i Wantuła z ogromnym wysiłkiem podnieśli stukilowe cielsko. Jęczeli dojmująco (Poecie mało serce nie pękło), ale krok za krokiem zaczęli się przesuwać w stronę salonu. Był to dopiero początek problemów. W przedpokoju zwłoki najpierw się porzygały, a potem ni z tego ni z owego zaczęły strasznie wygrażać generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu, pani dziekan wydziału chemii i jakiejś dziewczynie, zapewne studentce archeologii Wandzi, jednak w tej ostatnie kwestii nie byli zbyt pewni.

Poeta otarł pot z czoła. Bełkoczące półzwłoki Stefana nie wyglądały korzystnie. Żaden z nich nie wyglądał korzystnie. Ostatniej nocy letniskowy domek państwa Wolniewiczów przeżył trudne chwile. Konsekwencje zdania egzaminu z filozofii w pierwszym terminie okazały się tak samo ciężkim przeżyciem, jak oblanie egzaminu. Opadł na fotel. Nie potrafił przypomnieć sobie, co tak naprawdę wydarzyło się wczoraj, bo że coś się wydarzyło, był pewien. Był również pewien, że to coś powinno go zaniepokoić.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16787
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Smród

#12 Post autor: eka » 30 lip 2018, 20:30

No to wszystko jasne:)
Pewnie to Stefanowe samotne siedzenie na ławeczce mnie zwiodło. A nie powinno, kwestia prowadzenia narracji, ale jak się zafiksuję na czymś, trudno mi z błędu wyjść.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”