• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Miasto

Reprodukcje Waszych obrazów i rysunków
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Lucile
Posty: 4805
Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
Płeć:

Miasto

#1 Post autor: Lucile » 05 paź 2021, 20:04

Najnowszy z cyklu Powrót do miasta..jpg
akryl na płótnie

miasto
przystroiło się w kolory
i próbuje zatrzymać
co nieuchwytne
twierdząc

zalotność nie ma tu
nic do rzeczy

LuBe
jeden, dziesięć
dwadzieścia dwadzieścia jeden
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16787
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Miasto

#2 Post autor: eka » 06 paź 2021, 22:24

Ten cykl najbardziej lubię.
Nasycenie kolorem trochę zaskakuje. :myśli:

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16787
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Miasto

#3 Post autor: eka » 06 paź 2021, 22:25

Ukonkretnienie lubi odbierać nieuchwytność.

Awatar użytkownika
Lucile
Posty: 4805
Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
Płeć:

Miasto

#4 Post autor: Lucile » 07 paź 2021, 17:21

eka pisze:
06 paź 2021, 22:24
Nasycenie kolorem trochę zaskakuje.
Im bardziej mętną, pokrętną i upolitycznioną rzeczywistość wciskają media (i nie tylko one), im bardziej dzielą i wyrąbują przepaść pomiędzy nami, żywiąc się pogardą, nienawiścią - w tym do tradycji, historii, wiary - tym bardziej przejrzysta i nasycona barwami staje się moja malarska paleta.

Bardzo dziękuję, Ewo, że znajdujesz czas i ochotę na wizytę pod tymi moim pacykarskimi próbami.
eka pisze:
06 paź 2021, 22:24
Ten cykl najbardziej lubię.
Miło mi, że polubiłaś cykl „Powrót do miasta”. Przyznam, że ja też darzę go szczególną sympatią, nie mówiąc o tym, że powstawał z określoną myślą, a ponadto jest najstarszym oraz najliczniejszym cyklem ze wszystkich moich malarskich zestawów obrazów i rysunków.

Pozdrawiam
:kofe:
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16787
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Miasto

#5 Post autor: eka » 08 paź 2021, 08:26

Lucile pisze:
07 paź 2021, 17:21
Im bardziej mętną, pokrętną i upolitycznioną rzeczywistość wciskają media (i nie tylko one), im bardziej dzielą i wyrąbują przepaść pomiędzy nami, żywiąc się pogardą, nienawiścią - w tym do tradycji, historii, wiary - tym bardziej przejrzysta i nasycona barwami staje się moja malarska paleta.
Powiedz mi Lucile, zgadzasz się się z tym, że tradycja wypływa z przeszłości?
Raczej trudno je oddzielić, prawda?
A teraz drugie pytanie. Ile pojawiło się w tych dobrych, starych czasach, od starożytności począwszy, słynnych malarek, rzeźbiarek, pisarek, uczonych?
Może wiesz, dlaczego teraz sondując swoją ogromną wiedzę, masz problem z wymienieniem znanych kobiet w szeroko pojętej sztuce?

Zgodnie z tradycją zamiast malować, czy pisać wiersze powinnaś być przykładem cnót niewieścich.
Sprzątać, gotować, opiekować się rodziną, dziećmi, wnukami.
Ale bez wyrzutów sumienia spędzasz czas przed płótnem, szkłem i kartką.
Dlaczego? I dzięki komu, jakim procesom?
Wiesz?

:kofe:

Awatar użytkownika
Lucile
Posty: 4805
Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
Płeć:

