• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Pajęczyce cz.VI

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Krokus
Posty: 481
Rejestracja: 18 gru 2020, 19:45
Płeć:

Pajęczyce cz.VI

#1 Post autor: Krokus » 19 lut 2024, 18:45

Zauważył ją spacerującą wzdłuż stawu, była ubrana w długi beżowy płaszcz i biały kapelusz z szerokim rondem.
- Dzień dobry. – Ukłonił się, będąc pod wrażeniem jej wyglądu.
- A! Witam pana – odpowiedziała, wyciągając dłoń na przywitanie.
- Pani płaszcz pasuje do koloru opadających liści – stwierdził, ściskając jej dłoń.
- O? romantyk z pana – uśmiechnęła się, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Chciała go poczęstować, ale pokręcił głową.
- Dziękuję, ale staram się zerwać z tym nałogiem.
- Cóż… ja jakoś nie potrafię przestać, choć kilka razy próbowałam.
- No tak, różnie z tym bywa – stwierdził nie chcąc, ciągnąc tego tematu.
- Więc o co chciał pan zapytać?
- Hm… Czy Lolo coś mówił o takich ludziach, jak Szary bądź Dziki?
- Nie, nie przypominam sobie, nigdy nie rozmawialiśmy o jego kolegach, czy też wrogach, a co to za ludzie?
- To oni stoją za zamordowaniem pani przyjaciela.
- Czyli, to oni zlecili pewnej pani zlikwidowanie Michała?
- Tak, niestety dowiedzieli się, że Lolo… przepraszam, ale jakoś mi utkwił w głowie jego pseudonim i kompletnie nie dociera do mnie, że miał na imię Michał.
- Rozumiem, nie ma sprawy, domyślam się, że pan postrzegał go inaczej niż ja.
- Był niebezpiecznym przestępcą, zamordowano go dlatego, że samodzielnie chciał przejąć władzę, nad całym przestępczym interesem.
- Cóż… zgubiła go zachłanność, megalomania… wie pan, podobało mi się w nim to, że właśnie taki był. Taki pan życia i śmierci, a zarazem wielbiciel życia. Kiedy byłam u niego traktował mnie po królewsku i z dużą fantazją. Miał u siebie w łazience duże jacuzzi, wypijaliśmy tam duże ilości szampana, był też kawior i truskawki z bitą śmietaną. Usługiwały nam jego panienki, to był zupełnie inny świat, wiem, że w dużej mierze chory, ale po śmierci męża pragnęłam, totalnej zmiany, on pomagał mi zapomnieć. Wychodziło ze mnie to, co w normalnym życiu nigdy by nie wyszło.
Zaciekawiło go, to co powiedziała, czasem jakieś zdarzenie, zupełnie zmienia, nasze podejście do życia. W tym przypadku nie brzmi to pozytywnie. Romans z gangsterem, przygoda z prostytucją. Nie widać by tak naprawdę się pogubiła, najwyraźniej zawsze ciekawiły ją takie rzeczy. Śmierć męża, choć zapewne bolesna, dała jej wolną rękę, chociaż niczego nie można być pewnym.
- Rozumiem, to pani drugie ja, ciemniejsza strona, fantazje, które się urzeczywistniły.
- Dokładnie i wcale nie jest mi z tego powodu przykro. Gdybym nie poznała Leszka, czyli mojego męża, na pewno byłabym kimś zdecydowanie płytszym. Poznałam go jeszcze na studiach. Byłam bardzo pilną studentką, ale co do ludzi, podchodziłam do nich dość przedmiotowo, jak ktoś był mi potrzebny do czegoś to się uśmiechnęłam, a jak nie to niespecjalnie byłam towarzyska. No a w Leszku zobaczyłam coś… a właściwie na początku, to on we mnie, dostrzegł to coś…
- No tak, byliście zgranym małżeństwem i nagle stało się…
