• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Pajęczyce cz.I

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Krokus
Posty: 481
Rejestracja: 18 gru 2020, 19:45
Płeć:

Pajęczyce cz.I

#1 Post autor: Krokus » 11 lut 2024, 12:00

No, witam – powiedziała młoda kobieta, spoglądając na zegarek.
- Sorry za spóźnienie, ale duże korki na ulicach – odpowiedział mężczyzna w białej koszuli, dosiadając się do stolika.
- Okej, przejdźmy do rzeczy, o kogo chodzi tym razem? – spojrzała na niego, lekko zmęczonym wzrokiem.
Mężczyzna zobaczył kelnerkę, idącą w kierunku stolika.
- Nie wiem, czy knajpa to dobry pomysł, do ugadania takich interesów?
- Boisz się, że ktoś nas może podsłuchać? – Uśmiechnęła się drwiąco i przechyliła szklankę, robiąc małego łyka.
- Małe piwo – powiedział mężczyzna do kelnerki, tamta skinęła głową i poszła w kierunku baru.
- No więc? – Ponowiła pytanie.
- To jeden z nas, chce się oderwać i stworzyć nam konkurencję, ma już kilku ludzi za sobą. Szef nie chce go tak po prostu odstrzelić, by nie wywołać wewnętrznej walki. Chce by to wyglądało, jak nieszczęśliwy wypadek, albo…?
- Jak to jeden z was, to raczej nie powinno być problemu, daj mi jego namiary, co lubi, czego nie, żonaty, czy gej?
- Nie, nie żonaty, ale lubi kobiety, często romansuje i chodzi na dziwki.
- No to zaliczka dzisiaj, to znaczy dwadzieścia tysięcy, reszta, jak będzie po wszystkim.
- Okej.
- No to, na razie – wstała od stolika, podając mu rękę.
- Idziesz już, kelnerka jeszcze nie przyniosła mi piwa – powiedział ze zdziwieniem.
- No, a bałeś się, że to niebezpieczne miejsce, do takich interesów, a tymczasem już po wszystkim, facet jest martwy, tylko jeszcze o tym nie wie. – Uśmiechnęła się i poszła, w stronę drzwi.



Obserwowała go około godziny, siedział z dwiema panienkami, popijali sobie drinki, co chwilę się z czegoś śmiejąc. Zapewne on, opowiadał im jakieś dowcipy, a one śmiały się nie ważene czy były śmieszne czy nie, były z jego cyrku, więc musiał być zabawny. W pewnym momencie jakiś facet w kraciastej marynarce, podszedł do nich i coś im powiedział. Dziewczyny dopiły drinki, podniosły się z foteli, Lolo, lekko klepnął obie w pośladki, a one z lekkim uśmiechem ruszyły za facetem w kraciastej marynarce. Po chwili sam również się podniósł i ruszył, w sobie znanym kierunku.
Na ten moment czekała.

