• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Pajęczyce cz.X ost.

Opowieści pisane prozą - nie powieści
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Krokus
Posty: 481
Rejestracja: 18 gru 2020, 19:45
Płeć:

Pajęczyce cz.X ost.

#1 Post autor: Krokus » 27 lut 2024, 12:08

- Tu masz paszport i dowód na nazwisko Wierzbicki, a tu bilet do Meksyku, za trzy godziny odlot -powiedziała z uśmiechem, kładąc dokumenty na stoliku.
- Dzięki Paula, jesteś boska – powiedział przyciągając ją do siebie.
- Szary? To raczej nie pora na…
Rozpiął jej guzik od spodni, zaczął lizać jej szyję. Wsadził rękę w majtki, po czym ściągnął je razem ze spodniami do kostek.
- Mamy jeszcze chwilę czasu na małe jebanko – stwierdził, obracając ja tyłem do siebie.
- Cóż… skoro tak mówisz, to wsadzaj szybciutko swego Wacusia, niech i ja na chwilę odlecę. Oparła ręce na stoliku i wypięła swój jędrny tyłeczek.
Trwało to kilka minut, prawie nic nie poczuła, ale odwróciła się z uśmiechem, mówiąc:
- W przyszłym tygodniu dołączę do ciebie, to się pobzykamy tak na spokojnie.
Nic nie odpowiedział, tylko klepnął ja w tyłek. Trochę zły na siebie, że kiepsko wyszło.
- Dobra, to ja lecę, a ty nie przegap samoloty, bo nie odlecisz – powiedziała, żartobliwym tonem i wyszła.
Kiedy wsiadła do samochodu zadzwoniła na komisariat, przedstawiając się jako anonimowa osoba.
- Szary jest teraz w mieszkaniu przy ulicy Dębowej 27/3.
- Jeżeli pani żartuje namierzymy panią – odpowiedział jakiś męski głos.
- Nie ma sprawy – stwierdziła z uśmiechem. Odpaliła samochód i przejechała kilkanaście metrów dalej, chcąc z bezpiecznego miejsca, zobaczyć jak to wszystko się potoczy.

Za pięć minut przyjechały dwa samochody, wyszło z nich kilku mężczyzn ubranych po cywilnemu. Przez chwilę ze sobą rozmawiali, potem dwóch poszło w stronę klatki, a dwóch zostało. Następnie przyjechały trzy radiowozy. Z dwóch wyszło około dziesięciu osób, ubranych w kaski i kamizelki kuloodporne trzymając w rękach różnego rodzaju broń.
Po piętnastu minutach wynosili z bloku skutego w kajdanki mężczyznę wsadzając go do jednego z radiowozów.



