• Nasze rekomendacje
  •  
    UWAGA!
    JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
    admin@osme-pietro.pl
    PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
     
  • Słup ogłoszeniowy
  •  
    Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują, co zjeść na obiad.
    Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może bronić się przed demokratycznie podjętą decyzją.

    Benjamin Franklin

    UWAGA!
    KONKURS NA TEKST DISCO POLO ROZSTRZYGNIĘTY!

    Jeżeli tylko będziecie zainteresowani, idea konkursów powróci na stałe.
    A oto wyniki



    JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
     

Wór pełen skarbów

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1664
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Wór pełen skarbów

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 16 mar 2024, 19:36

fr.1
Działo się to w czasach pradawnych, kiedy karawany kupców z dalekiego południa ciągnęły traktem po bursztyn, zwany złotem północy. Diabeł Olbina przyglądał się owym przepysznym orszakom z niemałym zdziwieniem, ale też z wielką wściekłością, bowiem podróżni czynili tak okropny harmider, iż nie mógł ani należycie się wyspać, ani w spokoju zażywać codziennej kąpieli w Prośnie tudzież bagiennym błocie. Dniami i nocami siedział więc w przydrożnych krzakach i majtał ogonem na poły ze złości, na poły dla odgonienia much, które, zwabione zapewne smrodem przewożonych w klatkach świń, zlatywały się chmarami i kąsały niemiłosiernie. Siedział i głowił się, jakby tu dokuczyć przybyszom i tym samym zemścić się za poniesione krzywdy. Myślał, myślał, nie dzień, nie dwa, lecz kopę lat, aż w końcu wpadł na pewien pomysł:
— Z każdego taboru przejeżdżającego gościńcem zedrę myto w postaci wora złotych dukatów!
Myliłby się ten, kto by sądził, iż czart Olbina chytry był na złoto. Uchowaj Boże przed takim osądem! Jak świat długi i szeroki, nie znajdziesz poczciwszego diabła nad Olbinę. Gotów prędzej wyzbyć się ostatniej koszuliny z grzbietu, niżby miał obedrzeć niewinnych z majątku. Nie dla skarbów ani złudnej chwały uknuł ów plan łupieżczy. Co to, to nie, mój drogi czytelniku!
Alboż to mógł pławić się w wygodzie i beztrosce, gdy w puszczy, która była mu od wieków domem, źle się działo? Odkąd ludzie pojawili się w kniei, nie było dnia bez łomotu siekier bezlitośnie wgryzających się w pnie prastarych drzew, bez zawodzenia zwierząt dręczonych dla skór i mięsa, bez szczęku broni, krzyków i śpiewu rozpasanej gawiedzi.
— Nie znają umiaru w samowoli i okrucieństwie, dlaczego więc ja miałbym się nad nimi litować? — pytał sam siebie, a nie znajdując usprawiedliwienia dla ludzkich bezeceństw, postanowił wcielić plan w życie.
Musisz wiedzieć, drogi czytelniku, że Olbina należał do czartów, które, raz powziąwszy jakiś zamiar, czy to chodzi o zwykłe kuszenie duszy, czy też o sprawy ichniej wagi, nie zwlekają z dnia na dzień, lecz w trymiga biorą się do roboty. Tak też było i tym razem. Z rana wypatrzył tabor dostatnio zaopatrzony we wszelkie bogactwa, a już w południe dźwigał na grzbiecie wór pełen złotych dukatów, aby ukryć je na bagnach, gdzie podobno, jak opowiadają niektórzy brzezińscy bajarze, spoczywają po dziś dzień, kusząc swym brzęczeniem śmiałków. Wróćmy jednakże do naszego wisusa, który nieustępliwy był w zamiarze i gdy tylko ujrzał jakowąś kupiecką karawanę ciągnącą traktem, ściągał myto raz za razem, nie bacząc ani na wołanie o litość ani też na groźby. Tych ostatnich zresztą nie słyszał prawie wcale. Któż bowiem śmiałby przeciwstawić się poczwarce z piekła rodem, która wypełzała z gąszczu podobna do olbrzymiej ropuchy przyodzianej dość dziwacznie - na grzbiecie miała bowiem lnianą koszulinę, dziurawą niby sito, tu i ówdzie utytłaną błotem, na prawej nodze but skórzany, paradny, wyglancowany, na lewej zaś kopyto z podkową srebrzystą? Któż mógłby choć pisnąć, słysząc ową szkaradę ryczącą przeraźliwie, wszakże ludzkim głosem? Blady strach padł na kupców. Ten i ów gotów był nadłożyć drogi, byleby ominąć feralny zakątek nadprośniańskiej puszczy, gdzie grasował potwór zwany przez niektórych, czy to z powodu swej szczególnej urody, czy może słabości do złota, smokiem. Do obecnej chwili zresztą wśród mieszkańców brzezińskiej krainy szerzy się plotka o żyjącym na moczarach smoku, który strzeże ukrytych tam skarbów. Jak widzisz, drogi czytelniku, w każdej takiej bajdzie znaleźć można ziarnko prawdy. Nasz diablik, stwór wątpliwej urody, aczkolwiek z przymiotami charakteru iście anielskimi, nie pożerał co prawda dziewic, jak to mają w zwyczaju czynić smoki, lecz podobnie jak owe gady łupił ze złota podróżnych, nie oglądając się na nic.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Posty: 16894
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Wór pełen skarbów

#2 Post autor: eka » 18 mar 2024, 08:35

Przefajne! :)
Czym mój ulubiony czort tym razem się wykaże? Już nie mogę się doczekać!

:kofe:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1664
Rejestracja: 24 kwie 2012, 09:01
Płeć:

Wór pełen skarbów

#3 Post autor: Alicja Jonasz » 19 mar 2024, 17:19

fr.2
Wszystko jednakże do czasu…
Pewnego razu leśnym duktem przejeżdżał bogaty kupiec, znany z zuchwalstwa i mądrości, któremu nie w smak było wyzbywać się bogactwa ani też błądzić po kniei w poszukiwaniu inszej drogi nad Bałtyk. Umyślił więc sobie, że przechytrzy maszkarę, oddając jej, kiedy tylko pojawi się z żądaniem okupu, miast wora pełnego złotych dukatów, tyleż samo dębowych żołędzi, którymi w czas podróży pachołkowie karmili świnie. Nim rzezimieszek zwietrzy podstęp, tabor będzie już daleko.
Stało się, jak zaplanował zmyślny kupiec. Czart dźwignął wór napełniony nasionami i choć wydał mu się nieco lżejszy niż zwykle, nie zaglądnął doń, jeno dał susa w krzaki i tyle go widzieli, kupcy zaś pognali co koń skoczy ku północy.
— A to ci przechera! — wrzasnął diablik, ujrzawszy w worze, miast przyobiecanych dukatów, żołędzie.
Rozgniewał się nie na żarty, a że złości trzeba czasem dać upust, wziął w garść nasiona dębu i począł je ciskać wokoło. Rozprysły się we wszystkie strony świata, a wraz z nimi cała czarcia wściekłość. Jedne wpadły do Prosny, rzeczny nurt poniósł je daleko, aż do morza, inne zaś spadły na żyzną glebę i wkrótce wykiełkowały.
Dziś, drogi czytelniku, możesz je podziwiać w starym parku w Przystajni. Wyrosły z nich piękne, okazałe dęby, które są nie tylko ozdobą tej ziemi, ale też jej najprawdziwszym skarbem.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „ALICJA JONASZ”