- Oj! Najmocniej pana przepraszam – powiedziała, niechcący oblewając go drinkiem.
- Nic nie szkodzi – Uśmiechnął się, sięgając do kieszeni po chusteczkę. – Ja też pani nie zauważyłem. Chwilowe rozkojarzenie. – Niezła dupa. – pomyślał. Blondyna z dużym dekoltem, w czarnej, krótkiej sukience. Wyglądała zjawiskowo, usta w kolorze wiśni, matowe, bez prowokującego błyszczka i te oczy… granatowe, głębokie, trochę niepokojące, jak morze przed sztormem.
- Zapewne tak jak ja, ma pan dużo pracy. Czasem muszę trochę odetchnąć, wypić ze dwa drinki, by móc wrócić na swoje tory – stwierdziła, czując, że wpadła mu w oko.
- To może da się pani zaprosić do stolika. Moje towarzystwo już sobie poszło. Ja też miałem iść, ale chętnie bym z panią porozmawiał. – Nie mógł oderwać od niej wzroku, miał nadzieję, że da się skusić.
Zrobiła trochę speszoną minę, po chwili powiedziała:
- Okej.
- A czym się pani zajmuje, jeśli mogę spytać?
- Pracuję w dziale księgowości, w firmie Amazon, cały czas tylko papiery, papiery i papiery… - odpowiedziała, dalej grając lekko speszoną dzierlatkę.
- Hm… no tak, wiem coś o tym, jestem właścicielem hurtowni stali, też mam do czynienia z papierami.
- O!? to chyba dochodowy interes? – Udała zainteresowanie.
- Nie narzekam, ale może nie mówmy o tym, w końcu przyszliśmy tutaj, by od tego odetchnąć.
- Racja – podniosła do góry drinka, mówiąc – Zdrowie.
- Zdrowie! – stuknął się szklanką, po czym przedstawił się:
- Karol.
- Agnieszka – odpowiedziała już pewnym głosem, po czym zrobiła głębokiego łyka.
- Podoba mi się to imię – Spojrzał na nią z lekką pożądliwością i poprosił kelnerkę o kolejne drinki.
Dziewczyna zauważyła to i z lekkim uśmiechem, kontynuowała rozmowę.
- Kiedyś sprawdziłam co oznacza imię Agnieszka i okazało się, że to z greckiego „ owieczka” w znaczeniu „ niewinna”.
- O!? To bardzo ciekawe, chociaż muszę przyznać, że z wyglądu, nie wyglądasz na taką niewinną, raczej…
- Raczej… - powtórzyła z ironicznym uśmieszkiem.
- No właśnie, te oczy… taka wciągająca głębia.
- Hahaha… no nie mogę, nikt mnie jeszcze tak nie określił. Jest w tym pewna zagadka, niepokój?
- Tak, zdecydowanie, tak – powiedział, kładąc dłoń na jej kolanie.
Uśmiechnęła się, nie reagując.
- Wiesz… jak zaczynam mieć przyjemność, z czucia obcego dotyku, to znaczy, że alkohol zaczyna robić swoje. Lepiej będzie jak zamówię taksówkę i wrócę do domu.
- Fajnie się rozmawia, szkoda by było tak szybko kończyć, dobrze zapowiadającą się noc – powiedział z lekka obawą w głosie. Dawno nikt na nim nie zrobił takiego wrażenia. Pragnął jej i miał nadzieje, że zanurzy się w granatowej głębi, jej zniewalających oczu.
- Cóż… - Udała lekkie zmieszanie. – Lubię takie przypadkowe przygody, fajnie by było poznać się bliżej, ale…
- To cudownie – wszedł jej w zdanie. - Nie kończmy tak, tej dobrze zapowiadającej się nocy, może pojedziemy do mnie?
- Hm… okej, tylko musisz wiedzieć, że po pewnej dawce alkoholu jestem kosmitką.

- Na to liczę. – Uśmiechnął się, spoglądając na nią, z lekkim podnieceniem.
Zadzwonił po taksówkę i za chwilę byli w drodze do jego mieszkania. W pewnym momencie Agnieszka poprosiła, by się zatrzymali.
- Co się stało, jesteśmy już prawie na miejscu – zaniepokojonym głosem stwierdził Karol.
- To świetnie, moglibyśmy najpierw przespacerować się po parku, tam jest taka fajna wieża widokowa.
- Hm… jest dwudziesta trzecia, ale jak masz na to ochotę, to nie ma sprawy. Trochę zaskoczyła go ta sytuacja i nie miał pojęcia, czy ona naprawdę chce się przejść po parku, trochę wytrzeźwieć, czy może, ma jakieś wybujałe fantazje seksualne?
- Uwielbiam chodzić nocą po parku, zazwyczaj chodzę sama, ale z takim facetem, jak ty, może być całkiem odlotowo.
- A nie boisz się chodzić sama, w takich miejscach różnie bywa?
- No, może kiedyś wreszcie, ktoś mnie zgwałci, a może to będziesz ty, hahaha… gonisz! – Uszczypnęła go w tyłek i pobiegła w stronę wieży widokowej.
Karola lekko zamurowało, chwilę potem, ruszył za nią. Wbiegając po schodach lekko się zdyszał. Dawno nie biegał zwłaszcza po schodach, alkohol również wpłynął na jego wydolność. Musiał chwile odpocząć.
Kiedy wszedł na górę, zobaczył ją w świetle księżyca, stała lekko opierając się o balustradę i była zupełnie naga – Cholera! Kiedy ona to zdążyła zrobić – pomyślał.
- I co jesteś gotów by zrobić mi krzywdę?
Karol się uśmiechnął i szybkim ruchem, przyciągnął do siebie. Przez chwile całowali się bardzo namiętnie. Potem ona rozpięła mu spodnie.
- Lubisz lody?
- Uwielbiam!
- No to uważaj, bo po tym, będziesz miał nieziemski odlot.
Po chwili miał wrażenie, że jego ciało, rozpływa się w sobie. Kiedy doszedł, miał zamknięte oczy i cały drżał, a jego partnerka, całą esencję męskiej przyjemności miała w ustach. Nagle złapała go, za nogi i szybkim ruchem, wyrzuciła za balustradę, zdążył tylko krzyknąć i tym razem już tak do końca, było po wszystkim. A ona drżała, trzymając się poręczy, dochodząc do swojego szczytu. Potem szybko się ubrała i po cichu, zeszła z wieży. Spojrzała na ciało Karola, sprawdziła czy jest martwe, jak trzeba, czy może, jeszcze lekko oddycha. Czuła jeszcze lekkie podniecenie, uwielbiała patrzeć na swe martwe ofiary. Rozejrzała się dookoła, panowała mroczna cisza, tylko delikatny wiatr poruszał koronami drzew. – Idealna pora, na taką robotę – pomyślała i po cichu oddaliła się z miejsca zbrodni.


