• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Pajęczyce cz.IV

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Krokus
Posty: 481
Rejestracja: 18 gru 2020, 19:45
Płeć:

Pajęczyce cz.IV

#1 Post autor: Krokus » 15 lut 2024, 12:08

Zatrzymała się nad stawem, spojrzała na pływające łabędzie, po chwili spojrzała w jego stronę. Był jakieś dwadzieścia metrów dalej, oparty o drzewo, z papierosem w dłoni.
Kiwnęła do niego ręką. Nie spodziewał się, takiej reakcji. Ruszył w jej stronę, trochę speszony, jak uczniak, który dał się przyłapać na ściąganiu.
- No cóż panie gliniarzu, niech się pan tak nie peszy. Spodziewałam się, że ktoś wpadnie na mój trop. Nie jestem z tego zadowolona, ale cóż tak to jest, jak ktoś kogoś zamorduje. Zapewne poobserwował pan mnie trochę i zauważył, że w soboty i niedzielę, chodzę na spacery do pobliskiego parku?
- Wyczuła mnie pani, chyba nie zachowałem dostatecznej ostrożności, ale nie chciałem pani wzywać na komendę, bądź odwiedzać służbowo w domu. Zabójca albo zleceniodawca, mógłby również się o tym dowiedzieć, a wtedy pani, groziłoby niebezpieczeństwo - powiedział już pewnym tonem, dopalając papierosa, Witek.
- Tak… domyślam się, ale jak bliżej poznałam Michała, to też zaczęłam się zastanawiać, kiedy ktoś go odstrzeli.
- A kiedy pani go poznała?
- Jakieś dwa lata temu – odpowiedziała lekko zamyślona.
- Hm… zastanawia mnie…
- Jak ktoś taki jak on, mógł mi zaimponować. – Weszła mu w zdanie, domyślając się co chce powiedzieć.
- No tak – przyznał, sięgając do kieszeni, po kolejnego papierosa.
- Samochód na drodze mi się zepsuł, no i on się zatrzymał. Wie pan… trzy lata temu, mój mąż zmarł na raka. Byłam załamana, miewałam myśli samobójcze. W końcu wyprowadziłam się z Wrocławia i zamieszkałam tutaj. On był kimś zupełnie z innego świata. Oczywiście na początku, nie wiedziałam kim jest, ale kiedy się stopniowo dowiadywałam, o jego przestępczej działalności, wcale mi to nie przeszkadzało. Nie chce mi się nad tym zastanawiać, chociaż jestem psychiatrą. Był dla mnie kołem ratunkowym.
Witek spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, trudno mu było uwierzyć, że ktoś taki jak Lolo, mógł jej czymkolwiek zaimponować.
- Cóż… przykra sprawa z pani mężem, ale jeżeli chodzi o Lola, to czym tak naprawdę, pani zaimponował?
- Był z innego świata, taki luzak, no i musze przyznać, seks był z nim nieziemski. Właściwie to głownie o to chodziło.
Witek pokręcił głową – No tak – powiedział w myślach, wiedząc już wszystko na ten temat.

