-
- Nasze rekomendacje
-
-
UWAGA!
JEŻELI JESTEŚ ZAREJESTROWANYM UŻYTKOWNIKIEM I MASZ PROBLEM Z LOGOWANIEM, NAPISZ NAM O TYM W MAILU.
admin@osme-pietro.pl
PODAJĄC W TYTULE "PROBLEM Z LOGOWANIEM"
-
- Słup ogłoszeniowy
-
-
"Wszyscy, którzy zachowali ojczyznę, wspierali ją, pomnażali, mają wyznaczone w niebie określone miejsce, gdzie szczęśliwi rozkoszują się życiem wiecznym".
Cicero "De re publica"
JAK SIĘ PORUSZAĆ POMIĘDZY FORAMI? O tym dowiesz się stąd.
Pieskie życie - Opowiadania beskidzkie
-
- Posty: 554
- Rejestracja: 28 lis 2016, 22:03
Pieskie życie - Opowiadania beskidzkie
Pieskie życie
Bieszczady, czerwiec 1995
W skrytości ducha marzył, aby ruszyć gdzieś z okolic Myczkowców, wspiąć się na Żuków, a potem albo brzegiem Soliny, albo przez Szczerbanówkę, albo idąc grzbietem Ostrego, dotrzeć do pewnej chaty pod Otrytem. Spędziłby nockę lub dwie w bieszczadzkiej głuszy. Siedziałby przy ognisku, z myślą sam na sam. Daleko od problemów, których na co dzień doświadcza człowiek sprzedający umywalki, prysznice i sracze.
Normalnie zostawiłby gablotę u Goszczyków, założył plecak i tam, gdzie trzeba, dotarł na butach. Problem w tym, że sytuacja nie była normalna. Musiał się spotkać i pogadać z pewną osobą i musiał to zrobić jak najszybciej. Stojąc w przemyskich korkach czuł, jak chwila samotności ze wzrokiem utkwionym w płonące szczapy odsuwa się w czasie.
"Ech, pieskie życie" pomyślał, parkując wypasioną brykę w lesie, dwa kilometry od celu. Samochód doskonale sprawdzał się na gładkim asfalcie, jednak odcinek z Polany do Lutowisk gładki nie był, a asfaltowy przestał być kilka lat temu. W konfrontacji z bieszczadzkim traktem delikatna Honda nie miała szans.
Istotę wyprawy stanowiło spotkanie z Wiedźmą Ziutą (czasem mawiał o niej Pani Kazimiera), jednak poszukiwania, jak zawsze, należało zacząć od starego bieszczadzkiego zakapiora Markucha. Wiedźma Ziuta rzadko siedziała w jednym miejscu. Nauczony doświadczeniem miał świadomość, że zanim pójdzie do wiedźmy, powinien zasięgnąć informacji, czy znajdzie ją w chacie, czy może czarownica przebywa daleko stąd i albo trzeba poczekać, albo przyjechać w innym czasie. Człowiek, z którym zamierzał w tej sprawie pogadać, mieszkał dwa kilometry od miejsca, gdzie ostatecznie stwierdził, że dalej już jechać nie sposób.
Każdy bieszczadzki zakapior, posiadał rozległą wiedzę o tym, kto, gdzie, kiedy i z kim. Markuch, typowy, na pierwszy rzut oka, bieszczadzki zakapior, różnił się od innych typowych (na pierwszy rzut oka) bieszczadzkich zakapiorów pozornie mało istotnym detalem: Markuchowa wiedza była szczególnie rozległa. Swoją szczególnie rozległą wiedzą Markuch dzielił się niechętnie, jednak wieloletnia przyjaźń, jaka łączyła go z Poetą, niezależnie od tego, co słowo "przyjaźń" w tym przypadku miałoby oznaczać, dawała nadzieję, że rozmowa coś wniesie do sprawy.
Szedł niespiesznym krokiem. Starał się nie-myśleć-o. Było wiele spraw, o których myśleć powinien, więc miał w czym wybierać. Kiedy zza wzniesienia wyłoniła się solidna stodoła, a potem nieco mniej solidna chata, usłyszał szczekanie rozjuszonego kundla i podniesione głosy. Chwilę później szczekanie się wzmogło, podniesione głosy przeszły w pojedynczy krzyk, a jeszcze chwilę później w krzyk z wielu gardeł. Od strony Markuchowego obejścia biegła grupka pięciorga młodych ludzi. Panika musiała być nieziemska. W czasie ucieczki jedna z osób zgubiła plecak, a druga jakiś tobołek, zapewne namiot.