- Witam, witam – oznajmił z zadowoleniem Witek, widząc wchodzącego, na szpitalna salę, Michalskiego.
- Miałeś chyba trochę szczęścia, co? – powiedział, siadając na krześle, obok łózka.
- Chyba tak, kompletnie zapomniałem, że ona mnie widziała i niestety poznała. Niestety dwa razy jej się nie udało.
- Dwa razy? – Michalski spojrzał na Witka z lekkim zdziwieniem.
- Muszę powiedzieć, że trochę mnie zmotywowała, żeby wziąć się za siebie.
- Sorry, ale dalej nie rozumiem?
- Jakieś pół roku temu, prawie jej się udało mnie wykończyć, jacyś przypadkowi ludzie i nadjeżdżająca taksówka mnie uratowały.
- To pół roku temu, byłeś już na jej tropie? – Michalski spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Nie, to był nieszczęśliwy przypadek – odpowiedział lekko zamyślony Witek, przypominając sobie całą sytuację. – Wiesz… jak to ja… czyli facet mający problem z alkoholem. Pewnego wieczoru, zacząłem się snuć po knajpach. Kiedy miałem już prawie dość, zobaczyłem jakiś night club i tam postanowiłem się dobić. Usiadłem przy barze i w pewnym momencie podeszła jakaś młoda kobieta, uśmiechając się do mnie. Od razu powiedziałem, że nie mam ochoty zawierać nowych znajomości. Widać było po jej minie, że bardzo moja odpowiedź ją zdenerwowała, ale nic nie odpowiedziała. Kiedy skończyłem pić, zamówiłem taksówkę i wyszedłem. Czekając, niespodziewanie dostałem w mordę, potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, straciłem równowagę przewróciłem się. Złapała mnie za nogi i pociągnęła kilka metrów w jakieś ciemne miejsce i zaczęła dusić, próbowałem się wyrwać z tego uścisku, ale byłe zbyt pijany, na szczęście udało mi się krzyknąć i jacy przechodnie się zatrzymali no i światła taksówki zrobiły swoje. Walnęła mnie w łeb i uciekła.
- A ty oczywiście z nikim się nie dzieląc swoją przygodą podjąłeś śledztwo na swoja rękę. – pokręcił głową Michalski, nie mogąc się nadziwić, jak można być tak nonszalanckim jak Witek.
- Cóż… na początku pomyślałem, że to jakaś psychiczna, która nieźle opanowała sztuki walki, ale niedługo, po kolejnym koszu od jakiegoś gościa sama wpadnie. Nie mniej, trochę wziąłem się za siebie, wróciłem na sale treningową. Doszedłem do jakiejś tam w miarę formy, no i też na ile u mnie to możliwe ograniczyłem alkohol.
- No to całkiem nieźle, powinieneś być jej trochę wdzięczny za to – powiedział z lekkim sarkazmem, Michalski.
- Jestem, niestety, wszystko potoczyło się tak szybko, że nie zdążyłem jej podziękować. – Witek również odpowiedział, z lekką ironią w głosie.
- A nie przyszło ci do głowy, że następny taki naiwniak, nie musiał mieć takiego szczęścia jak ty? Jesteś kompletnie nieodpowiedzialny, ale cóż…
- Masz rację, ale wtedy jakoś o tym nie myślałem… no a co z Markowskim? – zapytał zmieniając temat.
- Cóż… kilka minut po tym, jak odwieźliśmy go do domu, palnął sobie w łeb. Jego żona zeznała, że wiedziała o jego romansie. W ten feralny wieczór, powiedziała o tym synowi, pokazała zdjęcia. A on wybiegł z mieszkania, jak opętany, no i…
- Hm… czyżby ją znał?
- Tego na razie nie wiemy, ale najwyraźniej tak. – odpowiedział Michalski, wstając z krzesła.
- Ciekawe? Zabiła go, bo poznał jej tajemnicę? Nie wiem co o tym sądzić, czyżby z nim też nawiązała romans?
- Trudno powiedzieć, ta kobieta mogła mieć taki plan z piekła rodem. Wiesz… poznała na tyle Markowskiego i wiedziała, że kiedy zabije jego syna. Ten ze sobą skończy. Zapewne, to trochę inaczej miało wyglądać, ale stało się…
- Cóż… Dziad dopiął swego – stwierdził poddenerwowany Witek.
- Niestety, ale z pierdla nie wyjdzie. Będę już leciał – powiedział, podając dłoń Witkowi.
- To na razie, po jutrze chyba stąd wychodzę.
- Nieźle cię haratnęła.
- Sześć szwów, ale już jest okej. Zapewne zobaczymy się już w pracy.
- Wracaj szybko do zdrowia – powiedział wychodząc Michalski i nagle coś mu się przypomniało.
- A! chyba nie wiesz, że dorwaliśmy Szarego.
- O!? nieźle, jak się to wam udało?
- Doniosła na niego jakaś kobieta, miał wyfrunąć do Meksyku, ale… nie wierz nigdy kobiecie. – Uśmiechnął się i kiwnął ręką na pożegnanie Michalski.
Witka ta wiadomość wprawiła w konsternację. – Czyżby to ta, która wciąż mi uciekała, kelnerka, która naprowadziła go na Aldonę?