- Skoro nie przeszkadzało pani, to kim był to, dlaczego od jakiegoś pół roku nie spotykaliście się, zerwaliście ze sobą?
- Nie chciał mnie narażać, szykowała się jakaś gangsterska rozgrywka, Michał chciał przejąć władzę nad całym gangiem. Powiedział, że lepiej będzie, jak na jakiś czas zapomnimy o sobie.
- Rozumiem, więc między wami narodziło się prawdziwe uczucie?
- Wie pan, na początku go potrzebowałam, ale później ciekawiło mnie jego życie. To trochę, jakby oglądało się film kryminalny. Dużo emocji. Dla niego też byłam z innego świata. Nie kochaliśmy się w jakimś głębszym sensie uczuciowym, to raczej była fascynacja innymi światami.
- Tak… rozumiem – powiedział, kiwając głową, ale tak naprawdę, trudno mu było to pojąć. W swojej karierze policyjnej, nigdy się z czymś takim nie spotkał.
- Miał pod sobą dość spora grupę prostytutek. – Kontynuowała. - Kiedyś powiedziałam mu, że chciałabym poczuć to co one, kiedy oddają się obcemu mężczyźnie. Jak to jest, czy to podnieca?
- I?
- Uśmiechnął się i powiedział, że jakbym chciała, to nie ma sprawy, przyjdę do jego klubu i pobawię się, w panią lekkich obyczajów.
Spojrzał na nią z lekkim niedowierzaniem, jakoś głupio mu było tego słuchać, nie wiedział co powiedzieć, przez chwilę zapanowała cisza, po której wydusił z siebie niepewnym głosem:
- Musi mieć pani ognisty temperament.
- Nie, nie mam, chciałam to poczuć.
- I co?
- Było bardzo dziwnie, zaliczyłem tamtej nocy trzech facetów, cóż… oni mieli potrzeby, a ja chciałam zaspokoić ciekawość. Niestety, nie było w tym wielkiej przyjemności, kiepska byłaby ze mnie prostytutka, nie potrafię udawać jak one.
- No cóż, to specyficzne kobiety – stwierdził, przypominając sobie ostatnia rozmowę z nimi.
- A jak to się stało? Jakiś morderca go odstrzelił? – zapytała nieco zmieniając temat.
- Ktoś go zrzucił z wieży widokowej.
- O!? koledzy po fachu?
- Nie, poszedł tam, za jakąś panienką, podczas stosunku, albo zaraz po, ktoś go stamtąd wypchnął.
- Coś takiego, słabość do płci pięknej go zgubiła. Hm… zazwyczaj był bardzo ostrożny? Lolcie z jego haremu, to słodkie idiotki, ale jakaś nowa znajomość? Lubił czarować albo jak ktoś go czarował, no dla pięknej nieznajomej, mógł na chwilę stracić głowę.
- Alkohol też zrobił swoje. Na pewno obserwowała go, od jakiegoś czasu, gdzie chodzi, z kim się spotyka, co lubi, no i wykorzystała moment. Raczej zrobiła to sama, chociaż osób trzecich nie można wykluczyć – Mówiąc te słowa, pomyślał o niedawnej sytuacji, gdzie sam, szczęśliwie przeżył atak jakiejś psychopatki, bardzo dobrze wyszkolonej w sztuce zabijania. Stawiał, że to, ta sama, która wykończyła Lola, ale nie chciał jeszcze opowiadać komukolwiek, o tym zdarzeniu. Zwłaszcza, dopiero co, poznanej kobiecie.
- Co się pan, tak zamyślił? – powiedziała, przerywając jego rozważania.
Spojrzał na nią lekko rozkojarzony.
- O czym ja to… aha, według mnie, ta kobieta nie potrzebowała pomagierów do zamordowania, pani znajomego. To zawodowiec albo… - znowu lekko się zamyślił.

- Albo? – powtórzyła za nim.
- Osoba niezrównoważona psychicznie i dobrze wyszkolona…
- W czym?
- W sztuce zabijania, a może jedno i drugie? – stwierdził, mając niemal pewność, że właśnie tak jest.

