-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
admin@osme-pietro.pl
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.
Benjamin Franklin
UWAGA!
KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!
Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
A oto wyniki
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
Baśń o płaczącej wierzbie
- Lucile
- Posty: 4805
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
- Płeć:
Baśń o płaczącej wierzbie
Ładny obraz, Alicjo, już go widzę;
milczące drzewa i przestrach w szeroko otwartych oczach zwierząt. Tylko tur zdecydowanie stanął, z groźnie pochylonym - jakby do ataku przygotowanym - łbem zwrócony w stronę nadciągających myśliwych i stał sie ariergardą dla całej leśnej zwierzęcej gromady.
Pozdrawiam z
milczące drzewa i przestrach w szeroko otwartych oczach zwierząt. Tylko tur zdecydowanie stanął, z groźnie pochylonym - jakby do ataku przygotowanym - łbem zwrócony w stronę nadciągających myśliwych i stał sie ariergardą dla całej leśnej zwierzęcej gromady.
Pozdrawiam z
- eka
- Posty: 16937
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Baśń o płaczącej wierzbie
Piszesz o czasach, kiedy tur już zniknął z polskich lasów? Chyba nie, więc zgraja może się na niego natknąć.
Z myśliwymi walczę (dosłownie) od lat wielu, więc możesz doskonale poczuć moje nastawienie do powyższego fragmentu.
Inne czasy wtedy były, ale stały się zaczynem wielkiego wymierania przebogatej populacji ssaków. Dzisiaj mamy ok. 5 tys. gatunków, większość endemiczna. Puszczy jak na lekarstwo. Gospodarka leśna to wycinanie czego się da. Wycinka jest bardzo opłacalna dla Lasów Państwowych. Zgroza.
Niedawno widziałam w małym parku, dosłownie metr od przelotowej asfaltówki, cztery daniele.
Piękny smutek.
Dobrej niedzieli, Alicjo.
Z myśliwymi walczę (dosłownie) od lat wielu, więc możesz doskonale poczuć moje nastawienie do powyższego fragmentu.
Inne czasy wtedy były, ale stały się zaczynem wielkiego wymierania przebogatej populacji ssaków. Dzisiaj mamy ok. 5 tys. gatunków, większość endemiczna. Puszczy jak na lekarstwo. Gospodarka leśna to wycinanie czego się da. Wycinka jest bardzo opłacalna dla Lasów Państwowych. Zgroza.
Niedawno widziałam w małym parku, dosłownie metr od przelotowej asfaltówki, cztery daniele.
Piękny smutek.
Dobrej niedzieli, Alicjo.
- Alicja Jonasz
- Posty: 1664
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
Baśń o płaczącej wierzbie
Dziękuję Wam, drogie Panie, że towarzyszycie mi w pisaniu i doradzacie
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- eka
- Posty: 16937
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Baśń o płaczącej wierzbie
Gratki za wyróżnienie Baśni..., Alicjo.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
- Alicja Jonasz
- Posty: 1664
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
Baśń o płaczącej wierzbie
to było milutkie, eko
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Alicja Jonasz
- Posty: 1664
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
- Płeć:
Baśń o płaczącej wierzbie
fr.6
Nim opadł kurz, drzewa złożyły ciało wiedźmy na kobiercu z mchów. Nie sposób wyrazić, w jak wielkiej były rozpaczy! Jedne na znak żałoby zrzuciły liście, które niczym pośmiertny całun okryły martwą szeptuchę od stóp do głów, inne zaś poczęły szlochać, a ich płacz i jęki niosły się echem po kniei, docierając aż nad Bałtyk. Były i takie, które zapałały nagłym gniewem. I te właśnie przywiodły na miejsce zbrodni Hanusię, ukochaną opiekunkę, mając nadzieję, że dziewczyna ukoi ich ból, tudzież znajdzie sposób, jeśli nie na przywrócenie swej nauczycielki do życia, to przynajmniej na przykładne ukaranie mordercy. Wszak młoda wiedźma posiadła moc, jaką żadne z nich władać nigdy nie będzie!
Ufały jej bezgranicznie. Toteż patrzyły w milczeniu, jak ze spokojnym obliczem ułożyła się na kobiercu z mchów i wtulona w martwe ciało najdroższej mistrzyni wypowiedziała zaklęcie, które w starej mowie brzmiało niezwykle melodyjnie, niby śpiew skowronka obwieszczający nadejście wiosny. Moc owego zaklęcia była tak wielka, iż serce, z którego mściwa strzała wyrwała życie, poczęło na powrót bić, a w bezwładne członki wstąpiły nowe siły. Błotna wiedźma powróciła do świata żywych, Hanusia zaś przedzierzgnęła się w wierzbę, którą dzisiaj zowią płaczącą. Każda szeptucha bowiem z własnej nieprzymuszonej woli może ofiarować życie dla ratowania innej istoty. Wyzbywszy się raz na zawsze ludzkiej powłoki, powraca do matki ziemi pod postacią drzewa.