Usłyszał jakiś hałas, otworzył oczy, jakby delikatne skrzypienie drzwi, szafy. Wstał z łóżka, podszedł bliżej, w tym momencie się otworzyły i zobaczył postać mężczyzny w białym garniturze. Totalnie go zamurowało, trudno mu było coś z siebie wydusić.
- Co ty tu…? Kim jes…?
Mężczyzna w białej koszuli, lekko się uśmiechał, nic nie mówiąc.
- Przyszedłeś po mnie prawda?
Tamten nic nie odpowiedział, tylko szybkim ruchem, złapał go jedna ręką za krtań i zaczął dusić.
Nie potrafił się z tego uścisku uwolnić, czuł jak jego dłoń, coraz mocniej zaciska się, na jego szyi.
- Aaaa! – Obudził się oblany potem. Cholera! – krzyknął ciężko dysząc. Spojrzał na zegarek.
- O kurwa! Godzina spóźnienia, zerwał się z łóżka, błyskawicznie włożył spodnie i koszulkę, potem poczuł tępy ból w tyle głowy. Podszedł do lodówki, wyciągnął mineralną i półtora litra wziął na trzy łyki. Potem usłyszał sygnał z komórki.
- Kurwa! Poniedziałek, co?
- Wiem, wiem, zapewne nie chcesz słyszeć, że to już się nie powtórzy.
- Zbieraj się i jedź od razu, do Parku Jordanowskiego.
- O? A co się tam stało?
- Facet spadł z wierzy widokowej.
- No cóż, czasem bywa i tak. Zaraz będę, jakiś koleś wbił sobie samobója?
- Raczej ktoś mu pomógł. Jak zobaczysz kto to, uwierzysz w opatrzność boską.


- O kurwa! Lolo? – krzyknął ze zdziwienia, na widok denata, Witek. – Śnił mi się dzisiaj w nocy, w tej białej koszuli. Zresztą o ile pamiętam zawsze chodził w białych koszulach, czasem z krawatem czasem bez.
- A nie mówiłem. Ścigałeś go, ścigałeś, jakoś udawało mu się wywinąć, a teraz leży sobie, trochę jak dzieło jakiegoś abstrakcjonisty. – powiedział z lekką ironią w głosie, podkomisarz Michalski.
- No, ciekawe… co się stało, spadło mu się z wieży widokowej, ze spuszczonymi spodniami? Tam na górze musiało być ostro, ale to chyba nie na skutek wielkiego podniecenia? – stwierdził, nie mogąc jeszcze uwierzyć w to co widzi, Witek. – Trza sprawdzić, ile miał w sobie alkoholu i jakiegoś innego kwasu.
- Ok. zaraz go zabiorą, a swoją drogą jak myślisz, ktoś to zaplanował? Jedna z jego kurewek, czy może konkurencja, podsunęła mu jakiś łakomy kąsek, by go sprzątnąć? – Zastanawiał się Michalski.
- Trudno powiedzieć . Wejście na wieże widokową, wydaje mi się ,było zaplanowane, może był tam ktoś trzeci? Ale z drugiej strony, Lolo był raczej ostrożny. Najwyraźniej, cholernie mu się spodobała – Pokręcił głową z lekkim uśmiechem, Witek
- O tak! Była bardzo pociągająca, on odleciał, a ona ściągnęła go na ziemię – stwierdził Michalski, wpatrując się w denata.
- No dobra, dajmy spokój, w końcu facet nie żyje, trochę powagi – powiedział Witek z trudem powstrzymując się od śmiechu.
- Masz rację, więc cóż… na komendę, poczekamy na wyniki i zobaczymy – powiedział już poważnym tonem , podkomisarz Michalski.