Kiedy wychodził ze szpitala, pierwsza myśl, która zaświtała w jego głowie to rozmowa z ta tajemniczą pani psychiatrą. Był pewny, że tym razem zastanie ją w domu i uzyska odpowiedzi na nurtujące go pytania. Wsiadł do taksówki, których pod szpitalem było do wyboru, do koloru i kazał się zawieść pod dom tajemniczej pani psycholog.
Oczywiście, okazało się, że miał rację. Przywitała go w drzwiach lekkim uśmiechem, mówiąc:
- Witam pana.
On również się nim odwzajemnił uśmiechem i wszedł. Powiesił kurtkę na wieszaku i wszedł do salonu. Zapytała czy czegoś się napije, odpowiedział, małej czarnej. Szybko się z tym uwinęła i usiadła naprzeciw niego.
- Powiem szczerze, że mało co, z tego wszystkiego rozumiem – powiedział sięgając po filiżankę.
Aldona znowu się uśmiechnęła, potem spojrzała w sufit, mówiąc ściszonym głosem:
- Wiem – Spojrzała na niego ze szklanymi oczami. Na chwilę zapanowała cisza, potem zaczęła:
- Cała ta sprawa to moja zemsta, trochę zajęło mi to czasu, ale dokonałam tego, pan chcąc nie chcą pomógł mi w tym.
- Widząc panią z pistoletem, jak strzela do tej kobiety, domyśliłem się, ale dalej nic nie wiem?
- Ta kobieta… - Widać było, że trudno było jej o tym mówić, ale po chwili przełamała się i kontynuowała – Widzi pan… mój mąż nie zmarł na raka. Ta kobieta go zamordowała. Byłam z nim piętnaście lat i długo byliśmy szczęśliwi. Był prokuratorem i wsadził do więzienia niejednego drania, no i z czasem lista jego wrogów narastała. Mieszkaliśmy wtedy we Wrocławiu, a mój mąż prowadził sprawę jakichś podejrzanych biznesmenów powiązanych z półświatkiem no jak to w takich przypadkach zaczął się kocioł, wielu wpływowych ludzi, pośrednio lub bezpośrednio było w to zamieszanych. Mąż był coraz bardziej nerwowy, coraz dłużej zostawał w pracy, rozumiałam to, mówił, jak się to skończy, to pojedziemy na jakieś egzotyczne wczasy. Po pół roku, odkryłam, że oprócz tej sprawy ma romans. Kiedy pewnego wieczoru czekałam, aby się z nim rozmówić nie wrócił, nie odpowiadał na telefony. Nie podejrzewałam go o to, by tak po prostu mnie zostawił, bez słowa, to nie w jego stylu. Na drugi dzień zaczęłam go szukać, w prokuraturze mi powiedzieli, że wczoraj o szesnastej skończył pracę i tyle. Przez kilka dni nie wiedziałam co się dzieje, trudno mi było uwierzyć, przez głowę przechodziły mi, różna absurdalne myśli. Uciekł z nią gdzieś za granicę, do jakiegoś ciepłego kraju, zaczynając nowe życie? Do tego trzeba niezłej kasy, a z lokat kapitałowych nic nie zniknęło. Oczywiście zgłosiłam jego zagięcie na policję. No, ale po tygodniu wszystko się wyjaśniło. Jego ciało znaleziono w rzece. Sekcja zwłok wykazała, że był pod wpływem narkotyków. On nigdy z czymś takim nie miał nic wspólnego. Musiał ktoś mu je podać. Jego kolega z pracy, powiedział mi, że miał wielu wrogów ze świata przestępczego. Ponoć któryś z szefów jednego z gangów, wydał na niego wyrok. Byłam zrozpaczona, nie miałam pojęcia co mam z sobą zrobić, tu romans, tam mafia, no i śmierć. Nie miałam pojęcia co mam z sobą zrobić. Wyżaliłam się mojej pacjentce, z którą się trochę zżyłam. Młodą kobietą, była prostytutka, narkomanka, po próbie samobójczej. Chociaż o nic ją nie prosiłam, to przyszła do mnie z informacjami, które zdobyła od swoich koleżanek z czasów, kiedy pracowała w agencji towarzyskiej. Powiedziała, że jest pewna kobieta, płatny morderca, na usługach mafii, która stosuje bardzo wyrafinowane metody. Bardzo niebezpieczna i inteligentna. No i wtedy zapragnęłam zemsty.
- No, tak, ale starcie z kimś takim, to duże ryzyko, pani raczej nie miała doświadczenia jak kogoś takiego podejść?
- Nie, ale moja profesja pozwoliła mi, nakreślić jej osobowość. Typ narcystyczny, o dużych zdolnościach aktorskich, pozbawiona empatii… zapewne podniecająca się dokonaniem zbrodni. Pani życia i śmierci. Postanowiłam wniknąć w świat przestępczy, a moja młoda przyjaciółka mi w tym pomogła. Zaczęło się od tego, że przyprowadziła do mnie pewnego przestępcę, który był oskarżony o morderstwo pewnej kurewki, która szantażowała pewnego prominenta, żądając forsy za milczenie. No i źle skończyła. A tamtemu, założyłam kartę, że niby się u mnie leczy i ma problemy z psychiką. Znałam, również wielu adwokatów, facet trafił na obserwację do psychiatryka, dostał o wiele łagodniejszy wyrok, no a mną zainteresował się półświatek i mogłam poznać, kilku wpływowych i bardzo niebezpiecznych panów. Niestety niczego od nich się nie dowiedziałam, na temat tajemniczej morderczyni. Bezpośrednio nie wypadało pytać, a oni na takie tematy nie byli skorzy do rozmowy. Na szczęście na którejś z mafijnych imprez poznałam Lola, który przyjechał z Katowic i zajmował się prostytutkami i narkotykami. Od razu zaczął mnie podrywać, a ja się nie opierałam. Poszłam z nim do łózka. Widać było, że potrafi zadbać o kobietę, przysyłam mi codziennie kwiaty, chodziliśmy na kolacje do najlepszych restauracji. Pewnego razu, kiedy leżeliśmy w łóżku, powiedziałam, że podobają mi się tacy faceci i szkoda, że nie jestem mężczyzną, bo strasznie by mnie podniecało bycie płatnym mordercom. Uśmiechnął się i powiedział, że