- Być może, taka zabójczyni, czasem działająca pod wpływem impulsu. Tylko nie wtedy, kiedy ma zlecenie na kogoś. Wtedy zapewne jest zimną profesjonalistką.
- Całkiem niezła teoria, tylko jeżeli chodzi o Lola, nie wiadomo, czy miała zlecenie, czy czymś ją zdenerwował? Być może chciał by zrobiła coś, czym na przykład się brzydziła?
- Nie sądzę, on z inteligentnymi kobietami, tak nie postępował. Niczego nie narzucał.
- Aha, no to jednak zlecenie i chyba chodziło o to, żeby wszyscy się zastanawiali, co tak naprawdę się stało. Jak by go odstrzelili, to od razu wojna, bo on miał kilku kolesiów, co by za nim w ogień skoczyli. Muszą się trochę zastanowić, powęszyć, kto i dlaczego?
- Być może ma pan rację – powiedziała spoglądając na zegarek.
Witek również spojrzał, była jedenasta trzydzieści.
- Przepraszam, ale muszę już wracać do domu, trzeba coś ugotować i trochę popracować.
- Tak, oczywiście – odpowiedział z uśmiechem.
- Chyba ostatnio za dużo alkoholu?
- Ja? – spojrzał na nią ze zdziwieniem, zaskoczony jej pytaniem.
- Sądząc po siniakach na głowie, to chyba spadł pan ze schodów?
Uśmiechnął się lekko, ale nic nie odpowiedział. Bardziej bolało go to, że dał się tak podejść tej kobiecie i omal nie pożegnał się z życiem.
- No to żegnam pana, zapewne jeszcze się spotkamy – powiedziała, spoglądając na niego z lekkim uśmiechem.
Witek ukłonił się i ruszył w stronę samochodu i nagle sobie przypomniał, że nie zapytał o tę dziewczynę, która w dość nietypowych okolicznościach dała mu namiary na nią. Kiedy się odwrócił, pani Aldony już nie było. Nawet nie wziął od niej numeru telefonu. Cała ta rozmowa była trochę nietypowa i chyba dlatego, nie zadawał jej pytań, jak profesjonalny glina. – Pomyślał, otwierając drzwi samochodu.





- No i co tam, jak minął weekend? – odezwał się podkomisarz Michalski, na widok współpracownika.
- Powiedzmy, że całkiem nieźle – odpowiedział z lekka ironią w głosie, Witek.
- O? to mnie cieszy, a jeżeli chodzi o śledztwo, to może czegoś się dowiedziałeś?
- No przecież, weekend, to czas wolny od pracy – odpowiedział wymijająco, nie mając ochoty dzielić się z kolegą, tym czego się dowiedział. Czuł, że jego nieoficjalne śledztwo szybciej doprowadzi go celu.
- Ty zazwyczaj, kiedy masz wolne, pracujesz najintensywniej, ale sądząc po tym jak wyglądasz, to chyba dałeś się ponieść lekkości czystej, czterdziestoprocentowej, na końcu miałeś jednak problemy z lądowaniem. – Uśmiechnął się Michalski, patrząc na twarz Witka.
- No, mniej więcej, ale już wszystko w porządku – oznajmił poważnym tonem, dając do zrozumienia, że nie ma ochoty ciągnąć tego tematu.
- Okej… byłem w lokalu Lola, niczego specjalnego się nie dowiedziałem, oczywiście w dniu swojej śmierci, poznał tajemniczą nieznajomą, ponoć bardzo ładną kobietę. Wyszli razem i zapewne ona zaprowadziła go, na miejsce zbrodni i tam zapewne, kiedy miał już odlot, ktoś zafundował mu drugi, taki, że dosłownie odleciał, na zawsze.
- To już żeśmy ustalili – odpowiedział lakonicznie, Witek.
- Tak, nikt nie znał tej kobiety, no bo jakże by inaczej, mamy jej rysopis, ale jak powęszyłem po agencjach towarzyskich, kilku night clubach, nikt jej nie zna. Być może wszyscy kłamią, ale na razie nie ma jak się, do tego dobrać.
- Trzeba te wszystkie kurwy i cały personel przesłuchać tutaj, u siebie czują się bardzo pewnie, na komendzie niektórzy miękną.
- Co prawda, to prawda – stwierdził Michalski, patrząc nieco podejrzliwie na Witka, czując, że coś przed nim ukrywa. Współpracował z nim w niejednej sprawie i nigdy mu wszystkiego nie mówił. Zawsze był zachowawczym indywidualistą.
- Jutro trzeba się za to zabrać i wysłać zaproszenia co niektórym – powiedział, przeglądając listę osób

Po służbie, parkując przed blokiem, zaczął myśleć o alkoholu, miał w lodówce czteropak, w barku pół butelki Wyborowej. Wiedział, że to się źle skończy. Wszedł do mieszkania, wyciągnął wódkę z barku i całą zawartość butelki wylał do zlewozmywaka. Potem otworzył szafę, zaczął szukać kimona, postanowił pojechać na trening, zmęczyć się, nie mieć siły myśleć, przetrwać do jutra. Znalazł je pod stertą swetrów, potem włożył je do sportowej torby i szybkim krokiem wyszedł z mieszkania. Na treningu był ostatnio jakieś pięć lat temu, zapewne w połowie treningu padnie, ale to jedyna w miarę rozsądna myśl, która mu przyszła do głowy.