Miasto

#6 Post autor: Lucile » 09 paź 2021, 01:53

A skąd ten wniosek, Eko, że mam jakiś problem. Nie, nie mam, chociażby dlatego, że ich (tych problemów) sobie nie piętrzę. Zgadzam się ze starym, gdzieś zasłyszanym, przeczytanym (nie pamiętam gdzie) powiedzeniem: nie sądźcie pradziadów, dziadów, ojców wg pojęć i zasad naszych. Feminista, feministka zaraz może zaripostować, a dlaczego nie prababek, babek ani matek naszych. Ja, ze swoją koncyliacyjną (i nieawanturującą się) naturą rzekłabym – nie sądźcie przodków naszych wg dzisiejszych zasad i wykładni. Historia jest historią, uwielbiam zgłębiać jej niuanse i często zauważać oraz potwierdzać truizm, że „kołem się toczy i prawie wszystko już było”. Czy to może stanowić dla mnie problem – ależ skądże.
Faktem jest jednak (jak pokazuje nam biblia), że pośród trzynastu sędziów Izraela, znalazła się tylko jedna kobieta-sędzia Debora.
Faktem historycznym jest także, że znamy tylko jedną uczoną ze starożytnej Aleksandrii – Hypatię (filozofkę i matematyczkę), brutalnie zamordowaną. Do dzisiaj zresztą trwają spory na jakim tle, jednak zdaje się przeważać pogląd, że to był mord polityczny.
W mojej rodzinnej Alma Mater od stuleci utrwaliła się opowieść o Nawojce, która swoją miłość do wiedzy i nauki musiała ukryć pod męskim przyodziewkiem. Nawet z tego powodu popełniłam limerykopodobny twór:
dawno temu w Alma Mater Nawojka się uczyła
a kiedy niedokładnie swoja płeć ukryła
zamknięto niebogę w klasztorze
aby nauczyła się żyć w pokorze
tak wtedy emancypacja kobiet się skończyła

Faktem jest także, że kobiety (legalnie) studiować mogły (cały czas mam na uwadze moją Alma Mater) dopiero w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku (decyzję podjęto w 1894 roku). Chociaż, chociaż (jak o tym przekonałam się tworząc jedną z muzealnych wystaw) były wyjątki. Kilkadziesiąt lat wcześniej pozwolono dwóm siostrom zakonnym studiować farmację. Chlubnym wyjątkiem był najstarszy uniwersytet w Bolonii (rok założenia 1088), który na początku zezwalał dziewczętom na naukę w swoich murach. A znakomita, wszechstronnie utalentowana, władająca kilkunastoma językami Anna Maria van Schurman studiowała na uniwersytecie w Utrechcie. Taka ciekawostka: swego czasu jeden z jej grawerowanych portretów został wyceniony wyżej niż obraz Rembrandta „Zmartwychwstanie Chrystusa”. Utrzymywała z nią przyjazne stosunki królowa Krystyna Wazówna i Maria Ludwika Gonzaga, polska królowa, żona Władysława IV i Jana Kazimierza. To ta królowa, która była inicjatorką pierwszego polskiego periodyku „Merkuriusz Polski”. Pierwszy numer ukazał się w styczniu roku 1661.
Faktem jest także to, że w mojej rodzinie - od pokoleń - kobiety były ważne, niektóre wykształcone, inne były samoukami, ale często słyszałam, jak odwoływano się do ich autorytetu. I może właśnie dlatego, że wychowywałam się w atmosferze szacunku do wiedzy i pracy kobiet, stamtąd czerpałam i czerpię swoją siłę.