Wracając do domu, odwiedził pub, do którego chodził prawie codziennie, nie z racji tego, że uważał go za najlepszy, ale mieścił się najbliżej jego domu. Zaczynał od piwa, duży Heineken, potem jeszcze raz, no i do tego kieliszek Wyborowej. Pojawiał się luz i od razu seta, by się nie rozdrabniać, jeszcze jedna i można było iść do domu, czyli na czwarte piętro osiedlowego wieżowca. Zazwyczaj włączał wtedy telewizor i oglądał jakiś sport, ale tym razem, puścił sobie muzykę. Zastanawiał się nad śmiercią, tego gangstera, którego ścigał od kilku lat. Tak po prostu, dał się namówić, na spacer po parku i wejście, na wieżę widokową? Musiał być bardzo napalony i zapomniał o zasadach bezpieczeństwa. Kobita zapewne była cholernie atrakcyjna, takich ostatnio nie brakuje, kręcą się po lokalach, czekając na jakiegoś frajera z kasą, dzięki któremu, dowartościują swą małoszlachetną wartość. Z tą musiało być trochę inaczej, działała z czyjegoś polecenia, ktoś ich obserwował, Lolo pod wpływem alkoholu, stał się mniej uważny i dał się załatwić i to podczas jebanka na świeżym powietrzu. Sama raczej tego nie zrobiła, chociaż kto wie? W dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe.
Przypomniał sobie o swoim informatorze, który opiekuje się kilkoma kurewkami, a on, typowy, cwany glina ,przymyka na to oko. Był bardzo ciekawy, więc zadzwonił, pod pewien numer, mówiąc:
- Czy zastałem Helenkę?
- Wyszła – odpowiedział, jakiś damski głos.
- A kiedy wróci?
- Wyszła za mąż.
Oznaczało to, jak zwykle: Jutro o osiemnastej w knajpie „Hades”.
Gdyby nie mogło dojść do spotkania, odpowiedź brzmiałaby: „Wyskoczyła w góry”.


- A! Witam – odezwał się barman, widząc stojącego przed nim, gliniarza.
- Piwo i seta – odpowiedział, siadając na hokerze, Witek.
- Niestety, osiemdziesiona, odkąd jesteśmy w Unii, obowiązują inne normy.
- A no tak, niech stracę, czyń swoją powinność – odpowiedział lekko zamyślony, wpatrując się w blat baru.
- Wódę, to nic innego, jak lać w mordę – Barman, uśmiechnął się, stawiając szklaneczkę i kufel przed Witkiem.
- Tak, ona ma w sobie coś z piekła – odpowiedział gliniarz i wypił do dna. Potem zrobił mały łyczek piwa.
- Jeszcze raz?
Pokręcił głową, wiedząc, że po następnym, byłby następny i następny. Miał w sobie jeszcze resztki rozsądku, które sprawiały, że jeszcze może normalnie funkcjonować.
Barman wzruszył ramionami i odstawił butelkę na półkę.
- Piekło jest w nas, a czysta wóda, duszy nie plami – stwierdził i przechylił kufel, dopijając piwo do końca.
Chwilę potem do baru dosiadła się, młoda kobieta, spojrzała na Witka i z lekką prowokacją w głosie powiedziała.
- Może, jak się wyluzowałeś, to opowiesz mi jakąś bajeczkę na dobranoc?
- Czemu nie, ale tutaj się wstydzę – odpowiedział, spoglądając na nią, z ukosa.
- No to chodźmy tam – wskazała palcem drzwi, w ciemnozielonym kolorze.
- Ok. tam opowiem ci bajeczkę, a bajka będzie długa – powiedział z lekką ironią w głosie, policjant.
Oboje wstali z hokerów, puścił ją przodem, a ona, łapiąc za klamkę, odwróciła się w jego stronę, spoglądając z lekka prowokacją. Niestety spoglądał na nią z totalną obojętnością. Poczuła się trochę głupio, szybko odwracając wzrok. Otworzyła drzwi i weszła pierwsza, a on, jak cień za nią.

