• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Pajęczyce cz.III

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Krokus
Posty: 481
Rejestracja: 18 gru 2020, 19:45
Płeć:

Pajęczyce cz.III

#1 Post autor: Krokus » 13 lut 2024, 12:50

Jakaś para idąca chodnikiem się zatrzymała, zaczęła się rozglądać wokoło, mężczyzna zbliżył się do ciemnego zaułka, wyciągnął telefon, zaświecił latarką z telefonu. W tym momencie nadjechała taksówka.
- Coś się panu stało? – zapytał mężczyzna, na widok postaci, powoli podnoszącej się z ziemi.
- Ktoś prawie mnie zabił – odpowiedział lekko ironicznym tonem, po czym stanął, podpierając się o mur kamienicy.
Mężczyzna podszedł bliżej, lekko zszokowany, powiedział:
- Zadzwonię na policję.
- Nie! – stanowczo odparł Witek. Nie miał ochoty, by robić z tego jakąś sprawę. - Trochę było mu głupio, że tak dał się podejść, wszystko przez ten alkohol, zamordowałaby go kobieta.
- Jak pan sobie życzy, ale ja bym tak tego nie zostawił – stwierdził nieznajomy, patrząc z lekkim politowaniem na Witka.
Po chili podszedł do nich taksówkarz. Witek powiedział, że to on zamawiał i chwiejnym krokiem pomaszerował w jej stronę.
Nieznajomy patrzył na niego z niedowierzaniem, potem podszedł do swojej dziewczyny, powiedział coś do niej kręcąc głową i ruszyli w swoją stronę.
Witek był już w samochodzie, taksówkarz wyczuł, że jego klient nie ma ochoty na rozmowę i tylko zapytał:
- Dokąd?
- Na Dębową – odpowiedział obojętnym tonem i zanurzył się w rozmyślaniach. Nie był już pijany, ale trzeźwy też jeszcze nie. Stan w sam raz na to by się nad sobą zastanowić. Wiedział, że musi coś z sobą zrobić, wierzył, że jeszcze może sobie sam z tym poradzić. Jutro jest sobota. – Może by tak wybrać się na siłownię albo…
- Jesteśmy na miejscu – przerwał jego rozmyślania, taksówkarz.
Witek podziękował, zapłacił i ruszył w stronę swego bloku.
Wszedł pod prysznic, był od tego turlania się po ziemi, brudny, choć zdecydowanie bardziej poobijany. Trudno mówić o chwili nieuwagi, będąc w takim stanie, najgorsze jest to, że jako rasowy gliniarz, nie przyjrzał się tej kobiecie. Zapewne ta która chciała do niego zarwać i ta, która go omal nie zabiła, to ta sama osoba. Niestety w night clubie spojrzał na nią kątem oka, a na ulicy w ogóle jej nie zdążył zauważyć. Był bardzo pobudzony, nie chciało mu się spać. W głowie słyszał jakiś nieznośny szum. Strasznie go nosiło, odruchowo zaczął robić pompki, by zagłuszyć ten nieznośny szum. W pierwszej serii zrobił czterdzieści, potem wstał i zaczął skakać przed lustrem. Przypomniał sobie, że dziesięć lat temu trenował judo, jako czynny zawodnik. We wczesnej młodości, zdobył tytuł mistrza Polski juniorów, w seniorach już tego nie powtórzył, był dwa razy trzeci, potem ciężka kontuzja nogi. no i koledzy z pracy. Po pracy często zapraszali go na piwko. On po kilku takich z dużą pianą, skłaniał się ku czemuś mocniejszemu, no i tak z roku na rok, popadał w coraz większy nałóg i było muz tym dobrze, do dzisiaj. Teraz potrzebował czegoś co spowoduje, że odżyje w nim, to odwieczne kłamstwo, że życie ma sens. Oczywiście on zupełnie by w to nie uwierzył, ale rozpalało się w nim poczucie zemsty i do tego potrzebna mu była trzeźwość i jasny umysł. Ta kobieta rzuciła mu wyzwanie i on je przyjął. To była jego prywatna sprawa, nie zamierzał nikomu o tym mówić.
W pewnym momencie, pomyślał o Lolu. - A może to ta sama kobieta? – pomyślał, chodząc po pokoju tam i z powrotem. – Jakaś psychopatka, która zabija mężczyzn, bo nie spełniają jej zachcianek? No, ale Lolo, był podczas stosunku, czyżby wtedy się czymś zdenerwowała i zrzuciła go z wieży widokowej? Z kimś takim wszystko możliwe…
Znowu zaczął robić pompki, tym razem pięćdziesiąt, potem góra i podskoki, znowu pompki, przy siedemdziesiątej zemdlał.

