Gloinnen pisze: ↑02 kwie 2019, 22:51
Alek Osiński pisze: ↑
21 sty 2019, 16:35
A ten fragment to mnie szczerze mówiąc rozbawił. Nie wiem, może to jakaś warszawska specyfika. Ale tutaj gdzie mieszkam dzieciaki są wszędzie - w sklepach, lokalach, biurach, autobusach i pociągach i nie zauważyłem, żeby wywoływały jakieś negatywne emocje, a raczej wszyscy reagują przyjaźnie. Bo ludzie generalnie lubią jednak dzieciaki i przymykają oko na ich rozróby, choćby to obce dzieciaki były. Takie mam spostrzeżenia.
Na szybko odniosę się do tego spostrzeżenia. Nie wiem, co Cię tak rozbawiło. Bo to nie jest wcale śmieszne.
Być może to warszawska specyfika, ale nie sądzę. To raczej specyfika dzisiejszych czasów, gdzie w ogóle następuje całkowity rozkład podstawowych więzi społecznych.
Człowiek nie potrafi już funkcjonować we wspólnej przestrzeni z innymi ludźmi. To znaczy wszystko jest ok, dopóki ci inni są przyjemnym elementem wystroju, jak drzewa, ławki, latarnie, fontanny, architektura. W momencie, gdy dochodzi do interakcji, ludzie wokół stają się wrogami. Jak nie pasują, nie wyglądają estetycznie, nie wkomponowują się harmonijnie w społeczny landszafcik.
Proponuję na przykład poczytać sobie dyskusję pod takim artykułem:
https://www.papilot.pl/zycie/historie-c ... ko-w-bloku
I o ile jestem w stanie zrozumieć argumenty obydwu stron w sporze, o tyle nie akceptuję hejtu i bluzgów. Czy to nie jest mowa nienawiści?
A to tylko jeden z przykładów, mam ich znacznie więcej, bo prowadzę research. Przymierzam się do napisania felietoniku właśnie o stygmatyzacji matek z małymi dziećmi, bo problem dotyczy w ogóle całej, szeroko pojętej przestrzeni publicznej. Coraz więcej ludzi postuluje, aby tworzyć miejsca z zakazem wstępu dla dzieci (hotele, plaże, knajpy, nawet w samolotach zakazać albo odizolować w zamkniętych strefach, itp.). Szkoda, że w obronie tęczowych tyle piany się bije, a tutaj każdy cicho siedzi. Jakby stworzyć w pociągach przedziały dla gejów, to podniosłoby się larum (no chyba, że to zrobiłby pan Trzaskowski w warszawskim metrze, w ramach karty LGBT, coby nie czuli dyskomfortu, iż podróżują z heteronormatywnymi).
Moim zdaniem zdecydowanie demonizujesz problem. Gdzieś niżej napisałaś, że nie lubisz jak robi się z incydentów reguły, ale robisz dokładnie tak samo. Owszem i dziecko potrafi być kłopotliwym elementem albo stać się zarzewiem konfliktu, ale podobnie np. szczekający pies, miauczący kot, głośna muzyka, tupanie lub sposób sikania do sedesu. Często spotykam się z awanturami na tym tle. Społeczeństwo jest sfrustrowane, a do tego niepracująca część mocno wynudzona i ludziska potrafią się czepiać najmniejszych pierdół. Ale żeby z tego wnioskować o stygmatyzacji matki z dzieckiem, czy dzieci – zdecydowana przesada. Sam się spotkałem ostatnio ze skargą matki, wyproszonej z tramwaju z rozhisteryzowanym dzieckiem, z tym że to taka sama sytuacja jak niewidomy z psem przewodnikiem, wyproszony z restauracji. Takie sytuacje się zdarzają, przykre są, ale to ewenementy. Nawiasem mówiąc, tej skarżącej się, psycholog powiedział, że w takiej sytuacji faktycznie powinna wysiąść, aby dziecko mogło się odstresować i uspokoić.
Dzięki za link, tylko że wiesz, te komentarze internetowych aktywistów to głównie emanacja skrajnych żywiołów, które wylewają swoje frustracje. To margines, budowanie na tej podstawie obrazu społeczeństwa jest wielce ryzykowne.