- Witek?! Co ty tu robisz?
- Chyba się nie spóźniłem, spojrzał na zegarek, była za piętnaście siedemnasta – odpowiedział spoglądając z uśmiechem, na swego byłego trenera.
- Nie, ale kiedy ostatnio tutaj byłeś? – Tamten patrzyła na Witka z niedowierzaniem.
- Hm… chyba jakieś pięć lat temu.
- No nieźle, więc przyjechałeś się poruszać trochę?
- Tak, to dla mnie ważne – stwierdził stanowczo Witek.
- Okej, jak będziesz miał dość, to kiwnij ręką.
- Okej.
Przebrał się, wszedł na salę i po zbiórce zaczęła się rozgrzewka. Potem w parach ćwiczenia siłowo ogólnorozwojowe. Następnie technika, rzuty, walka w parterze. W pewnym momencie nie dał rady, spojrzał na trenera, tamten skinął ręką, by usiadł na ławkę.
Nie skończył treningu, ale był zadowolony z siebie, czuł, że to jest to. Poprzez samodyscyplinę i wysiłek fizyczny, może zwalczyć nałóg, no a przede wszystkim, już nikomu nie da się zaskoczyć w tak głupi sposób jak ostatnio.
W domu czuł straszne zmęczenie, wypił koło litra mineralnej, nie włączał telewizji, nie miał ochoty na kolację, marzył tylko by się położyć i zasnąć.




Po ośmiu godzinach na komisariacie, przesłuchiwaniu personelu i kurewek Lola, od których niczego konkretnego nie można było się dowiedzieć. Witek zaczął myśleć o ponownym odwiedzeniu pani Aldony. Tym razem chciał porozmawiać z nią w jej gabinecie. Nie chciał odwiedzać jej w domu by nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Zarejestruje się, wejdzie jako ostatni pacjent i zada kilka pytań.

