(za przywrócenie tekstu zamiast trzech kropek)
Chciałem zauważyć, że czytelnicy, jeżeli czytają, to co autor im przedstawia do oceny, to nie po to, że chcą brać udział w zabawie w chowanego. To jest jednoznaczne. Jeśli dajesz do czytania, do dawaj, a nie zabieraj. Owszem, możemy nie czytać i nie komentować. Zero wejść, jeśli wszyscy się zawiodą, stracą pozytywne myślenie, a przyczepi się negatywne. Czujesz się niepewnie, brak przekonania do swoich zdolności twórczych (analogia depresji). Każdy ma to samo, tak samo. Albo wpadanie w stan przeciwstawny, przekonanie o genialności (analogia manii) i żądanie poklasku. A jak nie ma dość pochwał, tylko, broń Boże, jakaś krytyka, to następuje nagłe przełączenie psychiki na depresję. Ten scenariusz jest bardzo typowy dla każdego, kwestia ilości. To norma, a w przypadku podwyższonej wrażliwości i ekstremalnych emocji, to już może być choroba. Jeśli nie da się tego kontrolować.refluks pisze: ↑01 gru 2018, 19:54Nie ma czegoś takiego jak tunel ze światłem na końcu.
Widzą to coś oszołomieni substancjami anestezjologicznymi lub obezwładnieni odurzeniem, narkomani lub alkoholicy.
Inna sprawa jest, gdy przechodzisz przez Styks nie na warunkach nadzmysłowego i niezgłębionego i ma żadnej metafizyki, a po prostu zdychasz.
Wygląda to nie bardzo urzekająco.
Jak w rzeźni.
Ustają funkcje życiowe i ciągniesz za sobą smród rozkładających się tkanek. Zapaszek spod pach, gdy już nie działa antyperspirant to zapach kwiatów aromatycznych w porównaniu z tym, co czujesz od siebie po śmierci. Śmierdzi tak od ciebie po milion bardziej, niż przetrzymana ponad termin porcja rosołowa. Pragniesz odrobinę waty lub gazy nasączyć jakiejkolwiek perfumą i wetknąć sobie w nozdrza.
Gdy mnie się życie skończyło w korytarzu do nie wiadomo czego cuchnęło do zerzygania, a nie można się zerzygać, bo nie ma materii do zerzygania i czym się zerzygać, bo nie ma żołądka, przełyku.
Ja bym to nazwał przedpokojem.
Ciała nie ma, w grobie pochowane, a w tym czymś, w czym jesteś teraz czujesz wszystko, jakbyś miał ciało.
Ono już gnije, szczególnie, gdy umarło się w ciepłej porze roku.
W przedpokoju są ludzie i zwierzęta.
Niektórych organizmów nie znam.
Nigdy nie byłem mocny w biologii.
Są takie cudowne, napinające kolorowe w cudownych barwach pióra i błony, światło od nich bije cudownie nieziemskie, tak nieziemskie już.
Ale są też pokraki zbulgotnione, z nadętymi pęcherzami błon różnorakich.
Dyszą nimi i śmierdzą.
Nawet te piękne śmierdzą.
Czy w ogóle można czuć coś po śmierci i obumarłym nosem, albo widzieć nieczynnymi oczami?
Mózg wciąż pracuje, skoro rozważam.
Dziwni ci oczekujący na poczekalni do nie wiadomo dokąd.
Tyle ludzi na minutę umiera, a ja jestem tu sam i jakieś stwory z raf koralowych nieodkrytych przez człowieka i dziwadeł z nieodwiedzonych przez naukowców dżungiel.
Co mnie tak policzek szczypie?
Jakbym się tak uparł, to chyba mi się trzonowy rusza.
- Przesadzasz, wcale tak mocno nie plaskałem po poliku.
- Ale ja jestem wrażliwy silnie!
W głowie mi się kręci, chcę zwymiotować, ale nie mam czym.
- Wody dajcie.
- Ile?
- Wiadro.
Z każdym zwymiotowaniem przelatują mi przed oczami ciekawe obrazy.
Gdyby wziął pod uwagę mą wrażliwość i mniejszą dawkę.
Mniejszą dawkę ciosu w czaszkę.
Zapis wrażeń byłby nadzwyczajny.
Miguel jest bardzo na punkcie swojej polskości delikatny.
Tylko przesadza z dokładaniem fasoli do rosołu i bigosu.
Kiedyś albo przełknę te jego potrawy, albo mi na amen łeb rozwali.
Myślę, że inteligencja, a zwłaszcza inteligencja emocjonalna, jest tu kluczem. Trzeba zrozumieć mechanizm psychiczny, poznać siebie, swoje reakcje i bronić się przed ekstremizmem. A może wygłupami.
No i mieć straszaka na siebie. Jeśli będę tak robić, taka bi-stabilność, to nikt mnie nie będzie traktował poważnie, będą zbywać ostre oceny, wulgarne lub obraźliwe słowa, na to pojawia się ocena wyrażająca zobojętnienie środowiska - ona/ona tak ma - co stygmatyzuje, a niepotrzebnie. Szufladka otwarta, zapraszam. Nie ma już wtedy wyjścia.