• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    "Wszyscy, którzy zachowali ojczyznę, wspierali ją, pomnażali, mają wyznaczone w niebie określone miejsce, gdzie szczęśliwi rozkoszują się życiem wiecznym".
    Cicero "De re publica"



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

FELICJA ( rozważania podczas ucieczki 10 )

Wszystko, co wydaje się za krótkie...
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ryszard Sziler
Posty: 409
Rejestracja: 04 cze 2013, 09:00
Lokalizacja: Kolbuszowa
Płeć:
Kontakt:

FELICJA ( rozważania podczas ucieczki 10 )

#1 Post autor: Ryszard Sziler » 12 cze 2021, 06:10

*
- Skąd tu odcisk kopyta?! – wykrzyknęła Felicja i cokolwiek znudzona już wędrówką skwapliwie zainteresowała się śladami przecinającymi ścieżkę.
„Coś kopytnego łazi tu nocami – rozważała – i niby nic mi do tego, a jednak wznieca to we mnie niepokój, który zdolny jest rozpalić moją wyobraźnie do czerwoności. Powiedzmy, że wędrują tędy jednorożce na swoje balangi podczas pełni księżyca, albo kosmate satyry gonią nimfy ( nawet jakieś piski słyszałam tej nocy ), względnie centaury ścigają się z pegazami… i wszystko niby jasne. Kłopot w tym, że ja nie wierzę w jednorożce i centaury, a ostatnio konie widziałam w stadninie, zaś w co ja wierzę to lepiej nie mówić.”
Tu dosyć nieufnie przyjrzała się okolicy, ale śladu nie porzuciła, wręcz przeciwnie, wzięła ogon w garść, żeby się jej nie plątał pod nogami i poszła jego tropem z nosem przy ziemi.
- Czego tu chcesz myszo? – rozległo się w pewnej chwili gdy mijała dziurawcowe zarośla na wzgórku.
- Idę sobie – odpowiedziała grzecznie Felicja.
- Po jajeczka, nieprawdaż?
- Skądże! – odburknęła nasza bohaterka.
- Ach „skądże” – przedrzeźniał ją głos w zaroślach – Podejdźże no bliżej, a dam ja ci jajeczko! – uzupełnił z oczywistą groźbą.
- A z kim to ja rozmawiam? – naburmuszyła się mysz.
- Z prawowitą właścicielką jajek– obwieścił głos, dodając zaraz - i gniazda. To na wypadek gdyby ci jeszcze inny pomysł wpadł do głowy. Ale, żeby nie było, że jestem bez serca, to dodam, że trochę w lewo a znajdziesz smaczne bedłki. Pewnie, że grzyb nie ma wartości jajeczka, ale głód oszukasz. Nie dziękuj i zwiewaj.
Mysz skrzywiła się, splunęła ukradkiem, ale bez dalszego roztrząsania tematu poszła we wskazanym kierunku. Zaraz jednak przystanęła, no bo – pomyślała – „jeśli rosną pieczarki, to przecież na końskim nawozie…”
- Ej ty tam! – zawołała.
- Czego jeszcze?!
- Nie unoś się tak, bo zrobisz sobie jajecznicę. Czy tutaj pasą się konie?
- Nie pasą?
- Zachodzą?
- Nie zachodzą.
- To skąd tu ślady kopyt?!
- Przestańże wrzeszczeć, bo mi się maleństwa przelękną i urodzą z czkawką. Nic nie wiem o żadnych śladach. Wiesz ty co, znieś no sobie chociaż jedno jajko, a też przestaną cię interesować. I cicho mi bądź, bo zejdę i wytłumaczę dobitniej.
Tu krzaki wyraźnie zafalowały i mysz zrezygnowała z dalszych pytań.
- Zaraz! Czekaj no – zawołano za nią niespodzianie – Jakaś koza wczoraj tędy lazła, to stąd może te odciski co cię uwierają.
- Nie jeleń, albo sarna? – z resztką nadziei spytała mysz.
- Niewyraźnie mówię? KO-ZA. Co tobie myszo do kozy?
- Nic mi – mruknęła Felicja tracąc naraz całe zainteresowanie tajemniczym tropem.



*
„Tam gdzieś toczą się sprawy, którym się wydaje, że są niebywale wielkie, a ja sobie tu siedzę – rozmyślała mysz – One nie wiedzą o mnie, ja mam je w pełnej niewiedzy i niewątpliwie jest nam z tym dobrze. Mnie w każdym razie na pewno.”
Odpoczywała na niewielkiej skarpie, a przed nią rozlewało się morze łąki. Zielone i tak cudne, że aż nieprawdopodobne w swym pięknie.
„I tam gdzieś są jacyś wielcy ( jak im się wydaje ) władcy, urzędnicy i jacyś inni ważni ( jak im się wydaje ), ale to właśnie mnie dano skarb tej łąki i tej wyjątkowej chwili. O Boże!...
Tu rozmarzyła się w długim dziękczynnym niedowierzaniu.
Raptem zawołała radośnie: - No patrzcie tylko, ale żem się wyabstrahowała! - i roześmiała się wielkim szczęśliwym śmiechem, nie zwracając wcale uwagi na trafność, bądź błąd tego ustalenia.

Gdybyśmy ją o nie zapytali, odpowiedziałaby zapewne czymś w rodzaju:
- Tak jak są prywatne objawienia, tak są i prywatne konstatacje. Można je przyjąć, albo w nie wątpić. Wolnoć Tomku w swoim domku! Moja bajka, moje zabawki i nikomu nic do tego.
Odeszlibyśmy więc jedynie z dodatkowym ciężarem mysiego śmiechu na barkach, zamiast zachwycającego wspomnienia powidoku.
*

ODPOWIEDZ

Wróć do „OKRUCHY PROZATORSKIE”