Koniec jest początkiem, Uroboros, czyli niekończący się wiersz

[tabakiera]

Budujmy przedszkola!
Będą ciężkie porody - taka niebios wola!
Scalą się wszystkie kraje w jednym wielkim ciele,
jedna wspólna waluta drogę nam uściele.
Germaniec i Słowianin w jednym spoczną łożu,
uwiją sobie gniazdko gdzieś na gołoborzu
j niczym orły białe będą patrzeć w niebo.
Nie wierzysz? No to uwierz!
Wiara jest od tego,
żeby szczęki zacisnąć i połączyć dłonie
w potężną pięść Europy.

Leję wodę? Toniesz?

Eko, przyjemność po mojej stronie.

[eka]

Tako rzecze Korwin – gdzież bym wątpić śmiała?!
Faszyści z Brukseli wybiją narody
i napłodzą własny, jak komuna chciała.

Tusk nacjonalista - w Polsce niekochany,
marksista, socjalista i naziol jeb...
(przez Konfederację palcem wytykany)

nie od dzisiaj wypełnia testament Hitlera.
Chce łączyć narody, ta polska cholera.
A nam trzeba waśni, niezgody i wojny,
aby w Europie żył Polak Spokojny.

[EdwardSkwarcan]

Budujmy przedszkola!
choć liznąłem bunkrowców na to się nie piszę
gdy nie ma kto orać
nie uratuje niżu już zużyty gwizdek

dwadzieścia pięć sztuk Ewy dziś rodzi mniemania
bo teściowa zięciowi każe wiązać supeł
i brak dzieci w małżeństwie urodą zasłania
hit sezonu - pas cnoty na oddaną dupę

[eka]

Ed, poddaję się, nie sprostam temu wersowi, nie umiem rozwinąć.

[tabakiera]

hit sezonu - pas cnoty na oddaną dupę
może przyjmie się w Azji, bo u nich jest krucho
z powodu nadprodukcji. Długie noce w Chinach
nie mogą powodować, że pragnie rodzina
więcej ryżu, robali oraz psiego sadła.

Z takim pasem Europa z pewnością by padła.

Muszą mnożyć się lesby, faszyści i geje,
muszą się produkować masoni, złodzieje,
musi liczyć potomstwo zdradziecka komuna.

Trza brać się do roboty, nie o pasie dumać.

[EdwardSkwarcan]

Na marginesie.
Ewo, przecież można świadomie trudny wers. Podziwiam kontynuację i też mam problem.

Trza brać się do roboty, nie o pasie dumać.
Dziś lepsze pewne czyjeś, jak niepewne swoje,
bo w gitarze pieszczoty nie rdzewieje struna
i z pięćset plus się cieszy śpiący nocą ojciec.

Zazdrość zbędna w tych sprawach. Na sto lat pożycia
pół milimetra straty a plusem są rogi.
Kobieta zachwycona awantur nie wszczyna,
chłop zamiast w łóżku orać dzięki innym pośpi.

[eka]

Chłop zamiast w łóżku orać dzięki innym pośpi.
Wszystkie dzieci są nasze – rogacz się nie skrzywi,
gdy nie na jego dziatki (miesiąc w miesiąc) płynie
hajs, dorobił się Polak na własnej rodzinie.

I pracować nie musi,
z ośmiorgiem przychówku można w betach leżeć.
Wszak służy to zdrówku.
Gdy żoneczka gotuje,
opiera
i sprząta,
pan mąż zazwyczaj mecze
lub porno ogląda,
a jeśli bachory mu w tym przeszkadzają,
skórzanym pasem
po dupie dostają.

[tabakiera]

po dupie dostają
paskiem przy każdej pensji,
jeśli się stawiają.
Lecz ci, co nie potrafią bronić się jak trzeba
na zawsze będą w czyśćcu i nie sięgną nieba.
Chyba, że z jakimś diabłem podpiszą umowę
i porzucą, co stare, wyczyszczą swą głowę
z dawnych marzeń, idei, durnowatych myśli,
pójdą hen, gdzieś daleko, a może gdzieś blisko
otworzą kawiarenkę, burdel lub piwiarnię...
Będą pachnieć, rozkwitać, czy też skończą marnie?
Kto to wie? Kto przewidzi? Może jakiś wróż?
Umiesz pasjansa stawiać?
To postaw mi!
Już!

[eka]

Już! - groźnie mi zabrzmiało, karty więc rozłożę.
Och,
ach,
ech... no no Doroto, czeka Cię odmiana!
Rok szkolny będzie krótszy, nie będziesz karana,
wkrótce brunet odwiedzi porą wieczorową,
lecz ty kochasz blondyna miłością niezdrową.
Awanturnik i pieniacz, nieliche ladaco,
jeśli go nie odepchniesz, pożałujesz srogo.
O! Pensum Ci podniosą od roku przyszłego,
bo PiS-em będzie stała kochana ojczyzna.
Cztery lata kolejne: Kaczyński i blizna.
Na zbytki i kaprysy zarobisz w wakacje,
szefowa znowu powie, że zawsze ma rację,
zabłądzisz z dzieciakami na szkolnej wycieczce
i... brunet was odnajdzie, a ty w kusej kiecce
go rozkochasz na maksa, ślub weźmiecie w maju...
dalej?
Powiem więcej, gdy wysiądę z tramwaju.

[tabakiera]

Powiem więcej, gdy wysiądę z tramwaju.
Ach, moja wróżko Ewo, ja wsjo panimaju!
Tobie się chyba troszkę karty rozsypały!
Blondyn jest przecudowny! Blondyn jest wspaniały!
A że krótszy rok szkolny? Wielkie objawienie!
Bóg tchnął wiedzę w premiera i dał przyzwolenie,
żeby po Bożym Ciele do pracy nie wracać!
Ach, jakże wielka łaska, pogląd mi wywraca!
Na pewno zagłosuję, na pewno się złamię!
A niech się pocałuje w żopu swą przez ramię!

Kieckę kusą na dupsko mam przywdziać - i w drogę?
Eko, ja tego przecież uczynić nie mogę!
W góry mam iść na szpilkach? W góry się malować?
Ach, dobry Panie Boże, z błędu ją wyprowadź!
Pewnie na Świętym Krzyżu spotkam Jeremiego...
Kiedyś on był przystojny, teraz - do niczego!
Zakocham się na zabój w Bartku - starym dębie.
Jedno tutaj jest pewne - nie padnie w wyrębie,
tylko kolejną tyką podeprą go zdrowo.

Ewo, to piszę śmiało!
Tyś wróżek królowa.

Ale, przyznaję z żalem
- iluzją Twe słowa.