• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

FELICJA ( rozważania podczas ucieczki 10 )

Wszystko, co wydaje się za krótkie...
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ryszard Sziler
Posty: 409
Rejestracja: 04 cze 2013, 09:00
Lokalizacja: Kolbuszowa
Płeć:
Kontakt:

FELICJA ( rozważania podczas ucieczki 10 )

#1 Post autor: Ryszard Sziler » 12 cze 2021, 06:10

*
- Skąd tu odcisk kopyta?! – wykrzyknęła Felicja i cokolwiek znudzona już wędrówką skwapliwie zainteresowała się śladami przecinającymi ścieżkę.
„Coś kopytnego łazi tu nocami – rozważała – i niby nic mi do tego, a jednak wznieca to we mnie niepokój, który zdolny jest rozpalić moją wyobraźnie do czerwoności. Powiedzmy, że wędrują tędy jednorożce na swoje balangi podczas pełni księżyca, albo kosmate satyry gonią nimfy ( nawet jakieś piski słyszałam tej nocy ), względnie centaury ścigają się z pegazami… i wszystko niby jasne. Kłopot w tym, że ja nie wierzę w jednorożce i centaury, a ostatnio konie widziałam w stadninie, zaś w co ja wierzę to lepiej nie mówić.”
Tu dosyć nieufnie przyjrzała się okolicy, ale śladu nie porzuciła, wręcz przeciwnie, wzięła ogon w garść, żeby się jej nie plątał pod nogami i poszła jego tropem z nosem przy ziemi.
- Czego tu chcesz myszo? – rozległo się w pewnej chwili gdy mijała dziurawcowe zarośla na wzgórku.
- Idę sobie – odpowiedziała grzecznie Felicja.
- Po jajeczka, nieprawdaż?
- Skądże! – odburknęła nasza bohaterka.
- Ach „skądże” – przedrzeźniał ją głos w zaroślach – Podejdźże no bliżej, a dam ja ci jajeczko! – uzupełnił z oczywistą groźbą.
- A z kim to ja rozmawiam? – naburmuszyła się mysz.
- Z prawowitą właścicielką jajek– obwieścił głos, dodając zaraz - i gniazda. To na wypadek gdyby ci jeszcze inny pomysł wpadł do głowy. Ale, żeby nie było, że jestem bez serca, to dodam, że trochę w lewo a znajdziesz smaczne bedłki. Pewnie, że grzyb nie ma wartości jajeczka, ale głód oszukasz. Nie dziękuj i zwiewaj.
Mysz skrzywiła się, splunęła ukradkiem, ale bez dalszego roztrząsania tematu poszła we wskazanym kierunku. Zaraz jednak przystanęła, no bo – pomyślała – „jeśli rosną pieczarki, to przecież na końskim nawozie…”
- Ej ty tam! – zawołała.
- Czego jeszcze?!
- Nie unoś się tak, bo zrobisz sobie jajecznicę. Czy tutaj pasą się konie?
- Nie pasą?
- Zachodzą?
- Nie zachodzą.
- To skąd tu ślady kopyt?!
- Przestańże wrzeszczeć, bo mi się maleństwa przelękną i urodzą z czkawką. Nic nie wiem o żadnych śladach. Wiesz ty co, znieś no sobie chociaż jedno jajko, a też przestaną cię interesować. I cicho mi bądź, bo zejdę i wytłumaczę dobitniej.
Tu krzaki wyraźnie zafalowały i mysz zrezygnowała z dalszych pytań.
- Zaraz! Czekaj no – zawołano za nią niespodzianie – Jakaś koza wczoraj tędy lazła, to stąd może te odciski co cię uwierają.
- Nie jeleń, albo sarna? – z resztką nadziei spytała mysz.
- Niewyraźnie mówię? KO-ZA. Co tobie myszo do kozy?
- Nic mi – mruknęła Felicja tracąc naraz całe zainteresowanie tajemniczym tropem.



*
„Tam gdzieś toczą się sprawy, którym się wydaje, że są niebywale wielkie, a ja sobie tu siedzę – rozmyślała mysz – One nie wiedzą o mnie, ja mam je w pełnej niewiedzy i niewątpliwie jest nam z tym dobrze. Mnie w każdym razie na pewno.”
Odpoczywała na niewielkiej skarpie, a przed nią rozlewało się morze łąki. Zielone i tak cudne, że aż nieprawdopodobne w swym pięknie.
„I tam gdzieś są jacyś wielcy ( jak im się wydaje ) władcy, urzędnicy i jacyś inni ważni ( jak im się wydaje ), ale to właśnie mnie dano skarb tej łąki i tej wyjątkowej chwili. O Boże!...
Tu rozmarzyła się w długim dziękczynnym niedowierzaniu.
Raptem zawołała radośnie: - No patrzcie tylko, ale żem się wyabstrahowała! - i roześmiała się wielkim szczęśliwym śmiechem, nie zwracając wcale uwagi na trafność, bądź błąd tego ustalenia.

Gdybyśmy ją o nie zapytali, odpowiedziałaby zapewne czymś w rodzaju:
- Tak jak są prywatne objawienia, tak są i prywatne konstatacje. Można je przyjąć, albo w nie wątpić. Wolnoć Tomku w swoim domku! Moja bajka, moje zabawki i nikomu nic do tego.
Odeszlibyśmy więc jedynie z dodatkowym ciężarem mysiego śmiechu na barkach, zamiast zachwycającego wspomnienia powidoku.
*

ODPOWIEDZ

Wróć do „OKRUCHY PROZATORSKIE”