— Pan tam nie idzie, tam jakiś wariat z siekierą… — Przerażona, pryszczata twarz kilkunastoletniego młodzieńca pozwalała przypuszczać, że chwilę wcześniej spoglądał śmierci prosto w oczy.
— Wszyscy jesteśmy wariatami — mruknął Poeta i ruszył w stronę groźnego faceta i jego psa.
— On pana zabije! — krzyknęła roztrzęsiona dziewczyna.
— Każdy kiedyś umrze. — Chociaż dusił się ze śmiechu, nie tylko zachował kamienną twarz, ale również zabrzmiał ponuro, niczym skazaniec przed egzekucją.
— I jeszcze pies! Straszne bydlę.
— Z tym się jestem skłonny zgodzić. — Poeta z głęboką niechęcią spojrzał na krzyżówkę owczarka podhalańskiego, wilka i (sądząc po rozmiarach) żubra. — Ale, jak już wspomniałem — znowu przyjął minorowy ton — każdy kiedyś umrze i każdy musi we własnym sercu rozsądzić, czy zawracanie z raz obranej drogi jest słuszne, czy nie.
— Wszystkie pieniądze miałem w plecaku! — rozpaczał wysoki młodzian z długimi włosami a'la Robert Plant. — I aparat do tego! Canona! Lustrzankę! Pieskie życie!
Poeta jeszcze raz rzucił okiem na pechową grupkę. Nie byli pierwszymi i zapewne nie ostatnimi, którym jego przyjaciel udzielał lekcji na temat prawa własności gruntu oraz swoiście rozumianej bieszczadzkiej gościnności.
— To może spróbuje pan namiot odzyskać? — Ten, który ostrzegał przed wariatem z siekierą, załapał, że nowoprzybyły musi mieć coś wspólnego ze sprawcą ich nieszczęścia.
— I plecak — dodał Robert Plant.
— Zaczekajcie chwilę — mruknął pod nosem, po czym ruszył w stronę przyjaźnie uśmiechniętego małpoluda i głucho warczącej bestii.
* * *
— Leżeć — burknął Markuch.
Reksio ciągle nie mógł się pogodzić z faktem, że pięcioro turystów, którym chwilę wcześniej pogonił kota, rozbija obozowisko za jego własną stodołą. Niekonsekwencja w działaniach ludzi była porażająca, a głębokie psie zaangażowanie po raz kolejny zostało zlekceważone. "Ech, pieskie życie" pomyślał rutynowo, ogryzając smaczną kość.
Lublin, 2019
- eka
- Posty: 18444
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Pieskie życie - Opowiadania beskidzkie

I obieżyświat, Pan Poeta w poszukiwaniach na znajomym, bieszczadzkim szlaku. Aż się uśmiechnęłam - dobroduszne podglebie surowości.
Świetny kawałek, Szczepanie.

-
- Posty: 554
- Rejestracja: 28 lis 2016, 22:03
Pieskie życie - Opowiadania beskidzkie
Szczepan dziękuje za wizytę.
Siedzę, i próbuje zamknąć tę opowieść, której fragment powyżej, ale opowieść jakoś nie chce się zamknąć. Tym bardzie miło, że ktoś przeczytał i napisał.
Bardzo podoba mi się określenie "dobroduszne podglebie surowości" - wiele można w myślach dopowiedzieć.
Siedzę, i próbuje zamknąć tę opowieść, której fragment powyżej, ale opowieść jakoś nie chce się zamknąć. Tym bardzie miło, że ktoś przeczytał i napisał.
Bardzo podoba mi się określenie "dobroduszne podglebie surowości" - wiele można w myślach dopowiedzieć.
- eka
- Posty: 18444
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Pieskie życie - Opowiadania beskidzkie
Jeśli nie chce, to znaczy że ma Tobie i nam, czytelnikom, jeszcze wiele do powiedzenia o świecie.
-
- Posty: 554
- Rejestracja: 28 lis 2016, 22:03
Pieskie życie - Opowiadania beskidzkie
Masz rację, ale już prawie rok się toto pisze. Męskoszowinistyczny imperatyw nakazuje zacząć i skończyć - radość tworzenia nakazuje zapisać zdań kilka i odłożyć, czekając aż myśl kolejna, nieuczesana, do łba przyjdzie.
- eka
- Posty: 18444
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Pieskie życie - Opowiadania beskidzkie
Kobieca cierpliwość niech patronuje:) A imperatyw mądrości kieruje.
Radość pisania chyba wymaga przerw, bo nieprzerwana zamienia się w nieemocjonalną rutynę.
Powodzenia! : )
Radość pisania chyba wymaga przerw, bo nieprzerwana zamienia się w nieemocjonalną rutynę.
Powodzenia! : )