na usługach jego kumpla z branży jest pewna pani, która jest o wiele bardziej skuteczna niż większość męskich cyngli. Dodał, że jakiś rok temu załatwiła na prośbę tutejszych kolegów, jednego prokuratora. Ciary przeszły przeze mnie, wreszcie wpadłam na jej trop, miałam farta. Potem sprawy szybko się potoczyły. Udawałam, że jestem w nim zakochana i przeniosłam się do Katowic, z moją młodszą przyjaciółką. Nie chciałam ją w to dalej mieszać, ale uparła się i już. Tam na miejscu nie zamieszkaliśmy razem z Lolem, co było mi bardzo na rękę, jemu zresztą też. Jego kumple mało co o nas wiedzieli, a ja powtarzałam Lolowi, że ten gangsterski świat jest bardzo podniecający. Było w tym dużo prawdy, jak już pan wie, chciałam się przekonać, jak to jest być dziwką, ale po jakimś czasie zaczęło mnie to męczyć. W tajemnicy przed wszystkimi otworzyliśmy restaurację, gdzie zatrudniłam, moja przyjaciółkę. Lolo znalazł tak zwane słupy, niby właścicieli… a ja otworzyłam gabinet psychiatryczny. Z Lolem spotykaliśmy się w restauracji jak na schadzkach, to była całkiem fajna zabawa. No, ale mi chodziło, żeby ją dopaść, a żadnych nowych informacji na jej temat nie miałam. Młoda zaczęła trochę węszyć i tez nic specjalnego. W końcu zatrudniła się w agencji u niejakiego Maxa, o którym różne słuchy chodziły, przede wszystkim, takie, że dużo wiedział.
- No tak, był moim informatorem, wielu gangsterów chodziło do tej agencji.
- Tak, między innymi Szary, któremu Młoda się spodobała. Wtedy uknułyśmy ten diabelski plan. Młoda opowiadała mi co tam Szary, ale on nic konkretnego jej nie mówił. Podpuściłam Lola, żeby samodzielnie przejął władzę, on nie chciał się na to zgodzić, ale Młoda wmówiła Szaremu, że Lolo to chce zrobić, puszczając mu moje zmontowane nagrania, no i tak jak myślałam, pojawiła się ona, a potem pan, idealny na taką sprawę, lekko roztargniony alkoholik. Mimo wszystko, z tą kobietą nie było łatwo, ciężko było ją dopaść.
- Hm… aż tak było ze mną źle?
- Niech mnie pan źle nie zrozumie, po prostu czułam, że będzie można pana nakierować na pewne sprawy i poprowadzi pan, prywatne śledztwo.
- Jest ze mnie trochę taki indywidualista, ale to moje śledztwo, to był błąd… - Pokręcił głową, zdajac sobie sprawę jakim był durniem.
- Domyślam się, co pan teraz czuje, ale ja to musiałam po prostu zrobić.
- Więc, napuściłyście na siebie gangsterów, w nadziei, że znowu pojawi się ta tajemnicza morderczyni? – Spojrzał na nią nie mogąc uwierzyć, że ktoś taki jak ona odważył się na cos takiego.
- Tak, no i tak też się stało. Tylko Szary milczał, nigdy nic nie mówił o tego typu sprawach. Trudno byłoby go obserwować. Przez cały czas, spotykał się z różnymi ludźmi, w różnych miejscach, o różnych porach. W końcu Lolo został zamordowany, a myśmy nie wiedziały dalej, gdzie jej szukać. Na szczęście pojawił się pan. – Spojrzała na niego, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Zanim spotkałem się z panią pierwszy raz, omal nie stałem się kolejną ofiarą tej morderczyni, co prawda był to przypadek i wtedy tego z nią nie skojarzyłem.
- O!? pamiętam, że był pan trochę posiniaczony, ale wtedy pomyślałam, że po pijaku się pan gdzieś przewrócił.
- Wiem, wtedy było mi takie myślenie na rękę. To zdarzenie dało mi niezłego kopa, by się wziąć za siebie. Wróciłem do treningów judo, zacząłem walczyć z picem. Nie zawsze się udawało, ale…
- Nieźle, tylko, że z tym nałogiem trudno sobie poradzić w pojedynkę. – Spojrzała mu w oczy, trochę go onieśmielając.
-Tak, wiem… wracając do tematu, kiedy udało się wam ją namierzyć? – Kontynuował temat, nie mając ochoty rozmawiać o swoim nałogu.
- Wtedy, kiedy pan zainteresował się Markowskim. Pewnego dnia wysłałam anonimowo zdjęcia, z ich schadzek. Ona wynajęła detektywa by się upewnić i…
- Tego akurat, nie musiałyście robić, zginął jego syn, a on się zastrzelił! – niemal krzyknął słysząc takie słowa.
- Cóż… za bardzo się w to wkręcił, co prawda, miał być kolejną ofiarą i wszystko było ukartowane, ale zapłacił, za swoją nieszczerość.
Witek spojrzał na nią z niedowierzaniem, nie wierzył własnym uszom, o czym ona bredzi. Teraz naprawdę chciał krzyknąć, ale się opanował, pytając spokojnym tonem:
- Jakoś teraz pani nie rozumiem, najpierw opowiedziała mi pani swoją historię i było mi pani żal, a teraz słysząc to, nie wiem co teraz o pani sądzić?
- Nic, pogoń za kimś takim jak ona, kompletnie wyjaławia z uczuć- powiedziała obojętnym głosem.
- Hm… nie wiem co powiedzieć, ale zastanawia mnie teraz, czy ta kobieta miała jakieś ludzkie uczucia, może miała jakieś ciekawe zainteresowania? Kim była zanim stała się takim potworem?
- Być może ktoś kiedyś ją ciężko zranił, gdyby to nie dotyczyło mnie, to na pewno bym się tym zainteresowała, a tak, niech się smaży w piekle.
- No cóż… to by było na tyle – Wstał z fotela, trochę poirytowany, tym co na końcu usłyszał.
- Do widzenia panu – Podała rękę na pożegnanie. – Za to co zrobiłam, grozi mi więzienie, a pan pewnie się zastanawia, co ze mną począć?
Spojrzał na nią i miał ochotę wykrzyczeć jej co zrobi, ale znowu się opanował. Wzruszył ramionami i wyszedł.