- Niestety, po jakimś czasie odezwała się we mnie ta moja ciemniejsza strona, o której prawie zapomniałam. Zaczęłam się bawić, alkohol, faceci, ba nawet kobiety. No i w końcu poznałam Michała…
- Wie pani… z jednej strony rozumiem, jako policjant, miałem do czynienia z wieloma dziwnymi sytuacjami, zbrodniami z różnych powodów, ale u pani zaskoczyła mnie…
- Ciekawość, co czuje prostytutka. – Weszła mu w zdanie z lekkim uśmiechem.
- No… powiem, że trochę mnie to zszokowało.
- Rozumiem, jakaś tam małolata, którą można zbajerować, dziewczyna z patologicznej rodziny, ale ustawiona kobieta, psychiatra i wkręca się w coś takiego.
- Tak, dokładnie… rozumiem, by nie zwariować potrzebowała pani odmiany, ale…
- Zawsze ciekawiły mnie takie rzeczy, myślę, że od zawsze miałam coś z prostytutki.
- Cóż… nie będę tego komentował, zmieniając temat, powiem, że ci którzy zlikwidowali Lola, mogą się zainteresować panią. Będą chcieli usuwać lub zastraszać ludzi, którzy coś mogliby wiedzieć na ten temat.
- Mam się zacząć bać?
- Hm… jeżeli jest coś ważnego, jakiś szczegół, o którym pani nie powiedziała, to byłbym wdzięczny, jakby pani mi o tym powiedziała.
- Ale ja naprawdę nic więcej nie wiem, prócz tego co już powiedziałam.
- Okej, wierzę pani, ale niech pani uważa, ktoś może panią odwiedzić zadawać pytania i być w tym bardzo agresywnym.
- Cóż, nie wiem co powiedzieć… czy może w jakiś sposób zapewnić mi ochronę? Może taki telefon alarmujący, do pana?
- Nie ma sprawy, ale chyba będę musiał o swoim prywatnym śledztwie poinformować moich przełożonych, tylko tak mogę zapewnić pani profesjonalna ochronę.
- Nie! Lepiej niech pan tego nie robi, przynajmniej poczeka jakiś czas, jak będzie się robiło niebezpiecznie, dam znać.
- Wie pani różnie z tym może być, oni mogą w ogóle nie pytać, tylko po prostu zlikwidować.
- Wiem, ale wydaje mi się im więcej będzie spokoju wokół mnie tym lepiej.
- No dobra, ale jak tylko coś pani zauważy, to proszę dać znać – powiedział spokojnym tonem, po czym podał jej numer, pod który mogła zadzwonić lub smsować, lub wysłać jakikolwiek sygnał.
- Oczywiście, będę czujna, ale wydaje mi się, że oni, niespecjalnie będą się interesować moja osobą. Raczej zdają sobie sprawę, że jeżeli nawet coś wiem, to dla swego bezpieczeństwa, będę siedziała cicho.
- Nie liczyłbym na to – stwierdził trochę zawiedziony, że nie udało mu się jej trochę nastraszyć, mając nadzieję, że jeżeli wie coś więcej, powie mu teras, pod wpływem emocji.
- Cóż… nie wiem, w czym mogę jeszcze panu pomóc, chyba na dzisiaj wystarczy.
- Tak… - nagle sobie przypomniał o tej kelnerce. – jest jeszcze coś…
- Słucham?
- To, że do pani trafiłem, zawdzięczam, pewnej młodej kelnerce, która w tajemnicy przed personelem, dała mi namiary. Imię nazwisko i przychodnię, w której pani przyjmuje.
- Hm… - trochę się zmieszała, najwyraźniej nie spodziewając się takiego pytania. – Nie wiem… pojęcia nie mam, skąd mogła mnie znać?
- Może jakaś była pacjentka?
- Być może, ale chyba bym ją zapamiętała.
- Jest pani pewna?
- Raczej tak…
- Jakby pani coś sobie przypomniała, proszę dzwonić – powiedział podając jej wizytówkę.
- Okej – schowała do kieszeni płaszcza, po czym podała rękę na pożegnanie.