- A to znowu pan – odezwała się, widząc Witka w drzwiach.
- Tak, przepraszam, że tutaj, ale lepiej będzie, jak rozmawiać będziemy z dala od komisariatu i pani domu. – Spojrzał na nią nieśmiałym wzrokiem, nie wiedząc jaka będzie reakcja z jej strony.
- Czy to będzie formalne przesłuchanie? – powiedziała obojętnym głosem, podnosząc się z krzesła.
- Nie… wie pani… wolałbym tak na spokojnie, w formie, powiedzmy, takiej towarzyskiej rozmowy.
- Okej, czyli tak jako ostatnio, to dobrze, takie oficjalne rozmowy strasznie mnie męczą. Chyba dobrze to pan wymyślił. Zapewne, prowadzi pan śledztwo na swój rachunek.
- Tak, robię to ze względu przyjaciół Lola i jego wrogów, oni być może coś o pani wiedzą, a gdyby nawet nie wiedzieli, to taka oficjalna wizytą policji u pani zapewne by ich zastanowiła, tez tak jak my zaczęli by węszyć. Oni są bezwzględni w takich sytuacjach, więc lepiej, niech to na razie biegnie tym torem.
- Rozumiem, podejrzewam, że ma pan rację, więc zaczynajmy, niech pan pyta.
- Zastanawia mnie czy Lolo mógł rozmawiać z kimś ze swoich znajomych o pani?
- Nie mam pojęcia, ale jego ludzie nie raz mnie odwozili do domu, ktoś zawsze był dla ochrony, kilka stolików dalej. Wiedzieli o mnie i wiedzą, gdzie mieszkam.
- Cóż… spodziewałem się tego, zapewne odwiedzą panią i też będą pytać.
- O co?
- Na przykład, kiedy ostatnio był u pani. Mogliście się o coś pokłócić, kobieta prawdopodobnie zabójcą pani kochanka. Mogą przypuszczać, że ma pani jakieś znajomości z jego rywalami, na przykład jest pani osobą „podrzuconą” przez jego wrogów by mieć go pod kontrolą.
- O Boże! Nie wiem co powiedzieć, ale zaczynam się bać. Co mam robić?
- Na razie nic, oni muszą stwierdzić, że nic pani nie wie. Podejrzewam, że nie będą pani nękać. Czysta formalność. Szukają pewnej młodej kobiety, to bardzo niebezpieczna osoba, która… - Ugryzł się w język. Nie teraz, jeszcze nie teraz – pomyślał.
- Która? – dopytała z zaciekawieniem.
Trochę się zmieszał, lakonicznie odpowiadając:
- Po prostu niebezpieczna.
Wyczuła, że nie chce niczego więcej powiedzieć i nie drążyła tematu.
- To, że dotarłem do pani, zawdzięczam…
W tym momencie zadzwoniła komórka, Aldona podniosła ją z biurka.
- Słucham?
Trwało to chwilę, po czym przeprosiła Witka, informując, że dzwoni jej pacjentka i trochę to potrwa.
- Odłóżmy tę rozmowę na inny termin, może jak ostatnio w sobotę, w parku, jak ostatnio?
Skinął głową i wyszedł. Był trochę zawiedziony, nie spodziewał się takiej sytuacji. Dobrze to rozgrywał, trochę ja postraszył, mając nadzieję, że jeżeli coś ukrywała, to teraz powie mu wszystko. Ostatnio nie był przygotowany tym razem, przeszkodził telefon. Zastanawiało go, dlaczego dopiero w sobotę? Na początku sprawiała wrażenie przestraszonej, po tym jak powiedział jej o swoich podejrzeniach. Kiedy zadzwoniła komórka, jak gdyby nigdy nic, ze spokojem zaproponowała spotkanie w sobotę?



Była pod prysznicem, kiedy zadzwonił telefon, usłyszała dźwięk, który zapowiadał wstęp do mokrej roboty, zakręciła kurek i nago poleciał do przedpokoju, gdzie na komodzie leżała komórka.
- Tak – odezwała się, zarzucając do tyłu włosy.
- Jutro o osiemnastej, gdzie?
- Niech będzie na Długiej, w lokalu „Kapka wina” – powiedziała po krótkim zastanowieniu.
- Okej. – odpowiedział męski, matowy głos.


- Witam! – odezwała się Agnieszka na widok podchodzącego do jej stolika, mężczyzny.
- Hej – odpowiedział, dosiadając się do stolika.
- Co tym razem?
- Pewien prokurator.
- To kiepski pomysł zabijać kogoś w tak krótkim odstępie czasu, zarówno dla was, jak i dla mnie.
- Płacimy podwójnie, to prokurator, zapuszkował Dziada, a on wydał na niego wyrok. Jak nie chcesz, nie ma sprawy, ktoś inny to zrobi.
- Mówisz podwójnie?
- Tak, Dziad dostał dwadzieścia pięć lat, ma sześćdziesiąt pięć, jak wyjdzie, o ile nie sczeźnie będzie prawdziwym starym dziadem.
- Cóż… konkretny wyrok, musi być z niego niezły rozbójnik.
- Oj tak, ale to teraz nie istotne, facet raczej nie wyjdzie i chce za to komuś podziękować, piszesz się na to czy nie?
Po krótkim zastanowieniu kiwnęła głową.
- Ile mam czasu?
- Nie musisz się spieszyć, ale jak chcesz go poderwać, tak jak Lola, to będzie problem. Porządny facet, wzorowy mąż i ojciec.
- Hm… zobaczymy, czy taki wzorowy – powiedziała z lekka nutą ironii, dając do zrozumienia, że to wyzwanie.
- No… wiedziałem, że tak będzie – ucieszył się rozmówca, słysząc to, w głosie Agnieszki.
- Powiedz mi coś o tym gościu, jakieś namiary?
Facet wyciągnął pen driwa.
- Tam jest wszystko, poobserwuj go trochę, a potem działaj – powiedział i wstał od stolika. – To na razie – Uśmiechnął się i ruszył w kierunku drzwi.
- Och… nie masz pojęcia jak ten twój głupawy uśmiech, działa mi na nerwy – powiedziała do siebie, chowając pen drive do kieszeni.