Kiedy otwierał drzwi mieszkania, usłyszał za sobą kroki, ktoś schodził po schodach, odwrócił się, zobaczył kobietę w kapeluszu i długim płaszczu, kiedy nacisnął klamkę, poczuł na sobie czyjś oddech, znowu się odwrócił i w tym momencie zobaczył kobietę uniesionym ramieniem, w którym trzymała nóż. W tym momencie padł strzał, kobieta na moment zesztywniała, potem zamachnęła się resztka sił, ale Witek zdążył złapać ją za przedramię, a drugą ręką odepchnąć. Kobieta upadła na podłogę. Na schodach stało dwóch mężczyzn z bronią w ręku.
- Znowu miałeś szczęście – odezwał się Michalski.
Witek przez chwilę stał nieruchomo, nie mając pojęcia co się stało. Kilku mundurowych dobiegło, tym razem z dołu. Z mieszkań powychodzili spanikowani sąsiedzi.
- Cholera! Myślałem, że załatwimy ją po cichu, co z nią? – zapytał zdenerwowany Michalski, jednego z mundurowych.
- Nie żyje – odpowiedział tamten.
- Jak… nie rozumiem, co jest grane? – pytał bełkocząc Witek.
- Cóż… jak widzisz chciała cię zabić – odpowiedział Michalski, patrząc na leżące ciało młodej kobiety.
- To…
- Tak, to ona, koleżanka od serca, twojej znajomej.
- A co z tamtą.
- Obserwowaliśmy ją, po twojej wizycie, wyjechała samochodem. Zapewne spostrzegła się, że ktoś ją śledzi. Zatrzymała się przy jednej restauracji, weszła tam i zniknęła. Szukamy i znajdziemy.
- Hm… oby… No a jak doszliście do tego wszystkiego?
- Przyznasz, że nie jest to takie trudne, trochę cię poobserwować – odparł z uśmiechem Michalski.
- Myślałem, że jesteś…
- Oczywiście, że jestem twoim kolegą inaczej dawno wyleciałbyś za alkohol.
- No cóż… sprawa prawie skończona, półświatek nawzajem się pozabijał, a ja czuję, że odniosłem porażkę – stwierdził zrezygnowanym tonem, Witek.
- Nie! Wygrałeś, my tylko w pewnym momencie dołączyliśmy do twego sukcesu – odpowiedział mu stanowczo Michalski.
- Wiesz… normalnie to powinienem chcieć ścigać tę kobietę, ale teraz kompletnie nie mam na to ochoty.
- Dopadniemy ją, cwana z niej babka, ale to kwestia czasu.
- Chyba wszyscy jesteśmy źli, wszystko zależy od okoliczności, jak coś złego nas dopadnie, to wychodzi z nas ta ciemna strona, która staje się nałogiem. Mało tego, zarażamy nim innych – powiedział zamyślony, stojąc przed drzwiami mieszkania, nie mając ochoty do niego wejść.
- Całkiem możliwe, ale teraz nie myśl już o tym. Wejdź do siebie i napij się tym razem kawy. Zastanów się nad sobą i zawalcz ze swymi demonami jeszcze raz. – Klepnął go w ramię i zaczął schodzić w dół po schodach.
Witek stał przed swoimi drzwiami jeszcze długo, rady Michalskiego były banalne, ale, życie w większości składa się z banałów i tak należy zrobić.