Witek był kompletnie zawiedziony rozmową, na pewno wie coś więcej, ale nie miał pojęcia, dlaczego nie mówi. Widząc jej zmieszanie, miał pewność, że zna też tę kelnerkę, ale niestety, ściemnia, mając jakiś powód. Być może, oni już ją postraszyli? Nie miał ochoty jej przyciskać, jest inteligentna, na komendzie też nikt by z niej nic nie wydusił. Trzeba będzie uderzyć na Szarego z Dzikim, obserwacja, podsłuchy powinny zrobić swoje. Byleby nie spostrzegli się zbyt szybko, bo wtedy mogą być bardzo zdeterminowani i okrutni dla tych, którzy mogą coś wiedzieć. Ich kolega z pierdla wydał na kogoś wyrok i zapewne jest to jakiś gliniarz, albo prokurator. Dziad siedzi od dziesięciu lat, dość późno zdecydował się na zemstę, może liczył na jakieś ułaskawienie, a ktoś nie dał zgody? Zamierzał w najbliższym czasie to sprawdzić.










Szedł swoją ulubioną ulicą, codzienny wieczorny spacer, ciemno, światła latarni świecą jak w sfilmowanych opowieściach o Sherlocku Holmesie, bardzo lubił ten klimat i tę ciszę, która była wytchnieniem, po pełnym napięć dniu. Prokuratorzy poza dobrymi pieniędzmi, muszą zmagać się z niedobrymi ludźmi, którzy walczą z całym światem, chcąc mu wmówić, że nie mają żadnego wpływu, że jest zły. W pewnym momencie zauważył jakąś postać, która wspięła się na murek poręczy mostu. Przyspieszył kroku, widział już wyraźnie kobietę, która zapewne chciała skoczyć do rzeki. Zwolnił kroku, nie chciał by go usłyszała, co mogło spowodować panikę i zapewne nie chybnie by wskoczyła do wody. Teraz jest chwila, kiedy się zastanawia, być może trochę waha, walczy z myślami. Podszedł do niej niezauważony, kiedy był już bardzo blisko, złapał ją na wysokości ud i pociągnął w swoją stronę cały czas trzymając. Upadli oboje, na chodnik, a on ja nadal mocno trzymał w okolicach pasa.
- Młoda kobieto, chyba jeszcze nie jest tak źle by ze sobą kończyć! – odezwał się stanowczym głosem.
Zaczęła się szarpać, zupełnie zaskoczona takim przebiegiem sytuacji.
- Niech pan mnie puści! – Zaczęła się wyrywać.
- Proszę się uspokoić, nie wiem kim pani jest i jakie pani ma problemy, ale nie pozwolę by zrobiłaby sobie pani krzywdę. Zaraz dzwonię na policję!
- O! proszę tego nie robić, zaraz mnie zamkną do wariatkowa, a mi po prostu już nie chce się żyć. Facet, mnie zostawił, kiedy wpadłam w depresje, zamiast mi pomóc, zostawił… - zaczęła płakać.
Poczuł się trochę nieswojo, poluzował uścisk, potem puścił i podniósł się z chodnika. Ona nie zwracała na niego uwagi siedziała na ziemi i zalewała się łzami.
Trwało to długą chwilę, on stał nad nią nie wiedząc co ma powiedzieć, ona siedziała skulona i cała drżała. Wreszcie się przemógł i odezwał:
- Nie wiem, jak pani pomóc, ale nie mogę tak pani zostawić. – Zauważył, że już trochę się uspokoiła, wyciągnął do niej dłoń. – Proszę wstać, może przejdziemy się trochę ulicą, jak będzie pani chciała to coś mi pani opowie, a jak nie to sobie tak pójdziemy w milczeniu.
Podniosła się i zaczęli iść ulicą, jeszcze nie wiadomo, dokąd. Zaczął się zastanawiać co dalej, bo nie mógł tak po prostu powiedzieć – Na mnie już czas, do widzenia. – Ona się w ogóle nie odzywała i tak naprawdę, nie wiadomo, co chodziło jej po głowie. Najprościej byłoby zadzwonić do odpowiednich służb, ale nie zrobił tego na początku, a teraz to mogłoby to już nie przejść. Najlepiej odprowadzić ją do domu, a tam to już niech robi co chce.
- Dobra… rozumiem, pani świat runął, ale jest pani jeszcze młoda, można na tych ruinach odbudować go na nowo. Trzeba tylko wziąć się w garść. Teraz odprowadzę panią do domu, a pani obieca mi, że już nie będzie robić głupstw.
Uśmiechnęła się i wskazała palcem na kamienicę.
- Tutaj mieszkam, już… już mi przeszło. Chociaż nie wiem, czy panu dziękować czy nie. Nie było by mnie nie byłoby problemu. Teraz jest już okej. Jutro nie wiem co będzie. No, na pewno nie będę już skakała z mostu. Muszę jednak panu powiedzieć, że ma pan dar przekonywania, jest w panu takie trudne do wyrażenia ciepło.
Trochę się zmieszał, nie wiedział co powiedzieć, ale nie chciał, żeby spróbowała ponownie zrobić sobie krzywdę. Miał ochotę jak najszybciej zniknąć z tego miejsca, taki głupi traf, chyba uratował dziewczynie życie, ale nie miał ochoty jej słuchać. Odruchowo wyciągnął z kieszeni wizytówkę, mówiąc:
- Wiesz… jestem prawnikiem, jakbyś kiedyś miała jakiś problem dzwoń.
Uśmiechnęła się kiwając głową i schowała ja do kieszeni.
On również się uśmiechnął, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył szybkim krokiem, marząc by jak najszybciej znaleźć się w domu.