W domu sprawdziła informację na temat swej przyszłej ofiary. Adres: ul. Złota 5. Z informacji o nim, wiadomo było, że, oprócz tenisa, pływania, interesuje się malarstwem i filozofią. A najważniejsze w tym wszystkim, były wieczorne spacery, które odbywał prawie codziennie, zapewne był to rytuał, dzięki któremu, jego ciało i umysł, dochodziły do siebie, po całym dniu pełnym przeróżnych historii. Coraz bardziej zaczęło jej się podobać nowe zlecenie. Facet pomimo pięćdziesięciu trzech lat, trzymał się nieźle. Smukły, lekko szpakowaty, z jego twarzy można było wyczytać spokój i trudny do określanie, rodzaj szlachetności. Dawno nie miała z kimś takim do czynienia, to nie gangster, których łatwo można było podejść i bez skrupułów zniszczyć. Ten facet był zdecydowanie większym wyzwaniem, tym większa przyjemność będzie z pozbawienia życia, kogoś takiego. Lekko się podnieciła i zaczęło ją kusić, by wyjść do jakiegoś klubu i poderwać jakiegoś naiwniaka. Szybko się jednak ogarnęła, przypominając sobie ostatnie zajście.



- na razie nic ciekawego – stwierdził inspektor Michalski, po przesłuchaniu kolejnej osoby, pracującej w night clubie Lola.
- Najwyraźniej nic nie wiedzą, ta kobieta, podejrzewam, że przez jakiś czas go obserwowała i wiedziała, kiedy najłatwiej do niego podejść. Nikt jej wcześniej tam nie widział. Posiedzieli jakieś dwie godzinki, wypili dość sporo alkoholu i wyszli. Zapewne zaprosił ja do siebie, czuł się panem sytuacji, no i się przeliczył … - mówił, spoglądając na listę przesłuchanych osób, Witek. – A gdzie są osoby z tej restauracji… no wiesz… tam, gdzie się spotykał z ta elegancką panią?
- Tutaj. – Podniósł ze swojego biurka i podał Witkowi.
- Ilu mamy jeszcze nieprzesłuchanych?
- Wszystkich, ostatnich przesłuchałem wczoraj, jak byłeś u szefa z raportem.
- A… no i oczywiście nic ciekawego?
- Nic, oczywiście, każdy rozpoznał Lola, spotykał się z pewna kobietą, opisali, jak wyglądała. Wiek około czterdziestu lat, włosy spięte, ciemny blond, ubrana przeważnie w kremowy żakiet, czasem czarną sukienkę, elegancka… no i tyle.
Witek spojrzał na dane osób przesłuchiwanych przez Michalskiego. Szukał tej młodej dziewczyny.
Alicja Tomalik, wiek dwadzieścia sześć lat, ulica Dębowa 40/8. – To na pewno ona – powiedział do siebie. Nie chciał wzbudzać podejrzeń u Michalskiego, że wie coś więcej. Pojedzie tam wieczorem, skoro ona przekazała mu informacje w ten sposób, znaczy, że się czegoś bała, jednak zaryzykowała, dlaczego? Miał nadzieje się togo dowiedzieć.