Na koniec nie bez kozery będzie wspomnieć o kilku wspaniałych Polkach (przywołam tylko niektóre) i nie mam problemów z ich wymienieniem, m.in. o Tamarze Łempickiej, której obrazy sprzedawane są za ogromne kwoty (np. rok temu ponad 80 milionów zł), o Oldze Boznańskiej, o Zofii Stryjeńskiej, o Barbarze Abakanowicz, o Helenie Modrzejewskiej, o Marcelinie Czartoryskiej (jednej z najlepszych i najzdolniejszych uczennic Chopina), o Poli Negri, o Grażynie Bacewicz, o Wandzie Rutkiewicz, o Irenie Sendlerowej, o Irenie Szewińskiej, o prof. Marii Janion, o prof. Marii Dłuskiej, o Wisławie Szymborskiej, o Oldze Tokarczuk, o Agnieszce Holland i o naszym „okręcie flagowym” Marii Skłodowskiej-Curie, by już nie sięgać w głąb naszych dziejów do znakomitych królowych; córki Mieszka I, siostry Bolesława Chrobrego – Świętosławy (potrójnej, a nawet poczwórnej królowej), czy Jadwigi Andegaweńskiej, dzięki której odrodziła się i znakomicie rozwinęła (założona przez Kazimierza Wielkiego) moja” rodzinna” Alma Mater. A wisienką na torcie jest (wprawdzie nie Polka) moja ulubiona bohaterka wspaniała Hildegarda z Bingen, najwybitniejsza średniowieczna filozofka, kompozytorka, medyczka i wizjonerka, żyjąca w XII wieku. Jej muzyka często towarzyszyła mi podczas pracy w Collegium Maius. Z pewnością słyszałaś o tzw. efekcie Matyldy - czyli teorii zajmującej się celowym pomijaniem kobiet w działalności badawczo-naukowej, a nawet praktyk przypisywania ich osiągnięć mężczyznom. Oczywiście, gdybym pogrzebała, znalazłabym więcej znakomitych kobiet – nie tylko Polek – ale nie o to nam przecież chodzi. I nie wierzę, Ewo, byś (cytując moją wypowiedź) sądziła, iż miałam na myśli tylko walkę kobiet o swoje słuszne prawa. Nieprawdaż?
Zresztą, jeżeli zanurkować w necie, to można znaleźć listę wybitnych kobiet począwszy od starożytnego Egiptu. Kto chce, ten znajdzie.

Wprawdzie - z założenia - nie biorę udziału w mniej lub bardziej zapiekłych sporach ideologicznych, światopoglądowych, religijnych, politycznych, ale widocznie signum temporis kumulując się we mnie, znajduje takie ujście – wizualne. Przepraszam, ja nie jestem i nie będę wojującą feministką, chociaż dobrze rozumiem historyczne, dziejowe, społeczne przesłanie tego ruchu. Jednak (wg mnie) każda krańcowość - krzyki, wulgaryzmy, obelgi itp. - nawet w najsłuszniejszej sprawie, jej - niestety - nie służą.

A poza tym ("moja chata z kraja”) maluję i piszę co mi w duszy gra… i to nie przeszkadza mi w wypełnianiu codziennych, zwykłych rodzinnych czynności.

Najważniejsze… nie zmuszać się do niczego oraz czerpać radość z tego co się robi.
I tego się trzymam.

Serdeczności ślę :kwiat:
L
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16787
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Miasto

#7 Post autor: eka » 09 paź 2021, 12:11

W swoim poprzednim komentarzu skupiłam się na sztuce tak Tobie bliskiej, a znając Ciebie jedynie z tej działki na portalu, nie drążyłam innych aktywności kobiet w historii.
Lucile, jam profan w w historii sztuki. A o zapisaniu się kobiet w tejże, wnioskuję na podstawie np. albumów malarskich konkretnych epok od starożytności począwszy, czy popularnych opracowań dotyczących sztuk pięknych. Widocznie zakłamują historię, jeśli Ty nie masz żadnego problemu z ewentualnym wymieniem znanych, a więc sławnych pań malarek, rzeźbiarek, pisarek, w epokach przedemancypacyjnych. W tym pozytywizmu, gdzie wskutek uwarunkowań historycznych (dwa powstania i zsyłki na Sybir), kobiety zapisały się jako number one lub w bliskich okolicach pisarskiej sławy, vide Konopnicka czy Orzeszkowa.