Następnego dnia, pod koniec pracy, usłyszał krótki sygnał z komórki, sms, spojrzał, to od niej. Czuł, że mogą być z tego problemy, człowiek czasem dziwnie się zachowuje w takich nietypowych sytuacjach. Teraz już się nic nie poradzi, przeczytał wiadomość: Mam strasznego doła, znowu nie chce mi się żyć, z szuflady wyciągnęłam fiolkę psychotropów i tak się w nie wpatruję jakby były ostatnią deska ratunku. Lekko się przeraził, szybko odpisał, żeby nie robiła głupstw, a ona stwierdziła, że nie zniesie już dłużej, tej beznadziejnej samotności. Potem, żeby się nią, nie przejmował, nie ona pierwsza, nie ostatnia. Kazał podać jej adres i powiedział, że zaraz będzie.


Kiedy otworzyła mu drzwi, zobaczył, że faktycznie, nie jest z nią dobrze. Miała zapuchnięte oczy i takie bardzo zrezygnowane spojrzenie. Wszedł, nieśmiałym krokiem do przedpokoju. Czuł się bardzo nieswojo, w myślach zadając sobie pytanie: Co ja tu robię. Na środku pokoju, stały sztalugi z dopiero zaczętym, szkicem. Na ścianach wisiało kilka obrazów, o różnej tematyce. Wzrok jego przykuł obraz młodzieńca trzymającego odciętą głowę.
- Hm… to chyba Dawid i Goliat? Malujesz sceny biblijne?
- Niezupełnie, to kopia obrazu Caravaggia.
- Nie znam się na malarstwie, ale chyba nieźle pani wyszło.
- Dzięki.
- Jednym słowem jest pani artystką i przeżywa pani jakiś kryzys – powiedział łagodnym tonem, spoglądając, na jej opuchniętą twarz.
- Mam to już od jakiegoś czasu, dopadła mnie straszna depresja, codziennie coś mnie rozwierca od środka, mówiąc, że całe to moje życie nie ma sensu, a ja coraz bardziej wierzę tej sile.
- Oj! Jest pani jeszcze młoda i z tego co widzę zdolna, nie można ulegać takim złym mocą, trzeba walczyć.
Spojrzała na niego z uśmiechem.
- Proszę usiąść, może herbaty, albo kawy?
Zauważył, że najgorsze minęło, usiadł i poprosił o herbatę. Teraz zrobiło mu się trochę głupio, przypomniał sobie, że przecież ma dom, żonę, której zaraz musi wysłać jakąś wiadomość, że wróci trochę później. Z jednej strony nie wiedział co tu robi, z drugiej, żal mu było tej dziewczyny.
- Niech będzie kawa, jestem już po dwóch, ale co tam – powiedział siadając na fotel.
Po chwili przyszła z dwiema filiżankami, postawiła na stoliku, siadła naprzeciw niego i spojrzała mu w oczy.
- Wie pan, może coś ze mną nie tak, ale czuję, że wyzwala pan pozytywną energię, ma pan bardzo ciepły głos, kiedy go słyszę od razu się uspokajam. Nie wiem czy był to przypadek, czy przeznaczenie, że pojawił się pan tego wieczoru na moście.
- Spacerowałem, jak to mam w zwyczaju, po każdym dniu pracy, no i zobaczyłem panią, ale ja dłużej nie mogę pani pomagać. Mam swoje życie, musi pani pójść do jakiegoś psychoterapeuty. To zapewne był przypadek, ale niech pani zadba o siebie.
Spojrzała na niego ze łzami w oczach, dotknęła jego dłoni.
- Spodziewałam się, że pan tak powie. Psychoterapeuci są do niczego. Powiedzą coś niby optymistycznego, zwiną kasę i następny proszę.
Zrobiło mu się przykro, nie wiedział co ma jej powiedzieć. Ona przysunęła się do niego, potem przytuliła. Objął ja ramionami. Czuł się zupełnie bezradny w tej sytuacji. Ona pocałowała go w policzek, potem swoimi ustami dotknęła jego. Nie był w stanie nad sobą zapanować, czuł na sobie jej oddech, bicie serca. Oboje zaczęli się pieścić. Po chwili oboje byli w miłosnym uścisku, kochając się i zapominając o wszystkim dookoła.
Po półgodzinie, świat wrócił na swoje miejsce, a on czuł się bardzo nieswojo. Nie chciał tego okazywać, by nie zrobić jej przykrości Zdobył się na uśmiech, ubrał się, pogłaskał ją po włosach. Ona na chwile przytuliła jego dłoń do policzka.
- Muszę już…
- Wiem, dzięki za wszystko – odpowiedziała ze smutkiem.
Kiedy wychodził, powiedziała:
- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze.
Pokiwał głową i po cichu wyszedł.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16894
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Pajęczyce cz.VI

#2 Post autor: eka » 22 lut 2024, 13:17

Hm. Poczekam na kolejne odsłony. Mnożysz postaci epizodyczne, powieść się szykuje :)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”