Obudził się późnym rankiem, wszystko go bolało, wczorajsza walka o życie sprawiła, że ciężko mu było się podnieść z podłogi. Spojrzał na zegarek, dochodziła dziesiąta. Strasznie bolała go głowa i trudno mu było przełknąć ślinę. Pokręcił trochę głową, potem nadgarstkami, wykonał kilka rozciągających ćwiczeń, trochę się polepszyło, ale ból głowy nie przeszedł. Wyciągnął z szuflady nocnego stolika, tabletki przeciwbólowe, połknął dwie, popijając dużą ilością wody. Po dwudziestu minutach, czół się znacznie lepiej. Teraz zamierzał znowu trochę powęszyć. Najpierw odwiedzić knajpę Lola, gdzie jak się spodziewał, był ostatnio widziany i zapewne spotkał swoją morderczynię. Potem jeszcze raz tam, gdzie był wcześniej i przepytać innych pracowników, może coś więcej będzie wiedział o tej tajemniczej kobiecie, z którą romansował Lolo.

- Dzień dobry!
- Dzień dobry – odpowiedział barman, zmieszanym głosem na widok, Witka. Wiedział, że to gliniarz i na pewno przyszedł tu w sprawie jego byłego już szefa.
- Czy twój pracodawca był tutaj w tą feralną noc? – zapytał, nie wyciągając legitymacji.
- Tak, poznał jakąś nieznajomą, wypili trochę drinków i wyszli.
- No tak… a jak wyglądała ta kobieta?
- Pana koledzy już o to pytali.
- Nie bądź taki mądry, nie mam dzisiaj poczucia humoru, mów, jak grzecznie pytam – powiedział podniesionym tonem, na słowa barmana.
- Mocny makijaż, czarne włosy, chociaż mogła mieć perukę, obcisła sukienka w czarnym kolorze. Dość wysoka. – Tym razem grzecznie, odpowiedział barman.
- No to już coś, a jak mi powiesz, że miała na głowie biały kapelusz z dużym rondem, to już będę wiedział wszystko – stwierdził drwiąco, Witek.
- Ale ja mówię prawdę – odpowiedział stanowczo barman.
- Wiem, wiem… - pokiwał głową i poszedł w stronę stolika, gdzie siedziały dwie, młode dziewczyny.
- Dzień dobry paniom – powiedział z lekkim uśmiechem.
Spojrzały na niego z lekką pogardą, domyślając się kim jest. Po czym jedna z nich, odezwała się:
- Przyszedłeś nas aresztować, łowco androidów.
- Nie, tylko o coś zapytać – Trochę zdenerwowało go takie powitanie, ale po tych paniach niczego innego nie można się spodziewać.
- Obciągamy za dwie stówy, nie stać cię na to – powiedziała z przekąsem druga pani.
- Fajny makijaż, podobają mi się tacy z fioletem pod okiem i czerwonymi pręgami na szyi, lubisz sado maso, prawda. – Spojrzała na niego i puściła oko, ta od „Łowcy androidów”
- Hm… cóż, miałem tylko zapytać o pewną panią, ale skoro tak, to spotkamy się na komendzie i pogadamy dłużej, w moim gabinecie, a tam jest ciężka atmosfera, niejeden z zaproszonych rozmówców, stracił oddech.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia.
- Hej, dobry człowieku, nie denerwuj się tak, wracaj pogadamy!
Spojrzał na nie, pokazał środkowy palec i wyszedł. Nie cierpi takich klimatów, nie miał zamiaru z nimi rozmawiać i tak niczego konkretnego by mu nie powiedziały. Trzeba będzie wezwać na przesłuchanie cały ten personel i trochę przycisnąć, może ktoś się wygada, ale to później. Teraz chciał jeszcze raz odwiedzić Albatrosa i popytać o tę panią, z którą spotykał się Lolo, może ktoś jednak coś o niej wie?

Niestety, tutaj też standard, niby wszyscy ich widzieli, mniej więcej określili rysopis. Kobieta w średnim wieku, elegancka, szczupła, ciemne, kręcone włosy. To wszystko. Kiedy wychodził, niechcący wpadła na niego kelnerka, niosąca sztućce, z którą również wcześniej rozmawiał. Pochylił się by pomóc, wtedy usłyszał:
- Kobieta, której pan szuka nazywa się Aldona Rokosz, jest psychiatrą, przyjmuje na Szewskiej 19.
Witek, podał jej dwa widelce z ziemi, wstał, uśmiechnął się i wyszedł. Nie pytając już o nic. Najwyraźniej nie mogła oficjalnie niczego powiedzieć, jednak musiało jej zależeć, by wyjawić dane tej kobiety? Więc oni wiedzą, nie chcą ujawnić tożsamości tej kobiety, zapewne ze strachu przed ludźmi Lola albo ta kobieta była wtykom tych, którzy chcieli go wykończyć, bo zaczynał być zbyt samodzielny?
Postanowił od razu pojechać tam, gdzie przyjmuje, zagadkowa pani psychiatra i się trochę rozejrzeć.
W przychodni było kilku ludzi, przyjmowała do osiemnastej, spojrzał na zegarek, była siedemnasta trzydzieści. Z racji tego, że dostał jej dane w tajemnicy, nie chciał rozmawiać z nią oficjalnie. Poszukał tej przychodni w intrenecie, było jej zdjęcie, więc już wiedział, jak wygląda. Wrócił do samochodu, postanowił poczekać, aż skończy pracę, potem pojechać za nią i zobaczyć, gdzie mieszka. Nawiązanie kontaktu planował jutro, lub jeszcze później, zwłaszcza, że jutro jest sobota i zapewne, pani Aldona ma wolne.
Po godzinie zobaczył, jak wsiada do Mercedesa klasy C, włączył silnik i pojechał za nią. Zatrzymała się na ulicy Parkowej. Pilotem otworzyła bramę i wjechała. Witek wreszcie miał jakiś trop, musiał tylko w jakiś dyskretny sposób z nią porozmawiać. Na pewno pojawi się tutaj jutro i poobserwuje, może pani Aldona ma nowego wielbiciela, albo wychodzi z psem na spacer?