Tak na marginesie, Bolonia Bolonią (niewątpliwy wpływ na fakt otwarcia podwoi dla szlachetnie urodzonych kobiet miał tam efemeryczny odprysk francuskiej kultury dworskiej z przełomu I i II tysiąclecia), a przed płcią piękną w Krakowie najdłużej broniła się Akademia Sztuk Pięknych (sic!), bo aż do 1920 roku.
Wymieniasz Zofię Stryjeńską w spisie znanych kobiet sztuki, śmiem twierdzić, że znakomitej większości polskiego społeczeństwa jest osobą nieznaną, podobnie zresztą jak Tamara Łempicka, w przeciwieństwie do Wyspiańskiego, Malczewskiego, Witkacego, czy nawet Podkowińskiego.
Wracając do autorki świetnych fresków na kamienicy przy Rynku Starego Miasta w Warszawie i bardzo utalentowanej ilustratorki, czy wiesz, że chcąc zdobyć wykształcenie uniwersyteckie przez rok jako Tadeusz Lubański studiowała na monachijskiej ASP? W męskim przebraniu, posługując się dokumentami osobistymi brata, Stryjeńska jak Nawojka udając mężczyznę, realizowała swoje marzenie, swój cel, by móc czerpać radość z tego, co się robi.
Nie bez kozery punkt zapalny mojego poprzedniego komentarza umieściłam w cnotach niewieścich.
Oczywiście można nie mieć pretensji do obyczajowości przodków, można spokojnie, bez wnikania w motywację, usprawiedliwić przepisy prawa zabraniające kobietom możliwości studiowania, czy np. nieakceptowalne w oczach większości pisanie powieści, więc po kryjomu, nawet przed rodziną.
Paul Julius Möbius, znany neurolog z Lipska, na początku XX wieku twierdził na podstawie przeprowadzonych badań, że kobiety, mając mniejsze głowy, a tym samym mózgi, nadają się wyłącznie do "zawodu” matki.
Słowa aktualnego ministra oświaty o przeznaczeniu kobiet, czyli cnotach niewieścich, głoszone w tamtych czasach, poza ruchem feministycznym nie napotkałyby publicznego oporu.
Jeżeli historia kołem się toczy, to, zauważ, współczesne młode kobiety, nie protestując, mają szansę powrócić do tamtego status quo.
Przesadzam? Patriarchat pogodził się z nową rolą kobiet, zdobytą głównie dzięki dwudziestowiecznym feministkom? Oby.
Dmuchać trzeba na zimne. Są wzorce z przeszłości godne kontynuowania, są i takie, które nadają się jedynie do zdecydowanego potępienia. Najgorszy wariant to sankcjonowanie prawem, ale też obyczajowością, owego zaniku wrażliwości wobec potrzeb człowieka, który jest inny. Naznaczanie go "gorszą” płcią/nacją/kolorem skóry.
Zaczyna się od indywidualnych odstępstw, a później bywa, że takie, również historyczne naznaczenie, staje się państwową wykładnią. I wtedy, polska uczennica szkoły podstawowej, być może jak poetka, Maria Komornicka, napisze w niedalekiej przyszłości o dwulicowości oficjalnej polskiej emancypacji, która na wzór brytyjskiej pozwoliła kobietom studiować, ale, tak jak rektor Komornickiej w Cambrigde, ma prawo aresztować każdą studentkę, samotnie wychodzącą wieczorem z domu.
Malowanie krakowskich kamieniczek w plenerze, podświetlonych księżycem, wtedy nie będzie jej dane.

Dziękuję za rozbudowaną odpowiedź, pozdrawiam i życzę udanej soboty.
:kofe:

Awatar użytkownika
Lucile
Posty: 4805
Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
Płeć:

Miasto

#8 Post autor: Lucile » 09 paź 2021, 20:21

Eko, nie sądzę, by była między nami zasadnicza różnica zdań w temacie – umniejszanie pozycji kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Przecież nawet powołałam się na „efekt Matyldy”. Próbowałam zaznaczyć tylko, że pomimo tych piętrzących przez stulecia trudności, kobiety znajdowały sposoby i potrafiły pokazać swoją moc, talent, inteligencję, determinację itp.