Koniec.

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16894
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Pajęczyce cz.X ost.

#2 Post autor: eka » 01 mar 2024, 16:13

Trzy Pajęczyce... :) Dawno nie przełknęłam kryminału, odrzuca mnie i sama nie wiem czemu, na pewno to nie wina autorów, ale moich literackich priorytetów, a czas z gumy nie jest.
Nie żałuję, choć błędy (nawet orty) dźgały po oczach, ale to już wiesz, korekta niezbędna tu.

Dziesiąta część daje odpowiedź, i całe szczęście. Był taki moment w lekturze, że jedną panią A, pomyliłam z drugą :jez:
Klimat czuć, role rozpisane, i w fabule misternie pozakrywane, to na duży plus, znaczy kluczenie, mieszanie wątków różnych postaci.
Całkiem dobre dialogi, i sporo ich, wręcz przeważają. Hm, lekki wysiłek i mógłbyś zredagować scenariusz. Obraz dopowiedziałby to, co oszczędnie nakreślasz. Tło. Opisy miejsc, postaci.

Gratuluję pomysłu, wytrwałości w pisaniu, i życzę wielu odsłon.
Pozdrawiam.

:kofe:

Aha, jeszcze jedno, żadna ze mnie czytelniczka tego gatunku, może to już norma, a przynajmniej trend z morderczymi postaciami kobiet? Jakby nie było, tytuł bardzo adekwatny :)

Krokus
Posty: 481
Rejestracja: 18 gru 2020, 19:45
Płeć:

Pajęczyce cz.X ost.

#3 Post autor: Krokus » 01 mar 2024, 17:43

Dzięki za przeczytanie, muszę zainwestować w korektę, cieszy mnie że mimo wielu błędów dźgających po oczach, dobrnełaś do końca.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”