- Witam! – odezwał się facet, siedzący przy małym, okrągłym stoliku.
- Cześć stary zboczeńcu – odpowiedział Witek i usiadł naprzeciw niego.
- Czy panowie się czegoś napiją – zapytała młoda kobieta.
- Na razie spadaj – powiedział stanowczym tonem, szef.
Dziewczyna szybko wyszła z pokoju, delikatnie zamykając drzwi.
- Nowy nabytek, pracuje u mnie od dwóch miesięcy, stara się dziewczyna, szuka u mnie trochę większej akceptacji, a ja mam niezły ubaw, ale niedługo ja zerżnę, apetyczny kąsek.
- No i fajnie, ale jak się domyślasz, ja w zupełnie innej sprawie.
- Chyba wiem o co chodzi – powiedział już poważnym głosem, właściciel klubu.
- Wiesz, o czym szumią wierzby?
- Niewiele, Lolo ponoć chciał się usamodzielnić, jego kumple rozglądają się wszędzie i szukają jakiejś cizi, tutaj też byli, zapewne podejrzewają szefostwo, ale są na nich za słabi, bez Lola, to kompletne prymitywy.
- E… to sporo wiesz, chciał się usamodzielnić. Za jakiś czas , to on usunąłby starych, ale niestety. Dość sprytnie to zrobili, jakaś lolcia, musiała być odważna, to żadna z takich se tam kurewek, ciekawe… no i on musiał nie wiedzieć, że oni wiedzą. Tylko jakoś nie mogę uwierzyć, że dał się tak podejść?
- Jedna z moich lasek, widywała Lola nie raz z pewna kobietą w pewnej restauracji, dość regularnie.
- No i?
- To nie była jakaś tam cizia, taka z wyższych sfer, dlatego mojej lolci, rzuciło się to w oczy.
- A skąd wiadomo, że z wyższych sfer, chodziła ubrana, w ciuchach Coco Chanel?
- Nie, pewna restauracja, gdzie chodzą tacy ludzie, moje kobity czasem na zaproszenie pewnych panów, którzy sa znudzeni swymi zonami, bądź z innych powodów, zapraszają je czasem do takich lokali.
- Podsłuchiwała ją?
- Niezupełnie, kilka razy siedziała z jakimś klientem, niedaleko i co nieco wpadało jej w ucho. On tez zachowywał się, jakby rozmawiał z damą.
- Hm… niesamowite, cenna informacja, chociaż jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- No, ale to chyba wszystko, co wiem.
- Ok. to jak na teraz, dużo – Witek wstał, wyciągając dłoń na pożegnanie.
- To do znowu – powiedział z lekkim uśmiechem, informator.
- A!? zapomniałem, jak się nazywa ta restauracja? – Zatrzymał się w drzwiach Witek.
- „ Albatros”
- „ Albatros”? nie znam, a gdzie to jest?
- Na Mikołowskiej.
- Hm… dawno tam nie byłem – stwierdził lekko zamyślony, potem kiwnął ręką i wyszedł.
Ostatnio zmieniony 11 lut 2024, 15:25 przez Krokus, łącznie zmieniany 3 razy.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16894
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Pajęczyce cz.I

#2 Post autor: eka » 11 lut 2024, 12:08

Zaciekawiłeś fabułą, mam nadzieję, że cd nastąpi :)

:kofe:

Krokus
Posty: 481
Rejestracja: 18 gru 2020, 19:45
Płeć:

Pajęczyce cz.I

#3 Post autor: Krokus » 11 lut 2024, 12:40

eka pisze:
11 lut 2024, 12:08
Zaciekawiłeś fabułą, mam nadzieję, że cd nastąpi :)

:kofe:
Oczywiście.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16894
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Pajęczyce cz.I

#4 Post autor: eka » 11 lut 2024, 19:57

Fajnie, wtedy opiszę czytelnicze doznania :)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”