Na poparcie tej tezy taka ciekawostka ze słowackiej Lewoczy, dokąd - jakiś czas temu - wybrałam się by zebrać materiały do książki. Przede wszystkim chodziło mi o mistrza Pawła z Lewoczy, tego, którego gotycki ołtarz znajduje się w katedrze św. Jakuba. Nawiasem mówiąc, niektórzy historycy sztuki przypuszczają, że mistrz Paweł jakiś czas terminował u Wita Stwosza w Krakowie. Osobiście podoba mi się ta sugestia. Podobnie jak u Stwosza figury w lewockiej bazylice wyrzeźbione zostały w lipowym drewnie.
Klatka hańby.jpg
Klatka hańby 1.jpg
Na rynku, obok ratusza ujrzałam coś niezwykłego: dziwną, ażurową konstrukcję w kształcie dzwonu osadzoną na sześciobocznej, kamiennej podmurówce. Była to klatka hańby. Wykonano ją z żelaznych prętów, tu i ówdzie ozdobionych sercami i liliami. W tej klatce zamykano czarownice, rozpustnice i niewierne żony. Postawiono ją tam około 1600 r. Źródła mówią, że zamykano w niej nie tylko te kobiety. Zdarzało się, że na dwadzieścia cztery godziny umieszczano tam białogłowy, które po zachodzie słońca same, bez męskiej opieki, ośmielały poruszać się po mieście. I nieistotne było w jakim celu. Zakaz, to zakaz. Przez lata obowiązywał wszystkie mieszczki i był raczej konsekwentnie (tak mi powiedział zaprzyjaźniony miejscowy historyk i malarz) stosowany. Tak mnie to zainteresowało, zainspirowało, że i ona znalazła się książce.

Klatka hańby do dziś stoi obok ratusza. Próbowałam ją otworzyć, ale krata była zamknięta. Mam nadzieję, że klucz do niej nie znajduje się w rękach żadnego ratuszowego decydenta - mizoginisty!

O wspomnianej przez Ciebie, bardzo interesującej postaci, poetce Marii Komornickiej, poruszona do głębi jej skomplikowanym życiorysem, napisałam niegdyś taki tekst.

Kiedy postanowiła zostać odmieńcem*

Duszną ciszę śpiącego miasta przecina
niecierpliwy huk - strzały na Plantach.
Poeta zaskoczony swoim czynem
patrzy na z wolna osuwającą się poetkę.

Odrzuca pistolet, biegnie.
Chce - po raz ostatni - trzymać ją w ramionach,
choć to dopiero początek miodowego miesiąca.

Czy to już wtedy w rozbłyskach bólu zdecydowała:
Spalę wszystkie moje suknie demonstracyjnie
pozbędę się zębów – nie chcę kąsać
jeżeli przeżyję...


* Maria Komornicka (Piotr Odmieniec Włast), 1876 – 1949.

I, żebym była dobrze zrozumiana, w żadnym wypadku nie czuję się autorytetem w dziedzinie sztuki i historii sztuki. Miałam tylko wielkie szczęście wsłuchiwać się (dzisiaj żałuję, że nie bardziej starannie) w mądre słowa niezwykłej Osoby, prof. Karola Estreichera młodszego, który ukształtował mój artystyczny gust, nauczył patrzeć, odbierać, odczuwać jej piękno, a także zdeterminował całą moją zawodową drogę.


Dziękuję za bardzo interesującą rozmowę.
L

Ps. Akurat obrazy Tamary Łempickiej są bardzo rozpoznawane, cenione i poszukiwane przez koneserów i znawców sztuki. Prestiżowe domy aukcyjne zabiegają o nie, wyceniają (i sprzedają) je, jako jedne z najdroższych dzieł idących pod młotek. Myślę, że nie chodzi tylko o obecne malarsko-modowe trendy, że tak to określę.
:kofe:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
tabakiera
Posty: 4802
Rejestracja: 15 lip 2015, 20:48
Płeć:

Miasto

#9 Post autor: tabakiera » 10 paź 2021, 15:15

Lucile pisze:
05 paź 2021, 20:04
zalotność nie ma tu
nic do rzeczy
Dla mnie Kraków był i jest zawsze zalotny, a na pewno urokliwy.
Cenię patriotyzm lokalny.
Przekorę też.

Awatar użytkownika
Lucile
Posty: 4805
Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
Płeć:

Miasto

#10 Post autor: Lucile » 10 paź 2021, 15:33

tabakiera pisze:
10 paź 2021, 15:15
Dla mnie Kraków był i jest zawsze zalotny, a na pewno urokliwy.
Cenię patriotyzm lokalny.
Przekorę też.
Ja też, zapraszam, pokażę wszystko co urokliwe i mało znane.
:kofe:
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „MALARSTWO I RYSUNEK”