Oczywiście że zawsze byli preferowani młodzi piękni i bogaci. Tak było jak świat światem, ale żeby z tego, że obecnie jest tak samo, wnioskować o rozkładzie więzi społecznych? Pewnie z grubsza znasz historię obyczajów w starożytności, średniowieczu, a może czytałaś Opis obyczajów za Augusta III – Jędrzeja Kitowicza. W rzeczywistości ulice zawsze pełne były sierot, żebraków, bezdomnych i osób "lekkich obyczajów" a ludzie pazerni, bezwzględni i rozpasani. Te więzi społeczne i ich rzekomy rozpad to taki chwytliwy haczyk , którym niezależnie od epoki różne siły strzegące zastanego porządku, próbują podpierać swoje racje, ale niewiele w tym sensu.
Ja wiem, że skrajnie prawicowe siły rysują taki kształt polskiego społeczeństwa, to znaczy – enklawa prawdziwych, szlachetnych Polaków patriotów, kąsanych przez lewacką swołocz, ale to obraz fałszywy, figura retoryczna stworzona dla celów socjotechniki. W rzeczywistości, owych „prawomyślnych Polaków” jest gro, natomiast owe „złe” siły to raczej grupy koczowników obozujących gdzieś na skraju społeczeństwa, w swoich obozach uchodźców, co dopominają się o jakieś tam względy i próbują przedstawić racje i dochodzić praw, jakie uważają, że powinny im przysługiwać. Problem tkwi w tym, że społeczeństwo wychowane w duchu katolicyzmu, z wielkim trudem znosi inność, i nawet demonstrowanie nieprawomyślnych poglądów może uznać za cios we własne serce i sponiewieranie świętej wiary.
Mówisz, że nie akceptujesz hejtu i bluzgów? Nie wiem czy zauważyłaś, ale moim zdaniem i Twoje teksty nie są pozbawione owego hejtu. Wprawdzie jest on często zakamuflowany, jak przystało na wprawnego literata, ciętą ironią, no ale ducha wypowiedzi nie da się ukryć, często jad się leje z Twoich konkluzji ; )
A co Ty chcesz od tego nieszczęsnego Onetu. Jeśli pominąć masę głupot o jakichś celebrytach, msz to całkiem fajny serwis i w miarę obiektywny, a co najważniejsze pozbawiony Pis-owskiej demagogii, podobnie zresztą jak Wirtualna Polska ( innych nie oceniam bo z braku czasu w miarę regularnie zaglądam tylko do tych dwóch) . Być może większość tam piszących ma lewicowy światopogląd? Nie wiem, w sumie mnie to nie interesuje. No ale dlaczego mieliby nie mieć? Przecież nie chcemy kogoś stygmatyzować dlatego, że ma lewicowe przekonania, czyż nie?
Piszą i o autyzmie i o wszelkich bolączkach naszego świata, a że nie było akurat jakiegoś artykułu wtedy gdy go oczekiwałaś? A dlaczego spodziewasz się w ogóle po konkretnym źródle określonych zachowań? Jeśli coś nie spełnia ludzkich oczekiwań, to po prostu się to omija, przynajmniej ja tak robię, a jeśli jest się zainteresowanym konkretnym problemem (np. autyzm) szuka się forum tematycznego.Wiele jest takich. No wiesz, Gloinnen, te pretensje to już chyba tylko Twój osobisty kaprys ; ) Równie dobrze możesz mieć np. pretensje do Gościa Niedzielnego, że nie pisze o zaletach palenia marihuany albo satysfakcji płynącej ze związków homoseksualnych ; ). Wydaje się, że po pierwsze trzeba wymagać od siebie, a potem od innych. Nieprawdaż?
Pozdrawiam : )
..........................................
Mirku, odnośnie Twojej wcześniejszej wypowiedzi, uważam że kościół jako instytucja się nie stacza. Kościół stoczył się jakieś 1700 lat temu, kiedy stał się instytucją związaną z władzą państwową i jej organami przymusu, sprzeniewierzając ostatecznie naukom Jezusa. Odnośnie do tego co przedstawiciele kościoła zdziałali przez późniejsze wieki, w zakresie „pracy” nad różnymi społecznościami, obecnie mogą się wydawać stadem niewinnych baranków. Wręcz odwrotnie, współcześnie KK właśnie stara się cywilizować, z tym, że mocno średnio mu to wychodzi, vide: np. sprawa palenia książek, bo co rusz jakiś demon wymsknie się spod niepokornej, księżej sukienki. ; )