Powiadają, że raz w roku podczas pełni księżyca jedna z wierzb rosnących nad stawem w Brzezinach przemienia się w piękną Hanusię. Za przyczyną jakowychś czarów gruby, spękany pień drzewa przybiera niewieście kształty, wiotkie, zwisające do ziemi gałęzie stają się ramionami, liście zaś zwiewną sukienką.
Na tę jedną noc w roku dziewczyna przystrojona w wianek z wonnego kwiecia powraca do nadprośniańskiej kniei, by wysłuchać zwierzeń i skarg jej mieszkańców. Biada temu, na kogo się wówczas poskarżą! Oj, biada! Nie ujdzie bowiem kary ten, kto godzi w odwieczne prawa puszczy. Nie umknął też karze łowczy z kaliskiego grodu. Legenda głosi, że w dniu zaślubin, miast ślicznej narzeczonej, ujrzał w odrzwiach swego domu staruchę, która ofiarowała mu niezwykły podarek weselny.
- Przyjmij ten kołczan, panie - zaskrzeczała, uśmiechając się przymilnie. - Niech ci dobrze służy...
Oczy młodziana rozbłysły z zachwytu i pożądania. Zaiste piękny to był przedmiot! Półokrągły, wykonany z najdelikatniejszej skóry jeleniej pociętej w równoległe pasy bogato zdobione dziurkowanym wzorem, tudzież rzemieniem wdzięcznie zaplecionym w warkocze, zszytej podwójnie grubą, nasączoną pszczelim woskiem nicią. Jednym słowem: majstersztyk! Porwał łowczy podarek chciwie, by nasycić nim oczy z bliska. Lecz cóż to? Gdy tylko kołczan pochwycił, ten z nagła zatracił kształty, a miękka jelenia skóra niczym jakowaś magiczna maź oblepiła jego dłonie i poczęła się ku górze rozrastać, z wolna obejmując całą postać. Cóż to za dziwy? Młodzian ze zdumieniem na staruchę spojrzał. Ach, to przecież wiedźma z puszczy, którą z łuku ustrzelił! Tak, to ona! Wróciła, żeby nań klątwę rzucić! Powiał wiatr. Okiennice gwałtownie się rozwarły, wpuszczając do izby przenikliwy chłód.
- Przeklęty będzie na wieki ten, kto w wiedźmę godzi! – rozległo się zewsząd i znikąd, po czym znowu nastała cisza.
Zrozumiał wtenczas młodzian, że przed karą nie ujdzie. Zdjęty nagłym strachem chciał błagać o litość, lecz z gardła miast ludzkiej mowy dobył się głuchy, do przeciągłego westchnienia podobny, ryk dzikiego zwierza. Powiadają, że po dziś dzień łowczy błądzi po kniei pod postacią jelenia, wyczekując chwili, aż klątwa zostanie z niego zdjęta.
Co stało się z wiedźmą? Tego nikt nie wie na pewno. Różni różnie bają, ja zaś wierzę, że czuwa nad puszczą gotowa w każdej chwili przyjść jej z pomocą.
Nim opadł kurz, drzewa złożyły ciało wiedźmy na kobiercu z mchów. Nie sposób wyrazić, w jak wielkiej były rozpaczy! Jedne na znak żałoby zrzuciły liście, które niczym pośmiertny całun okryły martwą szeptuchę od stóp do głów, inne zaś poczęły szlochać, a ich płacz i jęki niosły się echem po kniei, docierając aż nad Bałtyk. Były i takie, które zapałały nagłym gniewem. I te właśnie przywiodły na miejsce zbrodni Hanusię, ukochaną opiekunkę, mając nadzieję, że dziewczyna ukoi ich ból, tudzież znajdzie sposób, jeśli nie na przywrócenie swej nauczycielki do życia, to przynajmniej na przykładne ukaranie mordercy. Wszak młoda wiedźma posiadła moc, jaką żadne z nich władać nigdy nie będzie!