Zadzwonił na domofon, nikt się nie odezwał – Może gdzieś wyszła – pomyślał.
By się upewnić zadzwonił pod sąsiedni numer.
- Słucham? – odezwał się głos.
- Szukam pani Alicji, mam dla niej przesyłkę – skłamał, mając nadzieję, że mu otworzy.
- A… ta młoda się wyprowadziła wczoraj.
- Tak po prostu z dnia na dzień?
- Nie mam pojęcia, ona wynajmowała to mieszkanie, mieszkała tu jakieś dwa lata.
- Nie mówiła, gdzie się wyprowadza?
- Nie, właściwie to oprócz wczoraj, kiedy na schodach powiedziała, że się wyprowadź, nigdy z nią nie rozmawiałem.
Nie spodziewał się takiej sytuacji, miał nadzieję, że wreszcie z nią porozmawia, dowie się czegoś więcej, a tu nic… być może nie tylko on chce się od niej czegoś dowiedzieć i musiała szybko zniknąć. Teraz będzie o wiele trudniej ją znaleźć, być może dowie się czegoś więcej, w sobotę od pani Aldony?





- Wojtuś! Nie masz pojęcia jak bardzo się za tobą stęskniłam – powiedziała widząc go w drzwiach swojego mieszkania.
- Oj tam, oj tam, to tylko dwa tygodnie – odpowiedział z uśmiechem.
Agnieszka objęła go mocno i pocałowała w policzek. Zaprowadziła go najpierw do pokoju, w którym malowała, pokazała niedawno skończony jego portret.
- Hm… no trochę taki naiwny – powiedział spoglądając na obraz.
-Dlaczego?
- No bo ta twarz jest taka, szczera i niewinna.
- No tak, bo taki jesteś.
- E tam, opowiadasz, posuwam o dziesięć lat starszą kobietę, w tajemnicy przed światem i jestem obojętny na zaloty rówieśniczek.
- Hahaha… ale robisz to jak aniołek, czuje się wtedy tak bosko niewinna – powiedziała, łapiąc go za kołnierz, zaciągając do sypialni.
Podczas tych miłosnych uniesień, jest moment, kiedy ma wrażenie, że ich ciała przestają istnieć, boskie tu i teraz, niczym nieograniczone rozpływanie się. Agnieszka lubi też, kiedy jest po wszystkim, wpatruje się w jego twarz, będącą dla niej odwrotnością Meduzy, istotą odradzającego się życia.
- Uwielbiam twoje oczy – powiedziała, głaszcząc jego włosy.
- Dlaczego?
- Są takie niewinne i szczere.
- E tam, mówisz jak, banalna poetka – odpowiedział z nutką ironii.
- Ja ci dam, banalną poetkę – klepnęła go w tyłek, uśmiechając się.
- Hahaha… - zaśmiał się i objął swymi ramionami.
Znowu wszystko zaczęło się od nowa i trwało zdecydowanie dłużej.
Kiedy skończyli, Agnieszka poszła do kuchni zrobić coś do picia, a on skorzystał z łazienki. Nie lubił być spocony, czyjś pot mu nie przeszkadzał, ale sam nie czuł się z nim komfortowo.
Kiedy wrócił, Agnieszka siedziała na łóżku z drinkami w dłoni.
- Dzięki – powiedział biorąc szklankę i siadając koło niej.
- Wiesz… jakieś dwa, trzy miesiące, a może dłużej, mnie nie będzie, obowiązki wzywają – powiedziała cichym tonem, wpatrując się w szklankę.
- Cóż… jak musisz to musisz… to związane z twoją pracą?
- Tak, ale nie chce mi się o tym mówić.
- Ok. jak chcesz – spojrzał na nią ze smutkiem w oczach.
- Ale, potem gdzieś wyjedziemy. Ty skończysz letnią sesję, ja będę miała wolną głowę.
- Mówisz o wczasach?
- Tak i to takich egzotycznych, Seszele, albo Bali.
- Hahaha… nie stać mnie na coś takiego.
- Ale mnie stać.
- No wiesz… oczywiście zgadzam się, ale…
- Jakoś w to nie wierzysz?
- No dobra, wierzę – uśmiechnął się.
- Uwierz – trąciła go w ramię.
- Ok. wierzę, wierzę – odpowiadał śmiejąc się. – Potem spojrzał na nią nieco poważniej, chwilę się zamyślił i zadał pytanie:
- Dlaczego Caravaggio?
- Co Caravaggio?
- Fascynujesz się nim?
Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
- Właściwie to nie wiem… maluje z jednej strony tak mrocznie, z drugiej ci piękni młodzieńcy. Jest w nim piekło i niebo na raz. Był bardzo gwałtownym człowiekiem, robił wiele złych rzeczy. W jego obrazach często widać śmierć. Jednym z mych jego ulubionych obrazów to „Judyta i Holofernes”
- Dlaczego?
- Bo pokazuje kobiecą siłę.
- Hm… no ale to było trochę nieuczciwe.
- A co w życiu jest uczciwe… wyznaczamy sobie prawa, które często łamiemy. Właśnie dlatego, żeby jakoś przetrwać i móc marzyć o jakimś szczęściu, niestety nasza ciemna strona sprawia, że nie wiadomo czego chcemy. Tworzymy iluzję, bo nie jesteśmy w stanie zrozumieć naszej dwoistości.
- No nono, ładnie to określiłaś. Ja jednak zdecydowanie bardziej wolę Gogena.
- Ok. chociaż dla nie on i wszyscy impresjoniści są zbyt kolorowi i tacy trochę bajkowi.
- Nie lubisz bajek?
- Nie, wole horrory, hahaha…
- No, fakt, na tyle już cię zdążyłem poznać – powiedział to z lekka nutą ironii, wstając z łóżka. Podszedł do okna. Potem spojrzał na nią lekko zamyślony, mówiąc:
- Te parę miesięcy to jakaś poważna sprawa?
- Tak, ale to już ostatnia taka, jak już ci mówiłam, odbijemy to sobie.
- Okej – spojrzał na nią zasmucony tym faktem, dwa miesiące to nie tak długo, ale wiedział, że ta rozłąka potrwa dłużej. Zawsze tak było, ale nigdy nie mówiła o wczasach i że to ostatni raz, więc może faktycznie potem zaszaleją. Kochał ją i nie było mu z tym dobrze, zanim ją poznał, nie chciał zawierać trwałych związków. Jego rówieśniczki strasznie go drażniły, takie dzieciaczki interesujące się własnym biustem i jędrną skórą na pośladkach, albo totalne kujonki, których oprócz zdania egzaminu nic więcej nie interesowało. Z Agnieszką mógł wreszcie porozmawiać na wiele różnych tematów, przede wszystkim o malarstwie, które go pasjonowało. Niestety nie dostał się na Akademię Sztuk Pięknych, więc ku uciesze rodziców poszedł na medycynę, na której by oszalał, gdyby nie Agnieszka.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16894
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Pajęczyce cz.IV