Agnieszka siedziała przed telewizorem, zastanawiając się, co ma zrobić. Kompletnie spieprzyła sprawę. Facet na pewno zgłosi to na policję. Zapewne będą szukać jakiejś psychopatki. Może lepiej nic nie robić, nigdzie nie wyjeżdżać, nie wzbudzać podejrzeń. – Cholerny skurwiel, pedał albo kretyn – powiedziała do siebie na głos, sięgając do barku po whisky.
Chwile potem zadzwoniła komórka, uśmiechnęła się widząc, że to Wojtuś.
- Co robisz – odezwał się znajomy głos.
- Nic takiego, dobrze, że dzwonisz czuje się taka samotna.
- Hahaha… zaraz wpadnę.
- Tak, czekam, bądź zaraz.

- Co taka jakaś niewyraźna jesteś? – zapytał wchodząc do mieszkania, Wojtek.
- Nie, nic takiego, no… zaczęła mi dokuczać mi samotność i chciałam do ciebie zadzwonić, ale mnie wyprzedziłeś – Agnieszka jakoś wybrnęła z sytuacji, oczywiście nie mogąc mu się z niczego zwierzyć.
Wojtek też nie chciał drążyć tematu, znaj ją na tyle, że i tak mu nie powie. Podszedł do sztalug, spojrzał na głowę Meduzy i z uznaniem powiedział:
- No całkiem nieźle, ma twoje oczy, chociaż zielone, to jednak twoje.
- Tak, bardzo się starałam by były moje – odpowiedziała z satysfakcją.
- Zastanawia mnie, dlaczego mnie malujesz, jak takiego niewinnego młodzieńca, a siebie zawsze jako jakieś zło. Lilith, była też upiorzyca, a teraz Meduza.
- Cóż… być może jestem demonem.
- No, całkiem możliwe. – Uśmiechnął się i objął ją ramionami.
Zaczęli się całować, coraz namiętniej, lądując na narożniku.
Trwało to około pół godziny, kiedy ochłonęli, Agnieszka przygotowała coś do jedzenia, potem oglądali telewizję, popijając wódką z colą. Wojtek został u niej na noc, miał zdany ostatni na tej sesji egzamin, więc mógł pozwolić sobie na dłuższy luz.
Rano Agnieszka znowu była w kiepskim humorze, Wojtek widząc jej spojrzenie, wyczuł, że tym razem w niczym jej nie pomoże. Nie chciał jej jeszcze bardziej drażnić. O nic nie pytał, wiedział, że jakby chciała o czymś pogadać, to pierwsza by zaczęła rozmowę.
- Będę się zbierał, na tydzień jadę do rodziców.
- Okej, ja chyba też będę musiała wyjechać, nie wiem jeszcze, ale…
- Rozumiem – odpowiedział i poszedł do przedpokoju.
Poszła za nim dała całusa na pożegnanie, on ją przytulił i również dał jej całusa.
- To na razie, zdzwonimy się za jakiś czas – powiedział.
- Tak, zdzwonimy – odpowiedziała z lekkim uśmiechem.

Kiedy wyszedł zaczęła przeglądać w intrenecie lokalne wiadomości, czy pojawił się jakiś news przedwczorajszym zajściu.
Nic nie było, być może facet jej jeszcze w szoku i nigdzie jeszcze nie poszedł, albo… może jakiś przyjezdny, przestraszył się, wyjechał i nigdy tu nie wróci?
- Może lepiej skrócić włosy? – Uśmiechnęła się i poszła włączyć muzykę.
Momentalnie poprawił jej się humor, uwielbiała heavy metal, a teraz grała Sepultura „Roots blady roots”. Zaczęła podrygiwać, chwile potem podskakiwać, nakręciła się podążając za rytmem muzyki.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16894
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Pajęczyce cz.III

#2 Post autor: eka » 13 lut 2024, 18:17

Przeczytałam. Czym się kierujesz, stawiając przecinki? :)
Zdarza się niepoprawność stylistyczna w wypowiedzeniach wielokrotnie złożonych. Tnij je kropkami.

Część III mniej drastyczna od poprzednich, no i super:)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”