Ufały jej bezgranicznie. Toteż patrzyły w milczeniu, jak ze spokojnym obliczem ułożyła się na kobiercu z mchów i wtulona w martwe ciało najdroższej mistrzyni wypowiedziała zaklęcie, które w starej mowie brzmiało niezwykle melodyjnie, niby śpiew skowronka obwieszczający nadejście wiosny. Moc owego zaklęcia była tak wielka, iż serce, z którego mściwa strzała wyrwała życie, poczęło na powrót bić, a w bezwładne członki wstąpiły nowe siły. Błotna wiedźma powróciła do świata żywych, Hanusia zaś przedzierzgnęła się w wierzbę, którą dzisiaj zowią płaczącą. Każda szeptucha bowiem z własnej nieprzymuszonej woli może ofiarować życie dla ratowania innej istoty. Wyzbywszy się raz na zawsze ludzkiej powłoki, powraca do matki ziemi pod postacią drzewa.
Powiadają, że raz w roku podczas pełni księżyca jedna z wierzb rosnących nad stawem w Brzezinach przemienia się w piękną Hanusię. Za przyczyną jakowychś czarów gruby, spękany pień drzewa przybiera niewieście kształty, wiotkie, zwisające do ziemi gałęzie stają się ramionami, liście zaś zwiewną sukienką.
Na tę jedną noc w roku dziewczyna przystrojona w wianek z wonnego kwiecia powraca do nadprośniańskiej kniei, by wysłuchać zwierzeń i skarg jej mieszkańców. Biada temu, na kogo się wówczas poskarżą! Oj, biada! Nie ujdzie bowiem kary ten, kto godzi w odwieczne prawa puszczy. Nie umknął też karze łowczy z kaliskiego grodu. Legenda głosi, że w dniu zaślubin, miast ślicznej narzeczonej, ujrzał w odrzwiach swego domu staruchę, która ofiarowała mu niezwykły podarek weselny.
- Przyjmij ten kołczan, panie - zaskrzeczała, uśmiechając się przymilnie. - Niech ci dobrze służy...
Oczy młodziana rozbłysły z zachwytu i pożądania. Zaiste piękny to był przedmiot! Półokrągły, wykonany z najdelikatniejszej skóry jeleniej pociętej w równoległe pasy bogato zdobione dziurkowanym wzorem, tudzież rzemieniem wdzięcznie zaplecionym w warkocze, zszytej podwójnie grubą, nasączoną pszczelim woskiem nicią. Jednym słowem: majstersztyk! Porwał łowczy podarek chciwie, by nasycić nim oczy z bliska. Lecz cóż to? Gdy tylko kołczan pochwycił, ten z nagła zatracił kształty, a miękka jelenia skóra niczym jakowaś magiczna maź oblepiła jego dłonie i poczęła się ku górze rozrastać, z wolna obejmując całą postać. Cóż to za dziwy? Młodzian ze zdumieniem na staruchę spojrzał. Ach, to przecież wiedźma z puszczy, którą z łuku ustrzelił! Tak, to ona! Wróciła, żeby nań klątwę rzucić! Powiał wiatr. Okiennice gwałtownie się rozwarły, wpuszczając do izby przenikliwy chłód.
- Przeklęty będzie na wieki ten, kto w wiedźmę godzi! – rozległo się zewsząd i znikąd, po czym znowu nastała cisza.
Zrozumiał wtenczas młodzian, że przed karą nie ujdzie. Zdjęty nagłym strachem chciał błagać o litość, lecz z gardła miast ludzkiej mowy dobył się głuchy, do przeciągłego westchnienia podobny, ryk dzikiego zwierza. Powiadają, że po dziś dzień łowczy błądzi po kniei pod postacią jelenia, wyczekując chwili, aż klątwa zostanie z niego zdjęta.
Co stało się z wiedźmą? Tego nikt nie wie na pewno. Różni różnie bają, ja zaś wierzę, że czuwa nad puszczą gotowa w każdej chwili przyjść jej z pomocą.
Ostatnio zmieniony 27 gru 2021, 17:29 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 10 razy.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Lucile
- Posty: 4805
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 00:12
- Płeć:
Baśń o płaczącej wierzbie
No to teraz, Alicjo, będę oczekiwać, w którą stronę skierujesz Hanusię; czy przeważy chęć zemsty
i ukarania sprawcy, czy raczej będzie koić ból i leczyć zadane rany.
Oko za oko, czy zło dobrem zwyciężaj.
That is the question.
Przedświątecznie pozdrawiam
i ukarania sprawcy, czy raczej będzie koić ból i leczyć zadane rany.
Oko za oko, czy zło dobrem zwyciężaj.
That is the question.
Przedświątecznie pozdrawiam