*
- Wokół łąki apokalipsa, pandemia i armagedon, a tu zrozumiałe życie: grypa, kleszcze bez boreliozy, aromatyczne powietrze, brak zbędnych informacji, szczury najwyżej gościnnie, gdyż daleko do sklepów i kłopot z dojazdem. Żadna tam sielanka „wsi wesołej”, ot zwyczajne niepoprawne zadupie, ale jakie przyjemne. Jednak wiekowi poeci wiedzieli co dobre... – medytowała Felicja.
*
- Co pan mi tu wyprawia panie skaczący?! – strofowała Felicja świerszcza – Pan sobie myślisz, żeś pan może winniczkiem, samcem i samicą w jednym? Razem owadem i ssakiem? Zachodniopalearktyczny matołek, a wydawałoby się, że rozumny bo prostoskrzydły. Pan się mi przypatrz uważnie i sobie w kałuży, a potem rozważ w rozumku, to może nawet dostrzeżesz różnice zanim na mnie wskoczysz. I nie sugeruj mi pan, że zewnętrzność jest zwodnicza, bo nie ręczę za siebie i utnę! Tak czy owak paszoł won ze mnie, ale już! Nażuje się psychiczny hermafrodyta jakichś ziółek i potem mu dostaje – sarknęła pogardliwie.
*
Tak więc chmury są zupełnie kosmopolityczne, nie odczuwają potrzeby posiadania czegokolwiek i w dodatku sikają byle gdzie i byle jak. Jak już powiedziałam żeglują sobie, grupują się, kłębią, zalegają i obrywają. Czasem coś udają i zwodzą gapiów zjawiskowością. Niekiedy rzeczywiście są efemeryczne, bo bywają jak świetlisty puch, ale za chwilę zaciągają niebo brudną zawiesiną żołnierskiej onucy, więc generalnie nic z nimi pewnego. Są tacy marzyciele, którzy twierdzą, że one są modlitwą przestrzeni i szczegółu o różnym natężeniu wzniosłości, wartości i barwy. Twierdzą, że para to duch ziemi, który unosi się ku górze w dziękczynieniu. Stoją więc i razem z poetami gapią się w chmury, a chmury mają ich głęboko w swym deszczu. Czasem taki gapa przypadkiem oberwie piorunem, ale i tak niczego to nie uczy kolejnych fantastów. By być w zgodzie z prawdą, muszę dopowiedzieć, że zbyt dociekliwi badacze pogody owładnięci manią dociekania zjawisk atmosferycznych też obrywają, ale sporadycznie i to nie należy już do rzeczy. Nie mniej tą wybuchową zajawką kończę tę pierwszą część mojego wykładu o chmurach, bo druga będzie właśnie o chmurnych wypróżnieniach, o czyli piorunach i gradobiciach, które bywają zabawne, podobnie jak nieporozumienia przy prowadzeniu zielników, o czym mówiłam poprzednio. Dziękuję za uwagę. – powiedziała ropucha Teodozja z namaszczeniem kłaniając się zebranym.
- Idiotka – mruknęła Felicja pod nosem, ale nie wiadomo było czy odnosi to do wykładowczyni, czy też do siebie w związku ze straconym czasem.
*
- Nie uogólniać? A dlaczego niby nie uogólniać, kiedy uogólnienia uwypuklają wyjątki nadając im wyjątkową wartość? – z niewątpliwym wdziękiem spytała Kruszczyca Złotawka.
*
- Moją siłą stała się wiara – mówiła Felicja - chociażby w to że tylko prawda ma sens. Wiara sprawiła, że przestałam się bać, a zaczęłam cieszyć ( Tamci z kolei nie wierzą, nawet w to, że nie wierzą. Ciągle bają o swojej wyjątkowej sile, ale istnieje jedynie jej mit ).
Kiedy przesłuchujący mnie szczur napuszył się i zaczął tłumaczyć, że: „ musimy dążyć do wolności i przyszłego szczęścia …” - przerwałam mu mówiąc, że ja nie muszę , bo już jestem wolna i szczęśliwa; wtedy on zgłupiał i wymamrotał, że tak mi się tylko zdaje, bo obecnie jest to jeszcze niemożliwe, a kiedy ja się upierałam przy swoim, wściekł się i wrzasnął na strażnika; nie czekałam aż przyjdzie i umknęłam. Uchwyciłam jeszcze jak ten zapytał szczura:
- Szefie, a to źle, że ona tak mówi?
- Też chcesz mieć kłopoty?! – usłyszałam w odpowiedzi. Reszta przestała mnie interesować.
*
„Dziś świat widzimy na różowo,
Ambicji mamy cały sklep,
A jutro zaś, ni stąd ni zowąd,
Dachówka leci nam na łeb.
Dzisiaj jesteśmy po wypłacie
I podstawiamy się pod tusz,
A jutro może, miły bracie ,
Się pod tramwajem znajdziesz już.
Dziś damę bierzesz do ogródka,
I możesz z nią do kina pójść,
A jutro się wywraca łódka
I na dno idziesz niczym gwóźdź…”
Tutaj Felicja przerwała i wyjaśniła, że takie to pieśni posępnie prorocze dziarsko śpiewało się wieczorami ( i nie tylko wieczorami )przy akompaniamencie harmonii w mieście, z którego uciekła.
- Paskudztwa, bo paskudztwa, ale przecież czegoś jednak żal, kiedy ich nie ma… – westchnęła i zanuciła kolejną:
„ O miłości sen tak się zaczyna:
On robociarz był, chłopak na schwał,
Proletariuszką był dziewczyna,
Co urodą swą wprawiała w szał…”
Tu znów ucięła i warknęła wściekle: – Zniszczyli mi młodość i tyle!
Potem odeszła od wszystkich, żeby wleźć na tę gałąź wierzby, z której widać było najdalej i siedziała tam samotnie do późnego wieczora.
- Niestety tamto to nie było wszystko – uzupełniła następnego dnia – potem ( już w czasach mojej dorosłości ), zaczęła się epoka dyktatury słodkiej lepkiej tolerancji, czyli gruntownego przenicowywania świata, o której może kiedyś… Chociaż pewnie lepiej żebyście o tym pokracznym tworze ludzko-szczurzej pychy nadal mało wiedzieli… Ale teraz mam łąkę, która prawie całkiem mi wystarcza i nie ma co wspominać tego podwójnego szajsu – zakończyła pogodnie.
- Dlaczego - prawie? – dopytywał Filip.
- Bo jest jeszcze we mnie wielki, a niezaspokojony dotąd Głód.
- Głód? Na co?
- Żebym to ja do końca wiedziała… Ale zgłębiam tę moją potrzebę Filipie i definiuję, więc rodzi się we mnie nadzieja, że kiedyś zupełnie przestanę wątpić i wtedy znajdę Odpowiedź.
-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
admin@osme-pietro.pl
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
"Wszyscy, którzy zachowali ojczyznę, wspierali ją, pomnażali, mają wyznaczone w niebie określone miejsce, gdzie szczęśliwi rozkoszują się życiem wiecznym".
Cicero "De re publica"
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
FELICJA ( rozważania podczas ucieczki 26 ) - uzupełnienia 4
- Ryszard Sziler
- Posty: 409
- Rejestracja: 04 cze 2013, 09:00
- Lokalizacja: Kolbuszowa
- Płeć:
- Kontakt: