Tak, przyjacielu Dodo, zasłużyłeś na jeden przynajmniej obraz.
Może w poczuciu obowiązku, że przeszłość należy uwiecznić
a może tylko przez fanaberię i wyjątkowość kształtu. Piękno
wreszcie; wiele jest rzeczy, którymi można się tłumaczyć
lecz nie porwą nas do lotu i każdy z kroków znajdzie odbicie
w ziemi, wiadomość przekazywaną przez ciągi znaków.
Kropki, kreski, kropki, lecz nie ma adresatów, a jedynie twój
cudem przetrwały syn, którego wypchana skóra służy
artyście za model, gdy ślepa i głucha matka Martynika rwie szaty
– durnie, wszyscy zginiecie i tylko ten jeden, który nic o tobie
nie wie, ocaleje w zdumieniu, nasłuchując ciszy za grubym
czerwonym murem. Cegła czy książka – bez różnicy.
-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
admin@osme-pietro.pl
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
"Wszyscy, którzy zachowali ojczyznę, wspierali ją, pomnażali, mają wyznaczone w niebie określone miejsce, gdzie szczęśliwi rozkoszują się życiem wiecznym".
Cicero "De re publica"
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
Nielot
- eka
- Posty: 18452
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Nielot
Nielotna przeszłość. Uwieczniać czy nie? O przyszłości niewiele wiemy, choć, jak wskazuje 3. zwrotka, może być bardzo źle.
Teraźniejszość zaraz czyni się przeszłością. Moment krótki jak mgnienie - nie ujmiesz w literki, nie nadążysz również z obrazem. Może zdjęcie, kamera... hm.
Czyli zostaje przeszłość, w której wszystko zastyga. Chyba, bo może się wszystko wciąż unicestwia. Zatem każdy ślad, choćby w postaci wypchanego lub namalowanego przyjaciela Dodo ma znaczenie. I nielot ptak z Mauritiusa, i ten kto przedstawiciela wymarłego gatunku ocalił od zapomnienia. Oczywiście motywacje ocalania od niepamiętania, jak widać w 1. strofie, mogą być różne. Tłumaczyć się z faktu upamiętniania czegokolwiek? Depresyjny fragment z niepełną wiedzą o upamiętnianym. W ziemi zostajemy. Kropki, kreski. Tajemny szyfr do odkodowania.
Byle było komu. Bo być może ocaleje ten, kto o nas nic nie będzie wiedział. Niesamowita ta trzecia odsłona Nielota.
Z Oceanu Indyjskiego przenosimy się na Martynikę (przez moment zastanawiałam się, czy nie popełniłeś literówki, Alek : ), wyspę - matkę katastrof. Za sprawą jej syna PELEE, wulkanu zginęło ponad 30 tys. ludzi. Jest jednym z najbardziej śmiercionośnych i niebezpiecznych wulkanów na Ziemi. Była to największa katastrofa wulkaniczna XX wieku. Pelee znów się obudził, rok temu.
Podmiot liryczny ocaleje, ale zmarłych nie upamiętni, nie zna ich, nic o nich nie wie.
Czemu durnie?
Bo ocalamy, my, ludzie - nieloty, przeszłość, a sami zginiemy? Będziemy wymarłym gatunkiem, ale może ktoś, jak w wypadku ptaka z Mauritiusa, nas uwieczni? Inny inteligentny gatunek. Kosmici w swoich książkach za murem parseków. Kiedyś. Gdy przybędą, może niedobitki homo sapiens ocaleją.
Jeżeli nie... milczenie nas unicestwi bezpowrotnie.

Teraźniejszość zaraz czyni się przeszłością. Moment krótki jak mgnienie - nie ujmiesz w literki, nie nadążysz również z obrazem. Może zdjęcie, kamera... hm.
Czyli zostaje przeszłość, w której wszystko zastyga. Chyba, bo może się wszystko wciąż unicestwia. Zatem każdy ślad, choćby w postaci wypchanego lub namalowanego przyjaciela Dodo ma znaczenie. I nielot ptak z Mauritiusa, i ten kto przedstawiciela wymarłego gatunku ocalił od zapomnienia. Oczywiście motywacje ocalania od niepamiętania, jak widać w 1. strofie, mogą być różne. Tłumaczyć się z faktu upamiętniania czegokolwiek? Depresyjny fragment z niepełną wiedzą o upamiętnianym. W ziemi zostajemy. Kropki, kreski. Tajemny szyfr do odkodowania.
Byle było komu. Bo być może ocaleje ten, kto o nas nic nie będzie wiedział. Niesamowita ta trzecia odsłona Nielota.
Z Oceanu Indyjskiego przenosimy się na Martynikę (przez moment zastanawiałam się, czy nie popełniłeś literówki, Alek : ), wyspę - matkę katastrof. Za sprawą jej syna PELEE, wulkanu zginęło ponad 30 tys. ludzi. Jest jednym z najbardziej śmiercionośnych i niebezpiecznych wulkanów na Ziemi. Była to największa katastrofa wulkaniczna XX wieku. Pelee znów się obudził, rok temu.
Podmiot liryczny ocaleje, ale zmarłych nie upamiętni, nie zna ich, nic o nich nie wie.
Czemu durnie?
Bo ocalamy, my, ludzie - nieloty, przeszłość, a sami zginiemy? Będziemy wymarłym gatunkiem, ale może ktoś, jak w wypadku ptaka z Mauritiusa, nas uwieczni? Inny inteligentny gatunek. Kosmici w swoich książkach za murem parseków. Kiedyś. Gdy przybędą, może niedobitki homo sapiens ocaleją.
Jeżeli nie... milczenie nas unicestwi bezpowrotnie.

-
- Posty: 6589
- Rejestracja: 01 lis 2011, 23:09
Nielot
W sumie, Ewo, nic w przyrodzie nie ginie, a tylko może zbyt jesteśmy przywiązani do form
a może nie, bo to przecież formy nadają rzeczom kształty. Dzięki bardzo za ciekawe refleksje.
Pozdrawiam

a może nie, bo to przecież formy nadają rzeczom kształty. Dzięki bardzo za ciekawe refleksje.
Pozdrawiam