#2 Post autor: eka » 18 lut 2024, 13:07

Lepiej być czytelnikiem niż Witkiem :)

Zastrzeżenia odnośnie zapisu identyczne jak we wcześniejszych częściach, ale fabuła ciekawie się rozwija.
Będziesz wysyłał Pajęczycy do wydawnictw? Jeśli tak, koniecznie zainwestuj w solidną korektę.
Jest szansa, że treść może być czynnikiem przyciągającym potencjalnych kupujących.
Tytuł też. Dobry jest!

:kofe:

Krokus
Posty: 481
Rejestracja: 18 gru 2020, 19:45
Płeć:

Pajęczyce cz.IV

#3 Post autor: Krokus » 18 lut 2024, 18:05

eka pisze:
18 lut 2024, 13:07
Lepiej być czytelnikiem niż Witkiem :)

Zastrzeżenia odnośnie zapisu identyczne jak we wcześniejszych częściach, ale fabuła ciekawie się rozwija.
Będziesz wysyłał Pajęczycy do wydawnictw? Jeśli tak, koniecznie zainwestuj w solidną korektę.
Jest szansa, że treść może być czynnikiem przyciągającym potencjalnych kupujących.
Tytuł też. Dobry jest!

:kofe:
Dzięki za komentarz, nie zastanawiałem się jeszcze nad wydaniem, jeśli już to jako zbiór opowiadań np.kryminalnych, no i oczywiście masz rację, będę musiał zainwestować w korektę.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”